BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Miot w Owocowym Lesie!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Rozpoczęła się kolejna edycja eventu Secret Santa! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 15 grudnia, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

03 lipca 2024

Od Nimfiej Łapy CD. Tuptającej Gęsi

przeszłość
Od kiedy została przeniesiona i trafiła do tego nowego, obco pachnącego miejsca, świat uległ wielu zmianom. Już nie żyła z ciągłym poczuciem obawy, w zimnie, chwytana raz za razem przez kły, które wcale nie obchodziły się z nią delikatnie. Jej grzbiet przestał być smagany przez wiatr, a na miejsce nierównego, przerażonego oddechu, wszedł spokojny i miarowy. Rany, pozostawione przez poprzednie stworzenie zostały opatrzone i wylizane. W jej nowym miejscu było znacznie cieplej, ciszej, pachniało mlekiem i wieloma kotami. Do tego ktoś otoczył ją opieką, codziennie czuwając, aby zasypiała najedzona, aby przez swoją rzadką i krótką okrywę nie marzła w śnieżne wieczory.
Nimfa była nowym kocięciem Klanu Nocy, przyniesionym tutaj przez patrol Piórolotkowego Trzepotu, Krzyczącej Makreli i Karasiowej Łapy. Jej historia mogłaby się zdawać dość prosta - kocię podrzucone klanowi przez samotniczkę, która nie była w stanie wykarmić go przez panujący głód i chłód. Jednak jak na kocię, to co przeżyła w ciągu zaledwie paru wschodów słońca, było czymś niezwyczajnym. Podczas gdy inne kocięta spały blisko brzuchów karmicielek, ssąc ciepłe, słodkie mleko, ona od momentu narodzin nie miała chwili na odpoczynek. Jej matka ciągnęła ją przez śnieg, upadała na lód, a wyjące za nimi lisy wcale nie pomagały w macierzyństwie i odchowaniu młodych. Tych szczegółów jednak nikt nie znał, chociaż po jej chuderlawym ciałku dało się wywnioskować, że nie miała w życiu łatwo. Szczególnie jej budowa niepokoiła klanowiczów. Bardziej niż jak kocię, przypominała wielkouchego szczurka. Nie często spotykało się tak małe kocięta, a jeszcze rzadziej o tak egzotycznej budowie. Kiedy patrol wszedł z nią do obozu, Czapli Taniec pomylił ją z rzadką, melanistyczną myszą, mówiąc o tym na cały obóz. Z podobnego powodu otrzymała swoje imię - Nimfa. Kiedy Srocza Gwiazda, ich liderka, po raz pierwszy położyła spojrzenie swych zielonych oczu na tym zabiedzonym stworzeniu, na myśl przyszła jej niedojrzała forma modliszek i innych owadów, stadium potocznie znane jako “nimfy”. Wszystkie modliszki charakteryzowały się trójkątnymi, ruchliwymi łbami, dużymi oczami i długimi, groźnymi kończynami, a także błoniastymi skrzydłami, jednak to właśnie tylko młode osobniki były ubarwienia czarnego. Po nadaniu jej imienia została przetransportowana przez samą liderkę do żłobka.
– Co to jest, mamo? – dopytywała Róża, przeskakując nad noworodkiem.
Tuptająca Gęś spojrzała na swoją biologiczną córkę, ogonem zagarniając młodszą bliżej, aby nie podeptała przez przypadek mniejszego kocięcia. Samotniczka trafiła do nich wczoraj, kiedy słońce powoli chyliło się ku zachodowi, dlatego Róża nie miała jeszcze okazji się z nią bliżej zapoznać.
– To Nimfa. Od dzisiaj będzie mieszkać z naszą rodziną. – wyjaśniła Róży matka, liżąc ją w czoło, aby poprawić niesforny kędziorek.
Czarno-biała fuknęła, przednimi łapkami opierając się o ogon matki. Przekrzywiła łebek, przyglądając się temu czemuś zwanemu “Nimfą”. Nie przypominało standardowego kociaka, takiego jak Cytrus czy Muszelka, jej siostra, którą parę księżyców temu oddano zgodnie z umową do Klanu Wilka. Zmarszczyła nosek, kiedy kocię zamachało łapkami.
– Jest trochę dziwne – stwierdziła, nie spuszczając wzroku z Nimfy – Czemu ma mieszkać z nami? Nie ma własnej mamy? A Czapli Taniec to mówił, że taką rzadką czarną mysz złapali, a nie dziecko! Właściwie, jak tak się zastanowić to trochę nawet jest podobna…
– Nie ma – przyznała jej karmicielka, nosem pomagając adoptowanemu kociakowi w dotarciu do jej brzucha – Babcia prosiła, abym się nią zaopiekowała. A ja się zgodziłam. I nie powtarzaj każdej głupoty, jaką usłyszysz w obozie, to nie przystoi księżniczce! – strofowała córkę, za obrażenie młodszej.
Zielonooka przeturlała się wzdłuż ogona rodzicielki, pazurkami zahaczając o jej futerko. Zimny wiatr Pory Nagich Drzew wdarł się do wnętrza żłobka. Mgliste Spojrzenie, odpoczywająca w przeciwległym kącie żłobka karmicielka, złapała za kark swoje niespełna dwu księżycowe kocię, Cytrusa, i odłożyła go pomiędzy swoimi przednimi łapami. Prawdopodobnie, gdyby miała ogon taki jak Tuptająca Gęś, nakryłaby nim teraz syna, jednak jej krótki kikut sprawnie uniemożliwiał jej choćby próbę wykonania tej czynności. Zamiast tego, zaczęła dokładnie wylizywać poczochrane futerko brzdąca, który oceniającym spojrzeniem mierzył cały żłobek. Żółte, ściśnięte w szparkę oczyska obserwowały, jak przez otwór wejściowy do wnętrza ich domu wpadają drobne płatki śniegu. I robiłby tak pewnie wieczność, gdyby nie szorstki, różowy język byłej liderki Klanu Nocy, który zaczął spychać jego fałdki na powieki i skryte pod nimi ślepia.
– Przynajmniej jest czarno-biała – skomentowała Róża, układając się obok nowej kotki, tuż przy swojej matce. Wzdrygnęła się, kiedy kolejny podmuch wiatru wdarł się do kociarni – Zdrzemnę się.
– Nie za wcześnie na drzemki? – spytała Kotewkowy Powiew, wstając ze swojego mchowego posłania – Jest dopiero ranek… Chyba – miauknęła powątpiewająco, po wystawieniu łba poza żłobek. Gęste, ciemne chmury utrudniały wojownikom określenie dokładnej pory. – Miałam zaraz iść do stosu zwierzyny, wybrać nam jakiś pożywny posiłek, zanim zrobią to inni wojownicy. Macie jakieś życzenia? – zwróciła się do obu karmicielek.
Tuptająca Gęś zamyśliła się na chwilę, pazurem stukając o chłodną powierzchnię ziemi.
– Nie będę wybredna. Znajdź coś świeżego, najlepiej tłustego. Mam teraz do wykarmienia dwójkę kociąt – podkreśliła, jakby celowo dając pstryczek w nos Mglistego Spojrzenia i podkreślając siostrze, że to ona wymaga teraz szczególnej opieki. – A ty chcesz coś, Różyczko? – spytała, zerkając w stronę grzejącej się pod jej ogonem parki. Zielonooka jedynie odburknęła cichym “nie”, na nowo zanurzając swoją mordkę w gęstej okrywie matki.
– Takie to by każdy chciał… – prychnęła pół-żartem piastunka – A ty, Mgliste Spojrzenie? – zapytała bardziej z obowiązku, niż z przyjemności.
– Cokolwiek co wygląda dobrze i zjadliwie – rzuciła bez entuzjazmu, między liźnięciami, kocica.
Kotewkowy Powiew skinęła głową, niechętnie opuszczając ciepły żłobek. Na zewnątrz wiatr hulał między trzcinami, którym przez okrywającą je śnieżną pierzynę, ciężko się było nawet ruszyć. Obóz, mimo regularnego wymiatania zasp, w mgnieniu oka znikał pod bielą, a koty zmuszone były poruszać się wcześniej wydeptanymi ścieżkami. Jedynie wewnątrz legowisk i przy ścianach sitowia teren był względnie odsłonięty i suchy, dając wojownikom miejsce na odpoczynek bez odmrożenia sobie łap. W kociarni natomiast zapadła cisza. Cytrus dał za wygraną i zasnął pomiędzy kończynami matki, Róża usnęła przy boku Tuptającej Gęsi, a Nimfa, jak większość noworodków, kontynuowała pożywianie się mlekiem.
***
Minęły dwa księżyce od momentu pojawienia się Nimfy w Klanie Nocy. Przez ten czas Róża zdążyła zostać mianowana. Od początku było wiadomym, że kocica zostanie uczennicą medyka, do tego szykowała ją cała rodzina. Teraz była znana jako Różana Łapa i szkoliła się pod skrzydłem Strzyżykowego Promyka, która była już w podeszłym wieku i najwyraźniej wiedziała, że klan może wkrótce potrzebować kolejnego medyka. Oprócz niej i Róży, w legowisku medyka mieszkał także Topikowa Głębina, kocur, o którym Tuptająca Gęś wypowiadała się bardzo negatywnie. Nimfa bardzo szybko zapoznała się z panującymi w Klanie Nocy zasadami. Nie żeby miała szansę tego uniknąć. Jej opiekunka była jedną z najgłośniejszych zwolenniczek ideologii czarno-białych kotów, wrogo nastawioną do czekoladowych, które przez część Klanu Nocy były uważane za gorsze. W tamtym momencie jednak, Nimfa nie była aż tak wtajemniczona w jego przestępstwa. Sama nie do końca rozumiała, co złego dokładnie kocur uczynił jej opiekunce, jednak ta ściśle zabraniała jej kontaktowania się z nim, a podczas rutynowych badań jedynym kotem, który mógł ją dotykać, była Strzyżykowy Promyk, a później także Różana Łapa.
– Czemu się przyglądasz? – spytała karmicielka, przysiadając obok Nimfy.
Jedno z dużych uszu orientalki drgnęło. Obróciła się, by spojrzeć na stojącą za nią kotkę. Pierwszą osobę, którą zobaczyła po pierwszym w swoim życiu otworzeniu oczu. Większość kotów uznałoby, że jest jej matką, nawet jeśli adopcyjną, jednak ich relacja, mimo podobieństw, nie była relacją między córką, a matką. Tak też Nimfa nigdy jej w ten sposób nie nazywała. Wiedziała, że nie jest stąd i że nie urodziła się w Klanie Nocy, choć jej młody móżdżek z trudem jeszcze przyjmował te skomplikowane informacje.
– Motylkom – odpowiedziała, łapką wskazując na tańczące przed wejściem do żłobka stworzenia.
Ich pomarańczowo-czarne skrzydła raz za razem, przy każdym uderzeniu w powietrze, ukazywały to ciemną, to jasną stronę kolorowych łusek, pokrywających ich powierzchnię. O ile ich wnętrze było zwykłe i beżowe, tak na zewnątrz mieniły się one wieloma barwami, a ich duże, niebieskie oczy, wpatrywały się hipnotyzująco w drobną postać Nimfy.
– Faktycznie, rusałki – wymruczała, otulając młodszą ogonem – To jedne z pierwszych motyli jakie pojawiają się wraz z początkiem Pory Nowych Liści. Chcesz żebym ci jednego złapała?
– Nie. Wolę jak sobie latają wolne – odpowiedziała, nie odrywając wzroku od owadów.
– W porządku – zaśmiała się zastępczyni.
Mimo, iż jej córka już jakiś czas temu opuściła żłobek, Tuptająca Gęś nadal zajmowała się Nimfą. Większości nocniaków to nie przeszkadzało, chociaż trafiały się i takie, którym nie do końca pasowało postępowanie zastępczyni. Mimo istnienia roli piastunki, Tuptająca Gęś nadal wolała samej skupić się na wychowywaniu kociczki.
– Chcesz mi pomóc przy wysyłaniu dzisiejszych patroli? – zagaiła, wstając z miejsca.
Nimfa posłusznie ruszyła za nią, drobnymi łapkami przemierzając obóz, aż do wysokiego sumaka. W pierwszej chwili zastępczyni chciała wskoczyć na jego gałąź i stamtąd przemawiać do kotów, jednak przypomniała sobie o prowadzonym kocięciu i zrezygnowała z tego pomysłu, chowając już wystawione pazury. Z legowisk uczniów i wojowników powoli wyłaniały się kocie sylwetki, gotowe do rozpoczęcia treningów i patrolowania granic.
– Pchli Nos, Wodnikowe Wzgórze, Czapli Taniec i Nenufarowa Łapa – wyliczyła koty, upewniając się, że wszystkie czekają już w gotowości – Sprawdźcie nasze granice z Klanem Klifu i Klanem Burzy. – poleciła.
Nimfa obserwowała, jak wybrane przez opiekunkę koty zbierają się w jedną grupę, by po paru uderzeniach serca oddalić się w stronę wyjścia z obozu.
– Pylista Burza, Spieniony Nurt, Kolcolistne Kwiecie i… Nartnikowy Czułek. Wy wybierzecie się na granice z terenami niczyimi. Biedronkowe Pole i Księżycowy Blask doniosły ostatnio o zwiększonej aktywności samotników w tej okolicy. Miejcie się na baczności. – ogon zastępczyni zadrgał, kiedy przypomniała sobie jeszcze jedną informację – Dodatkowo, starsi skarżyli się na brudne posłania i problemy w wyłapaniu pcheł. Skrzelikowa Łapo, Kazarkowa Łapo i Cyrankowa Łapo - dzisiaj zajmiecie się wymianą legowisk i pomocą starszyźnie.
Po zakończeniu wydawania poleceń, kocica wydawała się być szczególnie zadowolona. Dumnie wypięta pierś, nienaganna postawa. Na swój sposób czarno-biała czuła wobec starszej respekt, a także wdzięczność. Wszakże kotka nie musiała jej wychowywać. Mogła ją bez problemu oddać w łapy swojej siostry, Kotewkowego Powiewu i wrócić do rutynowych obowiązków zastępczyni Klanu Nocy. Jednak coś wciąż trzymało ją obok Nimfy. Być może było to związane z tą samą rzeczą skrytą głęboko w zielonych oczach Tuptającej Gęsi. Zawsze kiedy na nią patrzyła, mimo widocznego w tafli jej spojrzenia odbicia Nimfy, nigdy nie czuła, aby kotka patrzyła bezpośrednio na nią. Za każdym razem jednak, kiedy obracała się za siebie by sprawdzić, czy może coś za nią jest, coś czego ona sama nie widziała, zawsze spotykała jedynie pustkę. Nie było jej z tego powodu smutno. Skryty w oczach zastępczyni sekret był poza zasięgiem jej młodego móżdżku i chudych łapek, nieuchwytny i ciężki do wyczucia. Ale cały czas obecny.
***
teraźniejszość
– Teraz wrócimy do obozu, odłożymy zwierzynę i możemy uznać nasz trening za zakończony. – Powiedziała Gąska, przerywając ciszę, która panowała pomiędzy nimi od dłuższego czasu. – Z pewnością przyda Ci się chwila odpoczynku, przed tym, jak nauczę Cię wspinaczki na drzewa. Mimo iż na naszych terenach nie ma tak dużo drzew, jak dla przykładu na terenach Klanu Wilka, jednak ów umiejętność może Ci się przydać wiele razy.
Nimfia Łapa już jakiś czas temu dostąpiła zaszczytu ceremonii na uczennicę. W dodatku jej mentorką została Tuptająca Gęś - ta sama kotka, która ją wychowała. Treningi z nią były dobre i mimo sporych wymagań, uczennica dawała radę im sprostać. Miała u niej dług za wychowanie i uratowanie przed głodem. Od Karasiowej Łapy, teraz zwanej Karasiową Ławicą, dowiedziała się o swoim prawdziwym pochodzeniu. Od tamtego czasu nie ciążył na niej tylko dług wobec zastępczyni, ale także jej faktycznej matki - czarno-białej samotniczki o imieniu Serwal, która ostatkami sił oddała ją w łapy Klanu Nocy. Istniała spora szansa, że matka oddała za nią życie. Byłoby to najbardziej prawdopodobne, zważając na Porę Nagich Drzew, jak i wycieńczenie organizmu po porodzie. To właśnie pchało ją do przodu. Czuła, że musi sprostać narzuconym na nią oczekiwaniom, by chociaż w małym stopniu zyskać poczucie, że odpłaciła się obu kotkom.
– To dobry pomysł, Tuptająca Gęsio – przytaknęła mentorce, nieco niewyraźnie przez trzymaną w zębach ukleję.
Ukleje, zgodnie z informacjami, które otrzymała niegdyś od piastunki, były niedużymi, srebrnołuskowanymi rybkami, lubującymi się w życiu w ławicach i pływaniu blisko powierzchni wody. Charakterystyczne koła rozchodzące się po tafli w trakcie ich żeru bardzo ułatwiały ich połów. Nie było to jednak najchwalebniejsza zdobycz - ani rozmiarem, ani trudnością nie należała do ciężkich ryb. W dodatku, według vanki, nie należały one do najsmaczniejszych czy najodżywniejszych ryb. Szlachetności też w nich nie dało się doszukać. Kątem oka widziała nieco rozmazany obraz zwisającej z jej pyska ryby, o nietrzeźwym wyrazie pyszczka. Za to jej mentorka złapała okonia - pięknego, dużego, o mieniących się zielenią i złotem łuskach. Cudowny okaz, na którego widok niejednemu wojownikowi ślina ciekłaby strumieniami. Chociaż, w aktualnych realiach takie stwierdzenie nie było korzystne. Od tragicznego wydarzenia w obozie, podczas którego doszło do aż trzech śmierci, wojownicy byli czujni i niespokojni. Ślinotok był jednym z objawów klątwy. Podobnie jak strach przed wodą. Coraz mniej wojowników decydowało się na polowania blisko jeziora czy rzeki. O wiele bezpieczniej było mieć możliwość ucieczki, gdyby ktoś z ich pobratymców doznał podobnego ataku agresji jak martwa już Błotnista Plama. Teraz co rusz przy korycie rzeki siedział jakiś wojownik, a niektórzy nawet pływali, próbując swoich sił w polowaniu jak wydry. Niektórzy starsi, jak Pszczela Duma, uważali, że podwyższony poziom wody ma być znakiem od Klanu Gwiazdy i pomóc im w tych trudnych czasach. Z podobnego założenia wychodziła Bratkowe Futro i Wodnikowe Wzgórze, którzy uporczywie starali się znaleźć pocieszenie w tych ciężkich i niesprzyjających im chwilach. Część wojowników to podłapała, powtarzając sobie tę nowinkę dla otuchy.
– Przepraszam? Przepraszam?! – dobiegło ich wołanie z dołu rzeki.
Spojrzenia obu kocic skierowały się niczym zsynchronizowane w stronę dochodzących dźwięków. Tuż przy brzegu koryta, po klatkę piersiową w wodzie stała Nenufarowy Kielich - jedna z młodszych wojowniczek, a jednocześnie koleżanka Nimfiej Łapy. O ile z większością kotów z legowiska uczniów utrzymywała neutralne relacje, tak przez swoje zdystansowanie i poświęcenie treningowi nie miała czasu na zawarcie bardziej emocjonalnie angażujących znajomości. Jedynie z Nenufarą, jeszcze kiedy nosiła człon “Łapa” udało jej się złapać bliższy kontakt. Niestety, niedługo po jej mianowaniu uczennica została wojowniczką i opuściła ich dotychczas dzielone leże.
Teraz stała zanurzona w rzece, mimo szarpnięć nie mogąc się ruszyć. Nimfie z trudem udało się dostrzec, jak pod ciemną i wzburzoną taflą, rosną ciasno oplecione wokół łap wojowniczki rośliny. Przez podniesiony z podłoża muł i odbijające się w wodzie niebo ciężko było jednak określić jej gatunek.
– Nimfia Łapo! – zawołała do młodszej Nenufarowy Kielich, po rozpoznaniu stojącej w górze uczennicy.
Na jej mordce od razu wymalował się uśmiech zmieszany z ulgą.
– Nenufarowy Kielichu, co ty tam wyprawiasz? – zapytała zastępczyni, marszcząc brwi.
Z lekko uchylonego pyszczka, z którego uciekały zmęczone szarpaniną z zieleniną wydechy, uciekł speszony śmiech, a sama wojowniczka odwróciła wzrok w bok, po spostrzeżeniu kto stał obok Nimfiej Łapy. Uczennica domyślała się, że bycie znalezionym w plątaninie wodorostów przez samą zastępczynię nie było najprzyjemniejsze.
– Nimfia Łapo, chodź. Musimy ją wyciągnąć – pokręciła łbem mentorka, z lekkim zażenowaniem patrząc na nieporadnie wykrzywiającą się łaciatą – Popilnujesz też mojej ryby? – dodała, upuszczając przed nią swoją zdobycz.
Orientalka nie miała za dużego wyboru. Zgodnie z prośbą kotki przystanęła na górnym brzegu, by przypilnować ich pożywienia, podczas gdy Tuptająca Gęś zeskoczyła niżej, ostrożnie zjeżdżając po błocie. To był mądry ruch z jej strony. Ktoś musiał z góry obserwować teren, a także zająć się rybami. Utracenie ich przez jakiegoś głodnego ptaka byłoby bardzo niekorzystne dla całego Klanu Nocy.
– Musisz podnieść przednią łapę, wtedy będę mogła rozerwać pędy – poinstruowała młodszą wojowniczkę, po zagłębieniu się w wodę.
Niebieska podniosła kończynę, nieco pokracznie przechylając się na bok. Szybkim ruchem pazurów zastępczyni udało się uwolnić jej omotaną łapę. Pozostałe poszły już łatwo. Kiedy Nenufarowy Kielich odzyskała częściową kontrolę nad ciałem, cały proces wyplątywania się bardzo przyspieszył. Po chwili wojowniczka była wolna.
– Dziękuję! – miauknęła radośnie, świecąc szparą między zębami.
Zastępczyni skinęła jej głową.
– Dacie radę wyjść? – spytała Nimfia Łapa, nachylając się nad krawędzią.
– Na pewno! Tylko ty do nas nie wpadnij – zapewniła ją mentorka, podejmując pierwszą próbę wspięcia się.
Minęło trochę czasu, nim obu kotkom udało się wspiąć na górę po błotnistym, lepkim podłożu. W międzyczasie zaczął padać deszcz, miarowo przybierający na sile. Nenufarowy Kielich ruszyła za Tuptającą Gęsią, wyrównując swój krok z Nimfią Łapą.
– Twoja mama jest bardzo silna! – przyznała Nenufarowy Kielich, posyłając koleżance ciepły uśmiech.
– To nie jest moja mama – poprawiła ją niebieskooka, językiem poprawiając zwisającą z jej pyska ukleję, która przez rozmowę zdążyła się wysunąć.
– Oh… faktycznie. Wybacz, Nimfia Łapo, zapędziłam się – przeprosiła nieco zakłopotanym głosem.
Czarno-biała jedynie strzepnęła uchem, dając znać, że nie ma jej za złe tej pomyłki. Po chwili milczącej wędrówki, szczerbata znowu podjęła rozmowę.
– Dobrze, że pada. Nie chciałabym wrócić cała ubłocona do obozu! Jeszcze by mnie z kimś pomylili…
– Fakt – odpowiedziała Nimfia Łapa, ignorując drugą część wypowiedzi wojowniczki. Nie chcąc jednak sprawić przykrości Nenie, dodała: – Jak się tam znalazłaś? Próbowałaś znaleźć więcej pnączy do ozdoby?
Burą charakteryzowała nietypowa garderoba, składająca się z omotanych wokół jej ciała i ogona roślin. Zamyśliła się, otrzepując futro z zebranych na nim kropelek deszczu.
– Chciałam po prostu zapolować i nie, nie szukałam nowych pnączy… Mój kielisznik wystarczy. Szkoda tylko, że jeszcze nie kwitnie – przyznała smętnie, łapą poprawiając parę obsuniętych liści z pyska. – I tamte wcale nie były takie miłe jak moje! – fuknęła żartobliwie.
– Rozumiem – wymruczała przez zęby w odpowiedzi. – Będziesz jeszcze próbowała coś złowić?
– Jasne, że tak! – Nenufara wypięła z zadowoleniem pierś – Planowałam się od was odłączyć w trakcie powrotu do obozu. Oh, właściwie to już jesteśmy dość blisko. Jeszcze raz dziękuję za pomoc, do później! – zawołała, skacząc w pobliskie szuwary.
Kocica idąca z przodu zwolniła nieco kroku, aby znaleźć się bliżej uczennicy.
– Myślisz, że znowu gdzieś utknie? – spytała Nimfia Łapa, obserwując, jak ostatni pęczek włosków z czubka ogona Nenufarowego Kielicha znika w bujnej roślinności.
<Gąsko?>

[2891 słów]

[przyznano 58%]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz