Jej były mentor właśnie zajmował się Wężowym Pyskiem z wyczerpaniem. Twierdził, że sobie sam poradzi, gbur. Coraz częściej tej Pory Zielonych Liści Mgiełka czuła się odtrącana od leczenia innych kotów. Nie podobało się jej to, ale co mogła zrobić? Mimo że awansowała na stanowisko asystenta medyka, to nadal właśnie była tym asystentem. W legowisku rządził Poranna Zorza. Ciekawiło ją, czy to nadal przez incydent z kocimiętką. Przecież już odpokutowała swoje! Dawno! Układała właśnie zebrane niedawno zioła. Musieli teraz pouzupełniać zapasy, bo niedługo miała przyjść Pora Opadających Liści. Wyrzucała roślinki, które miały się już nie przydać, a dokładała te nowo zebrane. Westchnęła i przetarła oczy. Czuła się nieco zmęczona, mimo że nie miała za bardzo czym. Po prostu tak było i już. Nagle jej uszy zarejestrowały dźwięk wchodzenia do legowiska medyka. Wyjrzała ze składziku i jej oczom ukazała się kaszląca Wrzosowa Polana. Od razu do niej podeszła i nakazała usiąść na posłanie. W tej chwili przybył Poranna Zorza, zmierzył wzrokiem dawną uczennicę i nakazał się odsunąć. Co za gbur! Nie wolno tak traktować Mgiełki! Nie jej! Wściekła spojrzała na niego, a jej lewa powieka zaczęła drgać. Zacisnęła zęby. Nie będzie robić scen dawnemu mentorowi przy pacjentach, potem się tym zajmie. Jej wzrok powędrował za Wężowym Pyskiem. Poranna Zorza skończył już z poprzednim pacjentem, więc zajął się następnym, zamiast przekazać to zadanie kotce. Pff.
- Mglisty Śnie przynieś mi wrotycz marunę, kocimiętkę, lubczyk z floksem i wrotycz. Najlepiej weź, je zmieszaj i rozdrobnij, a nie jak zawsze. - Co. On. Jej. Się. Tak. Czepia? Jakim prawem?!
- Perfekcjonista się znalazł - Mgiełka prychnęła na kocura i z morderczym wzrokiem odeszła. Nie będzie jej tu dziad rozkazywał. Mimo to postanowiła się go posłuchać. Może faktycznie to ułatwiłoby przełykanie? Nie zastanawiała się nad tym nigdy, jednak racji płowemu nie przyzna. Po jej trupie. Szczególnie kiedy ten coś do niej ewidentnie ma i nie mogą się dogadać. Wzięła potrzebne roślinki i wróciła do pacjentki wraz z o zgrozo Poranną Zorzą. Rozdrobnione ziółka położyła na liściu przed Wrzosową Polaną, a do ich legowiska akurat wszedł kolejny pacjent. Był nim Iskrzący Krok. Co dzisiaj za zbiegowisko u medyków. Szybko, zanim były mentor zdążyłby, powiedzieć "mysz", podbiegła do pacjenta. Po krótkim wywiadzie stwierdziła, że cierpi na wyczerpanie. Już dzisiaj drugie. Co im wszystkim się zadziało? Mimo to poszła po potrzebne ziółka i po drodze napotkała wkurzony wzrok medyka. Uśmiechnęła się wrednie i wróciła do swojej pracy. Nareszcie coś innego niż układanie ziół i ich przynoszenie. Czuła się, choć troszkę poniekąd spełniona. Wygrała tę rundę z Poranną Zorzą.
***pożar był***
Siedziała. Milczała. Patrzyła przed siebie. Nie miała ani jednej łzy w oczach. Mieliście tak kiedyś, że czuliście tyle emocji na raz, że nie potrafiliście okazać żadnej z nich? Tak właśnie miała Mgiełka. W środku niej buzowały przeróżne stany emocjonalne, jednak na zewnątrz była niczym z kamienia. Wszyscy wspominali poległych w pożarze w tym Poziomkowy Blask - jej ojca, a ona nic. Patrzyła się na jego zwęglone ciało. Nie czuła nic albo czuła wszystko. Sama nie wiedziała. To było okropne, bo powinna coś czuć, natomiast ona tylko potrafiła siedzieć. W tle słyszała obelgi idące z pyszczka jej mamy w stronę Aroniowej Gwiazdy. Była bardzo zrozpaczona. Natomiast Mglisty Sen nie czuła nic. Ona przynajmniej się wychowywała z ojcem, ale jej młodsze tfu rodzeństwo już tego przywileju mieć nie będzie. Poczuła ukłucie żalu, gdy lider odszedł od ciała syna tylko przez jej matkę. Czemu w ogóle zwróciła na to uwagę? Nie wiedziała, ale podejrzewała, że, dlatego że ta sytuacja przypominała jej obelgi idące od cienia. Pamiętała, jak się poczuła, jednak o liderze tego mówić nie można. Po prostu ot tak odszedł. Westchnęła i spojrzała na niebo. Możliwe, że jej tata teraz tam jest. Jest tam, gdzie pewnej nocy pokazywał jej gwiazdy. Znów poczuła kolejne ukłucie. Nie może pozwolić sobie na kolejne paranoje emocjonalne. Ostatni raz spojrzała na Poziomkowy Blask. Nie wiedziała, co ma sobie wyobrażać, o czym myśleć. Nie chciała myśleć, ale jak najszybciej się stąd ulotnić. Przeżyć żałobę, ale niestety nie zamierzała sobie na to pozwolić. Musiała być twarda i silna. Wstała i skierowała się w stronę lasu. Musiała pobyć sama. Rzuciła jeszcze matce mordercze spojrzenie, w końcu to ona rzucała obelgami w stronę Aroniowej Gwiazdy. Nie ukrywała tego wszystkiego, co miała w sobie, jak Mgiełka. Poczuła dla niej pogardę. Mglisty Sen była od niej silniejsza. Odeszła.
***
Szła już kolejne uderzenia serca. Szła przed siebie bez wyższego celu. Szła po prostu, by iść. Nie czuła nic. Jej łapy rytmicznie uderzały o ziemię. Oddech równomiernie wychodził z płuc. Spojrzała w stronę kolejnych drzew. Było ich tak wiele. Czy drzewa i rośliny czuły? Raczej nie, a co jeśli jednak tak, tylko koty o tym nie wiedzą? Zamknęła oczy. Zatrzymała się. Nie może tak myśleć, ale o czym innym miała myśleć? Postanowiła wejść na jedno z tych drzew. Ot tak po prostu pod wpływem impulsu. Czuła, jak jej pazury wbijają się w korę drzewa. Przypominało to, jak w jej serduszko ktoś cały czas wbijał takie właśnie pazury. Teraz stała się na to odporna. Nie można jej zranić, ale wyobraziła sobie tą małą strachliwą, bezbronną i wrażliwą Mgiełkę. Była taka naiwna. Była inna, była kochana. Ta Mgiełka taka nie jest. Poczuła łezkę, która spłynęła samotnie po jej policzku. Wdrapała się na drugą gałąź, a wtedy już takich łez było więcej. Nie wiedziała, czemu płacze, przecież nic nie czuje. Mgiełka nic nie czuje. Czuła, ale sama nie wiedziała co. Teraz jej już nikt nie zachce. Jest bezuczuciową medyczką, która tylko potrafi się złościć. Nikt nawet po niej by łzy nie uronił. Westchnęła i starła łapką swoje łezki. Przypominały jej o dawnej sobie. Płakała w kociarni. Imbir mówił, by dorosła i tak się stało. Dorosła i jest teraz częścią tego chorego świata. Nie chciała, by tak było, jednak już nie miała na to wpływu. Skuliła uszy, po czym położyła się na gałęzi. Nie chciała teraz wracać do obozu. Jeszcze nie teraz. Musiała być sama.
Wyleczeni: Wężowy Pysk, Wrzosowa Polana, Iskrzący Krok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz