Zamrugał dwa razy, słysząc propozycję lidera. Spojrzał podejrzliwie na mentora, upewniając się, czy to nie pułapka. Jednak w oczach starszego kota dojrzał jedynie zmęczenie i zirytowanie.
— Chętnie — odparł w końcu.
Lider spojrzał na niego poważnie, a potem kazał podążyć mu za nim. Kawcza Łapa wyjątkowo nie protestował i grzecznie szedł za kocurem. Nie miał okazji walczyć odkąd pogonili przydupasy Stwórcy. Na samą myśl o tym kocurze mimowolnie zadrżał. Położył zjeżoną sierść. Widząc, że lider się zatrzymał, także przystanął.
— Nawet śmierdzą jak zające. — stwierdził Kawka.
— No to potraktuj go jak zająca, a nie tak sterczysz. — mruknął lider.
Kawcza Łapa przystanął w pozycji łowieckiej. Burzak, który jeszcze nie spodziewał się co mu grozi, wąchał spokojnie kwiatka. Skupiony na nim nie wyczuł czającego się Kawkę.
— Zad niżej.
Czarny wywrócił oczami na uwagę mentora. Skoczył. Pazurami zarył w cielsko Burzaka. Ten pisnął, strącając go.
— Gorzej ci? — syknął kocur. — Z was Wilczaków już takie tępe mysie bobki, że kota od królika nie rozróżniacie?
Kawcza Łapa prychnął.
— Sam jesteś mysi bobek.
— Iglasta Gwiazdo, ogarnij swojego ucznia. — warknął Lamparci Skok. — No chyba, że młodzik już cię przerasta.
— Kawcza Łapa i ja mieliśmy poćwiczyć walkę, ale przez mój stan potrzebujemy kogoś innego... Chyba nie przerasta cię walka z uczniem? — mruknął Iglasta Gwiazda, obserwując bacznie wojownika.
Lamparci Skok położył uszy.
— Oczywiście, że nie.
— No to Kawcza Łapo pokaż na co cię stać. — liliowy podszedł do niego bliżej i dodał szeptem. — Przeoraj mu pysk.
Czarny kiwnął łbem energicznie. Przyjrzał się uważnie Burzakowi. Wiedział, że tą szybsze od nich, ale mniej zwinne. Kawka uśmiechnął się chytrze. Las był na jego korzyść. Wojownik nie miał jak się rozpędzić. Widząc bacznie obserwującego go brązowe ślipia prychnął i zaatakował. Nim jednak zdążył dosięgnąć pazurami pyska Burzaka ten przycisnął go do ziemi.
— Nie patrz się tam, gdzie chcesz zaatakować. Tylko mysie bobki tak robią. — pouczył go Lamparci Skok, puszczając.
Kawcza Łapa w odpowiedzi trzepnął ogonem. Przemądrzały Burzak się znalazł.
— Aha, to gdzie mam niby patrzeć? Na niebo? — syknął.
— Oczywiście, że na przeciwnika. — burknął jego mentor. — Ale nie tam gdzie masz zamiar zaatakować.
Kawka wywrócił oczami. Patrz, ale nie patrz. Stój prosto, ale zgarbiony. To wszystko nie miało sensu. Zaatakował ponownie, ale skończyło się to podobnie co pierwszy raz. Drugi tak samo. Trzeci jeszcze gorzej. Coraz bardziej rozdrażniony Kawka radził sobie coraz gorzej. Ogon kiwał mu się na boki, a z pyska wylatywały coraz gorsze obelgi. W końcu zły na cały świat wykrzyczał, że oni obydwoje są głupi i uciekł płakać. Schował się w swoim legowisku, zagrzebując mchem. Słysząc wołanie mentora, jeszcze głębiej w mchu. Udawał, że go nie istnieje, mając nadzieję, że lider nie będzie mu wypominał jego wielokrotnej porażki. Słysząc nadchodzące kroki, napiął się cały.
— Kawcza Łapo...? — usłyszał.
— Idź sobie! Pośmiej się ze mnie z kimś innym! Zostaw mnie! Idź sobie, słyszysz?! — zaczął się wydzierać.
Nie chciał jeszcze bardziej się upokorzyć przed mentorem. Płacz nie przystoił tak dorosłemu kocurowi jak on. Zamiast krzyku, opieprzu czy odchodzących kroków usłyszał, jak lider siada.
— Ogłuchłeś? Zostaw mnie!
Iglasta Gwiazda nie zareagował.
— Zostaw mnie! Nie udawaj, że ci zależy! N-nie jestem twoim Wilczym Sercem! L-leć... leć do Wróblowego Serca! Słyszysz? Idź do niego! Ja nie jestem N-nim! — głos mu się zaczął łamać.
Rozpłakał się na dobre.
<Iglasta Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz