*gdy była zima*
– Pobawmy się, może porzucamy śnieżkami?- Proponuje Tuptająca Łapa. Czy uczniom wypada? Nie wiem.
– A możemy? W końcu jesteśmy już uczniami, a nie kociakami - mówi Świerszczowa Łapa.
– Możemy, możemy! - Brązowa wstaje. - No Niebo, co ty na to?
– Dobrze-e, w końcu nie ma-amy nic do roboty-ty? - Wstaję i podchodzę do siostry. Burzowa Łapa wychodzi z legowiska uczniów. Podchodzi do nas bliżej.
– Co planujecie? Słychać was aż w legowisku. - Ziewa lekko. Patrzę na nią zdziwiona, przecież jest dość chyba długo uczniem. - No co?
– Chcemy porzucać się śnieżkami. - Mówi po chwili Świerszczowa Łapa. Chyba z nami się chce pobawić? Jak się zgadzam.
– Rzucanie. - Uśmiecha się lekko. Niebieska śmieje się pod nosem. Otwieram pyszczek by zapytać się dlaczego tak dziwne się zachowuje jednak kotka macha łapą by nie pytać się. - To co bawimy się? Ja jestem bardzo za!
– Zaczynamy! - Mówi głośno Tuptająca Łapa i lepi śnieżkę. Rzuca w Świerszczową Łapę. Odbiegam od nich kilka ogonów dalej. Niespodziewanie dostaje śnieżką w bok. Obracam się w kierunek, z którego pewnie leciała śnieżka. Lepię śnieżkę i celuje w białego. Śnieżka nie trafia w niego tylko w jakiegoś rudego wojownika.
– Bachory, uważajcie, co robicie! - Warczy rudy wojownik. Burzowa Łapa obraca się w jego stronę i pokazuje mu język. Kładę uszy na głowie.
– Nie bądź taki mysim móżdżkiem Wiewiór, uważaj na śnieżki. - Patrzę na nich trochę zdziwiona, chyba się nie lubią. Kiwam głową w bok i rzucam w Tuptająca Łapa śnieżką.
– Odegram się. - Śmieje się brązowa. Uśmiecham się i uciekam w tył. Czuje śnieżkę w tył głowy. Obracam głowę w stronę osoby, która rzuciła. Tata! Lepię śnieżkę uśmiechnięta. Macham ogonem zadowolona. Zabawa jest cudowna! Rzucam w stronę Taty Orlika. Śnieżka niestety trafia w Konwaliowe Serce. Czarna kotka z białymi plamami patrzy na mnie zdziwiona. Tata śmieje się cicho. Skoro on się śmieje to nie zrobiłam nic źle? Nie chciałam nic złego zrobić.
- Przep-raszam! - Patrzę smutna na asystentkę medyka. Kotka przewraca oczami. Nie ma do mnie pretensji?
*** (przed pożarem) ***
Trening był męczący, słońce świeciło mocno. Kątem oka patrzę na legowisko medyków. Ciekawe czego oni się uczą? Pewnie ziół ale jakich dokładniej? I jak długo? Zamiast polowania pewnie uczą się o ziołach, czy innych takich. Albo jak duża mają pamięć? Zapamiętać nazwy ziół, i potem ich używać! I mieć odpowiedzialność za klan. W końcu jak się pomylą to może się źle skończyć. Polowanie i walka wydają się trudne, a zioła wydają się jeszcze trudniejsze. Codziennie niby każdy mija rośliny jednak kto wie co to? Pewnie medycy. Podziwiam ich, że tyle umieją.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz