Westchnęła cicho, opadając zmęczona na mokrą od deszczu trawę. Potrzebowała tylko... chwili odpoczynku. Zastane stawy od tak długiego leżenia w kociarni dawały jej się we znaki. Każda jej część ciała bolała niewyobrażalnie przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Dodatkowo, od jakiegoś czasu jej serce zaczęło pobolewać do tego stopnia, że nie raz w połowie marszu musiała przystanąć na moment, by złapać oddech i zwyczajnie się zregenerować.
Ignorowała jednak polecenia Kucykowego Ogona, by poszła do medyczki aby to sprawdzić. W końcu samo miejsce, w którym odczuwała ból i dyskomfort było już ostro niepokojące i Koniczynka ignorując polecenia mentora tylko pokazywała, jak bardzo jest lekkomyślna i naiwna, sądząc, że to przejdzie samo.
Teraz było podobnie, została odesłania do obozu, by odpocząć i zregenerować siły po kolejnym tego typu ataku, bury kocur był potwornie zmartwiony, do tego niedawno zginęła jego ukochana, więc Koniczynka ani śmiała dokładać mu jeszcze więcej zmartwień. Obiecała więc, że jak tylko odpocznie to uda się do medyczki po diagnozę, jednakże... nie chciała tego robić. Może to strach, może to niechęć do Jeżyka i wstyd przed spojrzeniem kocurkowi w oczy ją powstrzymywały, jednakże jedno było pewne - nie zamierzała nigdzie iść. Wiedziała, że robi źle kłamiąc, aczkolwiek w tym momencie nie potrafiła inaczej. Oparła główkę na łapkach, pogrążając się w we własnych myślach.
Dopiero gdy na jej nosie pojawił się mały kwiatek, podniosła głowę, spoglądając na białego kocura, który uśmiechał się łagodnie w jej kierunku.
- O-ostrzeń? - szepnęła zbyt zaspana i zmęczona, by jakkolwiek odróżnić swojego syna od jego ojca. Biały kot zaśmiał się cicho, spoglądając na kotkę wesołymi i błyszczącymi oczami. Pędzelki na jego uszach falowały w rytm wiejącemu wiatru, nadając mu jeszcze większego uroku.
- Nie mamo, to ja, Orlikowa Łapa!
Koniczynka oprzytomniała, ah, jak mogła pomylić własnego synka z jego tatą? Mimo wszystko uśmiechnęła się promiennie, liżąc go w nos.
- Mój mały orliczek... jejku, syneczku, jak ty żeś mi wyrósł, co? Stajesz się prawdziwym mężczyzną, skarbie - mówiąc to, podniosła się do siadu, z szokiem uświadamiając sobie, że uczeń jest teraz nawet zdecydowanie wyższy niż ona!
- Mamoooo, nie jestem już dzieckiem! - żachnął się, siadając obok rodzicielki i wplątując jej w futerko kwiatek. Zupełnie tak, jak ona kiedyś to robiła.
- Wiem, skarbie. No, a teraz pochwal się, jak idzie ci na treningu - miauknęła wesoło, zupełnie zapominając o wszelakich zmartwieniach, które ją dotykały.
< Orliku? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz