— Chuderlawy Skowycie, c-czy przyszedłeś odwiedzić starą znajomą? C-czy tylko łapiesz z-zwierzynę? — padło pytanie z łaciatego pyska.
O mało co nie parsknął śmiechem, słysząc jej powagę. Wielka pani wojowniczka nie zdawała się należeć do najodważniejszych. Widział to, widział w jej ślipiach. W kolorze porannego nieba oczy spoglądała na niego. Dekoncentrowały go w jego zabawie. Przeszkadzały. Oderwał od nich wzrok, przenosząc go za drzewo za kotką.
— Przeprowadzam tajną misje — wyznał w końcu, zmyślając jak nigdy nic. — Ale dla naszego dobra, nie mogę nic ci zdradź — dodał poważnie.
Kotka spojrzała na niego zaskoczona. Zrobiła krok w tył, nie pojmując co tu się dzieje.
— Jak? J-jak to? — zapytała zdezorientowana. — Kto ci ją zlecił?
Liliowy pokręcił zrezygnowany łbem. Westchnął i spojrzał na wojowniczkę. Nie rozumiał, czemu patrząc na nią czuł jakąś dziwną tęsknotę. Może faktycznie miał coś nie tak ze łbem.
— Rozkaz z góry — mruknął w końcu, rozglądając się uważnie. — Ale cicho sza, nikt nie może wiedzieć o tym spotkaniu — dodał szeptem.
Wojowniczka bacznie przeleciała go zaniepokojonym wzrokiem.
— O-od Klanu Gwiazd? — dopytała.
Uniósł ogon zaciekawiony. Już prawie zapomniał o gwiazdkowych duchach kotów.
— Dokładnie — potwierdził z wymalowaną na pysku powagą.
Podszedł do kotki, która uważnie śledziła każdy jego ruch. Jej niebieskie ślipia uważnie lustrowały jego sylwetkę. Chudy miał wrażenie, że jeden zły ruch, a kotka ucieknie. A tego nie chciał. W końcu dopiero co zaczął się z nią bawić.
— Dlatego też nie możesz nikomu nic zdradzić — szepnął jej do ucha nim ta zdążyła od niego odskoczyć.
Żabi Skok wzięła głęboki wdech i wbiła wzrok w niego, jakby próbowała go prześwietlić na wylot. Liliowy nie krył się z tym, że lekko to go krępowało. Uniósł więc pytająco brew i posłał jej poważne spojrzenie.
— Nie wierzysz mi? — mruknął, chcąc wzbudzić w niej poczucie winy.
Kotka żwawo pokręciła łebkiem, siadając.
— Po prostu... To wszystko wydaje się takie dziwne — wyznała mu z lekka speszona.
Chuderlawy przysiadł się do niej.
— Bardziej niż duchy przodków jako gwiazdy? — spytał lekko ironicznie.
Wojowniczka puściła tą uwagę mimo uszu.
— Na... na czym polega ta misja? — dopytywała uparcie.
Liliowy z uśmiechem spuścił łeb.
— Chyba inaczej rozumiemy słowo "tajna" — mruknął z lekkim rozbawieniem, a ogon sam z siebie zaczął mu merdać.
Na uderzenie serca ich spojrzenia się skrzyżowały. Zawstydzona kotka szybko uciekła wzrokiem.
— A ty co? — zapytał zdziwiony.
Czyżby miał aż tak brzydki pysk?
— Przypominasz mi k-kogoś — wyznała, grzebiąc łapką w śniegu.
Wypuścił z zawodem powietrze. Znowu to samo. Z kwaśną miną zwrócił pysk w stronę kotki.
— Niech zgadnę — rzucił lekko zirytowany. — Pszenicę?
Na łaciatym pyszczku pojawiło się zaskoczenie.
— Znasz go? — zapytała z nadzieją w głosie.
Widząc jej wyraz pyska po raz pierwszy w życiu żałował, że nie jest tym całym Pszenicą. Sam nie rozumiał czemu jest tym wszystkim zdenerwowany. Czemu aż tak mu zależało na podtrzymaniu rozmowy z kotką. Wewnętrzna irytacja rosła w nim z każdym uderzeniem serca. Musiał jej dać jakoś upust.
— Nie — wymamrotał, uderzając łapą o niską gałąź.
Ta niespodziewanie poszybowała do góry, zrzucając zaspę śniegu na srebrnego.
<Żabko? Ratuj xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz