Bycie w klanie nocy co prawda nie było takie straszne, jednakże było kilka osobników, które działały młodej bengalce na nerwy. Co prawda oczywistym wręcz faktem było to, że kotka do nader spokojnych istot nie należała, jednakże obelgi trzymała za zębami. No... do czasu. Szybko pojęła kogo mogła mieszać z błotem bez większych konsekwencji, aniżeli uwaga słowna, zaś których kotów musiała unikać, by nie skończyć jako przynęta na ryby.
Właśnie, te śmierdzące, obrzydliwe płetwiaki przyprawiały ją o odruch wymiotny, jednakże tylko z wierzchu. Jak się okazało, ku ogromniastemu zdziwieniu koteczki, miały one potwornie smaczne mięso, jednakże najpierw trzeba było przebić się przez obrzydliwą warstwę łoju oraz rybich łusek.
Pierwszym stworzeniem, które miało styczność z jej paskudnym charakterkiem, jak można się domyślić była jej siostra, drugim zaś Truskawkowa Łapa, uczeń medyka. Co prawda samą Słodki Język bardzo lubiła, jednakże jej uczeń to było apogeum upośledzenia umysłowego.
- Spadaj ode mnie rybojadzie! - wrzasnęła koteczka, machając wściekle łapkami z wysuniętymi pazurkami, które praktycznie mogły zrobić uczniowi tyle, co nic - Pod ogon se wsadź te ziółka! - wrzeszczała, gdy kocur chciał wepchnąć jej jakąś miętę czy inne tałatajstwo prosto do pyska. Miał szczęście, że nie było tutaj jej mamusi! Z pewnością by mu nastukała i obdarła dupsko ze skóry.
- Jedz to ty mała cho... CZY TY MNIE WŁAŚNIE UŻARŁAŚ?! - cóż, Zboże nie przebierała w środkach i gdy ten zapasiony pajac przekroczył cienką czerwoną, ta szybko wbija swoje kiełki w jego śmierdzące łapsko.
Krew trysnęła, plamiąc futra obu kotów, zaś wrzask Truskawkowej Łapy chyba dało się słyszeć w całym obozie.
- Rybiszczcze! Pomóż! - zawołał, na co bengalka jeszcze mocniej zacisnęła szczęki powodując, że krew zaczęła kapać z rany jeszcze bardziej intensywniej, zaś nerwowe ruchy łapą kremowego stały się jeszcze bardziej agresywne. W końcu Zboże puściła i odskoczyła o kilka długości ogona od przyszłego medyka.
- Jesteś jakiś powalony - zaśmiała się ostentacyjnie - W dupie ci się poprzewracało i wymyśliłeś sobie własnego boga? Cooo? Mamusia nie kochała? Ojeju, tak mi przykro - ryknęła gromkim śmiechem, zaraz jednak przybrała minkę słodkiego kociaka, gdy usłyszała szelest przy wejściu. Widząc jakiegoś kocura, którego kojarzyła jako Jesionowy Wicher, szybko podbiegła do kocura, wtulając się w jego łapę.
- T-ten n-niedobry p-pan i j-jego R-rybis-sc z-zrobił mi a-ałka... - zakwiliła, starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco. Łezki zagościły w rogach jej oczek, gdy wtulała się w wojownika.
- Czy to prawda, Truskawkowa Łapo? - groźne syknięcie syna Oblodzonej tylko utwierdziło ją w przekonaniu, ze jej plan się udał.
< Jesionku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz