Czekoladowy położył przede mną piszczkę. Ścisnęło mi żołądek na sam jej widok.
- Zjedz - mruknął medyk, mrużąc oczy.
Skrzywiłem nos, ścisk w żołądku nie wiedziałem nawet by był głodem czy może zapowiedzią wymiocin. Chociaż nie miałem co zwracać.
- Nie chcę jej, daj ją komuś innemu - mruknąłem.
- Słaby nam się do niczego nie przydasz - Jeżowa Ścieżka nie owijał w bawełnę. - Jedzenie doda ci sił.
Zmarszczyłem brwi. Miał rację. Mimo, że ochota na posiłek nie przyszła, zmusiłem się, by je zjeść.
Czułem wzrok pręgowanego na sobie, podczas konsumowania. Nie zdziwiłbym się, gdyby sprawdzał, czy abym nie zwrócił gdzieś posiłku.
*Time skip*
Spopielona, sucha trawa, brak zwierzyny, wykończeni wojownicy jak i uczniowie. Typowy widok Klanu Burzy od jakiegoś czasu. Odbudowa obozu zajmie nam jeszcze parę dni. Powietrze było chłodne, a niebo zachmurzone. Deszcz padał coraz to częściej, obniżając temperaturę wokoło. Poza tym, szła zima. Jeśli nie zdążymy odbudować legowisk, będzie po nas.
Z taką myślą w kółko pracowałem. Kontrolując innych, rozdzielają zadania, samemu pomagając przy niezbyt ciężkich sprawach.
Konwaliowe Serce zaginęła. Podczas pożaru zniknęła z oczu klanowi, a Orlikowy Szept nie wiedział, gdzie mogła się podziać. Zakładałem, że zginęła, bądź znalazła schronienie w innym klanie. Nie mogłem jednak zakrzątać nią sobie myśli. Jeżowa Ścieżka został sam ze Stokrotkową Łapą, a znalezienie ziół na tak spopielonym terenie jak aktualnie Klan Burzy, graniczyło z cudem.
Skierowałem więc kroki ku legowisku medyków.
- Jeżowa Ścieżko? - Miauknąłem w przestrzeń. Gdy kocur wyłonił się ze środka, machnąłem ogonem spokojnie. - Mogę ci jakoś pomóc? W szukaniu ziół albo coś...?
Chciałem to zrobić. W końcu on był sam z córką Konwalii, a nad naprawą obozu pracował cały klan. Mogłem poświęcić parę chwil na podanie pomocnej łapy czekoladowemu.
<Jeżyk? w końcu odpisane yay>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz