Wróciwszy z treningu, na który zabrała go Miedziana Iskra i brat Szafirkowa Łapa powitał go wesoły do granic możliwości Ostrokrzewik, który już na samym starcie rzucił się na niego, krzycząc coś w stylu "Broń się, Leszczyn!", po czym złapał go za ucho, rozpoczynając zapasy. Kocurek zaśmiał się cicho, odpychając go łapkami. Mocowali się tak przez doprawdy długą chwilę, Leszczynka bardzo dziwił fakt, skąd jego braciszek ma tyle w sobie wigoru i energii, jednakże jeszcze bardziej zdziwił go fakt, gdy przed nimi pojawił się Iglasta Gwiazda, ich tata.
- I jak? Pochwaliłeś się już braciom? - miauknął liliowy kocur, szturchając kremowego w bok, na co ten nastawił uszu, zaś jego wąsy zadrżały.
- Tata powiedział, że dzisiaj zostanę mianowany! - wypiął z dumą klatkę piersiową, pusząc się. Rudzielec był bardzo uradowany tym, co właśnie usłyszał, natychmiast przytulił brata, uśmiechając się pogodnie, co prawda po cichu liczył, że to on zostanie jako pierwszy mianowany, mimo tak ogromnych zaległości, które powoli nadrabiał. Wiedział jednak, że szczęście jego kochanych braci, to też jego szczęście. Uśmiechnął się łagodnie, pogratulował jeszcze raz, po czym podreptał w swoją własną stronę, wprost do stosu ze zwierzyną, skąd wziął słowika i przy okazji natknął się też na Słonecznego, Przygasającą i Żabkę siedzących nieopodal.
- D-zień dobry! - miauknął w stronę starszego rodzeństwa z lekkim uśmiechem na mordce. Już wziął swoją porcję jedzenia, po czym chciał odejść w swoją stronę, by zjeść w spokoju, jednakże został powstrzymany.
- Hej, Leszczynku, chodź do nas - miauknął Słoneczny Zmierzch, machając zachęcająco kitą, po czym przesunął się w bok. Kocurek skorzystał z tej propozycji, przepraszając, że przeszkadza i siadając grzecznie na przeciwko Żabki, zaś pomiędzy starszym rodzeństwem.
- N-nie j-jesz Ż-żabko? - miauknął, spoglądając z zaciekawieniem na kotkę, która jako jedyna nie miała przed sobą żadnej piszczki.
- Nie, Leszczynku, miałam ochotę na słowika, jednak nie mogłam takowego znaleźć. Poczekam, może sama na niego zapoluję - uśmiechnęła się kotka, liżąc przednią prawą łapkę.
- O-oh... - mruknął do siebie, po czym spojrzał ma swoją porcję. Przecież mógł wrócić i wziąć coś innego, mu nie robiło różnicy, jakie zwierzątko jadł, wszystkie były przecież pyszne! - W-weź, s-koro masz ochotę na s-słowika. Ja w-wezmę sobie j-jakąś myszkę, c-czy coś i-innego. Mnie t-to nie p-przeszkadza - miaukną, kładąc pod łapki wojowniczki ptaka.
- Ojej, jaki gentleman z mojego braciszka rośnie, no normalnie sama słodycz! - zawołała Przygasająca, łapiąc zażenowanego ucznia za policzek.
< Żabko? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz