-Chcesz się przejść z ukochanym tatusiem? - zapytał się uradowany Bursztyn, trącając przyjaźnie łapą rudego syna. Skakał, machając ogonem na prawo i lewo jak oszalały
Tatuś? Naprawdę ma na niego mówić inaczej niż po imieniu? Nigdy w życiu. Całe te relacje z rodziną... Yh. Wszystkie nazwy określonych członków wywodzących się od jednego przodka. Szkarłat nie rozumiał idei nazywania kogokolwiek "bratem", "siostrą", "matką" czy "ojcem".
- Nie. Idź do Czermienia. Pewnie tęskni za kolejnym wlaniem tobie - odpowiedział, bucząc wściekle.
Czarny kocur przez chwilę miał wymalowany smutek na pyszczku, lecz trwało to krótką chwilę. Niestety.
- Szkarłatku, Szkarłaciku przekochany, nie bądź taki. Chcę spędzić z tobą trochę czasu, a Czermień... - Bursztyn rozejrzał się po żłobku, szukając wiecznie wściekłego potomka. -... Czermieńku! Zostaw siostrę! Muszelko, nasz syn znowu ciągnie Błysk za ogon.
- Do niego nie przemówisz inaczej niż za pomocą przemocy - poradził całkowicie szczerze Szkarłat. Nie kłamał, do ograniczonego umysłu współużytkowania mleka karmicielki docierało tylko użycie pazurów lub kłów. Ewentualnie błota.
- Nie mów tak o braciszku! Może ma trudniejszy dzień? Albo potrzebuje czasu na uspokojenie się? - mówił z dziecięcą nadzieją w miauczeniu Bursztyn.
Rudy pokręcił głową z politowaniem.
- Idź pomóż Muszelce uspokoić swojego najstarszego dzieciaka. - Do ich uszu dotarł czyiś głos, którego Szkarłat nie poznał. - Ja przypilnuję młodszego.
Podeszła do nich kotka o żółtych oczach i dosyć ponurym wyrazie pyska.
- Jestem ci wdzięczny, Nostalgio! Odpłacę się nornicą, jak już zdołam pomóc kochanej córeczce! - Czarny pobiegł do Muszelki, która odciągała pełnego furii Czermienia od Błysk.
Szylkretka spojrzała oschle na rudego.
- Kolejny kociak w żłobku do pilnowania? - szepnęła cicho, niby mówiąc do siebie, niby nie.
- Tak, zgadza się. Lepiej bym tego nie ujął - odpowiedział Szkarłat. - Przynajmniej ty nie udajesz przemiłej do bólu kotki.
<Ciociu Nostalgio?>
Tatuś? Naprawdę ma na niego mówić inaczej niż po imieniu? Nigdy w życiu. Całe te relacje z rodziną... Yh. Wszystkie nazwy określonych członków wywodzących się od jednego przodka. Szkarłat nie rozumiał idei nazywania kogokolwiek "bratem", "siostrą", "matką" czy "ojcem".
- Nie. Idź do Czermienia. Pewnie tęskni za kolejnym wlaniem tobie - odpowiedział, bucząc wściekle.
Czarny kocur przez chwilę miał wymalowany smutek na pyszczku, lecz trwało to krótką chwilę. Niestety.
- Szkarłatku, Szkarłaciku przekochany, nie bądź taki. Chcę spędzić z tobą trochę czasu, a Czermień... - Bursztyn rozejrzał się po żłobku, szukając wiecznie wściekłego potomka. -... Czermieńku! Zostaw siostrę! Muszelko, nasz syn znowu ciągnie Błysk za ogon.
- Do niego nie przemówisz inaczej niż za pomocą przemocy - poradził całkowicie szczerze Szkarłat. Nie kłamał, do ograniczonego umysłu współużytkowania mleka karmicielki docierało tylko użycie pazurów lub kłów. Ewentualnie błota.
- Nie mów tak o braciszku! Może ma trudniejszy dzień? Albo potrzebuje czasu na uspokojenie się? - mówił z dziecięcą nadzieją w miauczeniu Bursztyn.
Rudy pokręcił głową z politowaniem.
- Idź pomóż Muszelce uspokoić swojego najstarszego dzieciaka. - Do ich uszu dotarł czyiś głos, którego Szkarłat nie poznał. - Ja przypilnuję młodszego.
Podeszła do nich kotka o żółtych oczach i dosyć ponurym wyrazie pyska.
- Jestem ci wdzięczny, Nostalgio! Odpłacę się nornicą, jak już zdołam pomóc kochanej córeczce! - Czarny pobiegł do Muszelki, która odciągała pełnego furii Czermienia od Błysk.
Szylkretka spojrzała oschle na rudego.
- Kolejny kociak w żłobku do pilnowania? - szepnęła cicho, niby mówiąc do siebie, niby nie.
- Tak, zgadza się. Lepiej bym tego nie ujął - odpowiedział Szkarłat. - Przynajmniej ty nie udajesz przemiłej do bólu kotki.
<Ciociu Nostalgio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz