- Pleplasam panią. Mama mufi se nie mosemy jesce jesc miesa. - wyjaśnił kocurek. Liczył, że kotka zrozumie, bo naprawdę nie chciał wyjść na nieuprzejmego. Postanowił naprawić swój błąd, wpadając na świetną opcje, jak poprawić humor szylkretowej. - Pobafis sie se mna? Ploseee!
Cicha skrzywiła pysk. On chciał co? Z nią się bawić? Przecież wystarczyło przygnieść go łapą i już po zabawie!
Zerknęła na Szyszkę, która gdy podłapała jej wzrok, zachęciła ruchem głowy do opieki nad jej synem. Ha, dobre sobie!
Widziała jak młody wierci w niej dziurę spojrzeniem. Pokręciła więc głową na znak odmowy.
- Cioooo? - Mruknął rozczarowany. - A dlaciegooo?
Cicha przewróciła oczami. Podeszła do kocurka bliżej i łapą sięgnęła po żołędzia leżącego niedaleko nich. Potoczyła go ku młodemu.
Chwilkę na niego patrzył, po chwili rzucając się, i odrzucając niebieskiej.
Chwila. Chwilunia, chwileczka! Czemu on jej go oddał? Przecież dała mu to do zabawy samemu z sobą!
Zmarszczyła nos, łapą odepchnęła żołądź od siebie, ku Orzełkowi. Bawili się tak, póki Szyszka nie zawołała dziecka do siebie. Cicha zniknęła jej z oczu w ułamku sekundy, chcąc oddalić się od bachorów.
✨Skip time✨
Od rana padał ten cholerny deszcz! Zalewał wszystko, WSZYSTKO! Wszędzie błoto, a liście z trawą lepiły się do łap i futra. Dramat, Cicha nienawidziła Pory Oppdajacych Liści za te małe szczegóły. Gdyby żyli nie na płaszczyźnie, a pod jakąś górą, na pewno by ich zalało. Ba, teraz prawie mogą sobie pływać w trawie, a co dopiero w jakiejś innej lokalizacji?
Cicha warknęła bezgłośnie pod nosem. Znowu musiała czyścić łapy z nadmiernej roślinności. A zresztą, nie będzie tego robić. W nosie ma swój wygląd. Tylko, że... Wojownicy leniuchy jedne spali na górze, w koronach drzew. Z dala od mokrej ziemi, nie to co ona, zmuszona wręcz do zostania u podnóża jabłoni i spania pod krzewami
Otrzepała ciężkie, mokre futro, ruszając przed siebie. Deszcz padał jej w oczy, więc je przymykała, oraz do pyska, kiedy próbowała wychwycić jakieś zapachy, ale na daremno.
Usłyszała za to, wśród szumu deszczu, kroki. Szybki bieg, w jej kierunku. Po kilku uderzeniach serca dostrzegła niebiesko-białe futro. Kocurek pędził pomiędzy smugami deszczu, więc Cicha odsunęła się na bok tak szybko, na ile pozwalały jej trzy łapy.
Za nim przybiegł jej brat. Kremowe gówno znane jako Jabłko. Jako pierwszy z ich rodzeństwa został wojownikiem i nie omieszkał się wytykać pierworodnej, czyli jej, swojej wyższości. Brzoskwinki nie tykał, w końcu medycy uczą się dużo dłużej od wojowników. No cóż, ale są przecież takie wyjątki jak Cicha!
Jabłko posłał jej zmęczone, ale nadal gardzące nią spojrzenie. Szepnął coś swojemu uczniowi, by po chwili ruszyć ku niej.
- Oh, a ty nadal na ziemi? Czemu nie wejdziesz na górę? - Miauknął wrednie.
"Zmokły szczur", pomyślała Cicha.
- Nie podoba mi się twój wyraz pyska. - Skomentował. - Pewnie wyzywasz mnie w myślach.
"O tak, kremowe gówno owinięte w coś co nazywa sierścią". Cicha była zgryźliwa, czasami nawet bardzo. Nie musiała uważać na to, co mówi, bo zwyczajnie nie mogła. W myślach każdy jeden kot był obrzucany jakimiś uwagami, albo przemyśleniami.
- Pf, przesuń się i patrz, jak należy wchodzić na drzewo. - Polecił pierworodnej, mijając ją, by wejść do legowisk.
Cicha pomyślała sobie, "a zeby ci jabłko na łeb spadło a ty razem z nim". Żeby było tak zabawnie i ironicznie.
Niestety, owoce były po stronie Jabłka, kocur po chwili znalazł się na górze. Grrr.
Cicha westchnęła. Pokuśtykała do swojego krzaka, pod którym spała. Było już późno, a ona, tulgając w tę i tamte jabłko, ułożyła się. Nie zauważyła nawet, kiedy zaczęła być obserwowana przez syna liderki.
<Orzełek? Idziemy w spanko? ^^>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz