*przed zniknięciem Pójdźki*
Zrezygnowany włóczył się po lesie, szukając zwierzyny. Naprawdę próbował zrobić wszystko, żeby Cętka była szczęśliwa, ale powoli przestawał mieć siłę do znoszenia jej humorów. Potrafiła wyrzucić go rano z legowiska, tylko po to, żeby za parę chwil zapytać, gdzie był i powiedzieć, że zdążyła się zacząć martwić, a gdy już ją uspokoił, ofuknąć go o byle co. Najczęściej wtedy wychodził, a to żeby trenować z Leszczynkiem, a to zapolować i choć trochę zaspokoić wilczy apetyt partnerki (zresztą nie jadła wszystkiego, co to to nie, ponoć po myszach ją mdliło, a na sam widok wiewiórek robiło jej się słabo, więc musiał szukać nornic albo wróbli, które według Cętki były dużo delikatniejsze w smaku. Ku jego rozpaczy upodobała sobie też krety, ale mimo wszystkich skomplikowanych uczuć, które do niej żywił, nie miał zamiaru wstawać przed świtem, by na nie polować. Jeszcze by się przyzwyczaiła i co). Powoli zaczynało mu być wszystko jedno. Kocur pocieszał się w duchu, że jeszcze trochę i wszystko wróci do normy. Przynajmniej z Cętką.
A do tego jeszcze ten cholerny, lejący niemal bez przerwy deszcz… Zaraza.
Spróbował złapać trop. Zwierzyna była od niego dużo mądrzejsza, wiedziała, że w taką pogodę siedzi się w norze, a nie łazi jak mysi móżdżek po lesie. Już miał zrezygnować, przygotowując się mentalnie na kolejną porcję narzekań Cętki, gdy wyczuł znajomy zapach. Miedź. Dawno z nią nie rozmawiał, a każda okazja, żeby wrócić do partnerki później była dla niego zbawieniem. Zrobił parę kroków naprzód, szukając wzrokiem kocicy. Stała na skraju lasu, dobiegł do niego jej ciepły głos. I… rozmawiała z kimś?
Gałąź trzasnęła pod jego łapą, zwracając ich uwagę.
Długołapy, prawdopodobnie liliowy (był jeszcze brudniejszy niż Wilcze Serce) kocur spojrzał na niego z mieszaniną niechęci i zaskoczenia.
- Co to za dziwoląg? - zapytał swojej rozmówczyni. Miedziana Iskra wyglądała na trochę zmieszaną. Zanim zdążyła coś odpowiedzieć, czarny wyszczerzył kły do nieznajomego.
- Wilcze Serce, do usług. - Prezentowanie swojego paskudnego uśmiechu obcym kotom, nie wiedzieć czemu, zawsze poprawiało mu humor. Pręgowany kogoś mu przypominał, ale nie był w stanie skojarzyć kogo. Spojrzał pytająco na Miedź. Ufał jej, ale wolał, żeby sprawy były postawione jasno. Ale zanim zdążył rzucić jakąś żartobliwą uwagę, nieznajomy na niego warknął:
- Jak śmiesz nazywać się mieniem moich przodków?!
Czarnego zamurowało.
- Chuderlawy Skowycie - miauknęła Miedź, próbując ratować sytuację. Zastępca machnął na nią ogonem, ledwo powstrzymując śmiech.
- Mam do tego pełne prawo - powiedział, a jego głos zawibrował niebezpiecznie. Wyprostował się, uniósł wyżej ogon i uszy, a sierść na jego karku delikatnie się zjeżyła. Spojrzał zimno w niebieskie ślepia. - Twoja psia matka nie nauczyła cię manier?
- Nie obrażaj mojej matki - warknął liliowy, ale trochę mniej pewnie.
- Ty ją obrażasz. Wiesz na czym naprawdę polega bycie wilkiem? - Wciąż patrzył prosto w ślepia kocura, nie odwracając wzroku. - Na szacunku. Umiejętności podporządkowania się. Przełknięcia dumy wtedy, gdy to konieczne.
Zamilkł, czekając aż szczeniak spuści wzrok. Zabawne było tak go obserwować. Pewnie on wyglądał dokładnie tak samo wtedy, gdy młody i gniewny wkroczył na teren Klanu Wilka, szukając swojej Rodziny. Ten sam ogień w oczach i gwałtowność w łapach.
Kocur warknął coś pod nosem, ale odwrócił wzrok. Wilcze Serce się rozluźnił. Tak, na pewno znał go już wcześniej, ale ciągle nie potrafił sobie przypomnieć skąd. Chociaż, czy to było takie ważne? Był teraz psem z Klanu Burzy, który z jakiegoś powodu spędzał czas z Miedzianą Iskrą. Wspomnienia? Znali się wcześniej? A może spotkali się przypadkiem i kotka, jak to ona, postanowiła oswoić furiata?
- Uważaj na nią - rzucił do kocura z uśmiechem, spoglądając na Miedź. - Kotki, które z własnej woli zadają się z psami, to nigdy nic dobrego.
- Ej! - miauknęła płowa, udając urażony ton.
Nic tu po nim. Posłał im ostatni sarkastyczny uśmiech i wrócił do lasu, szukać wróbla dla swojej partnerki. Tym razem szło mu nawet trochę lepiej…
- Uważaj na nią - rzucił do kocura z uśmiechem, spoglądając na Miedź. - Kotki, które z własnej woli zadają się z psami, to nigdy nic dobrego.
- Ej! - miauknęła płowa, udając urażony ton.
Nic tu po nim. Posłał im ostatni sarkastyczny uśmiech i wrócił do lasu, szukać wróbla dla swojej partnerki. Tym razem szło mu nawet trochę lepiej…
<Chudzielcu? Miedź? Oddaję sesję ;)>
klep
OdpowiedzUsuń