Obserwował jak arlekin odchodzi. Nie sądził, że tak skończy się jego przyjaźń z kocurem. Przez kilka zdań, które wypowiedział kiedyś w przeszłości. Sumienie bardzo go gryzło, więc widząc kolejną kłótnie, tym razem z Borsuczym Warkotem, postanowił mimo wszystko mu pomóc. Każdy kot pewnie, po takich słowach, zostawił go na pastwę losu, ale nie on. Może to był jakiś kompleks bohatera? Nie wiedział. Coś ciągnęło go do tego, aby jednak ten jeden, jedyny raz, pomóc koledze. Może i nie byli już przyjaciółmi, jednak nadal Jesionowy Wicher się o niego martwił. W końcu Pigwowa Łapa mógł tak reagować, przez traumę jaką się nabawił w obozie klanu klifu. Nie powinien go zbyt szybko skreślać, nawet jeśli arlekinowi to się nie podobało.
- Co się dzieję? - zapytał, przyglądając się tej dwójce.
- Próbował wyjść bez mentora
Spojrzał na Pigwę, lecz ten odwrócił wzrok.
- Myślisz, że Bobrza Kłoda podniósłby tyłek po coś innego niż sięgnięcie po kolejną mysz? No właśnie, dlatego Pigwowa Łapa... - nie dokończył, ponieważ wspomniany właśnie wybiegał z obozu.
Na Klan Gwiazdy! O co mu chodziło? Właśnie chciał mu wytargować swobodne przejście, a ten uciekł! To już chyba drugi raz, gdy ten ucieka od niego. Może myślał, że po słowach jakie do niego powiedział, nie jest już godny jego uwagi? No, ale dlaczego? Nie mógł pojąć, czemu uczeń stara się go na siłę odepchnąć. Wiedział, że nie był lepszy, ponieważ próbował coś zaradzić, naprawić ich relację, ale coraz bardziej uzmysławiał sobie, że to może już nigdy nie nadejść. Wątpił, że tylko chodziło o straszenie Lisią Gwiazdą, gdy byli mali. Musiało kryć się za tym coś jeszcze. Jednak co? Nie miał pojęcia, a arlekin nie miał zamiaru mu tego uświadamiać. Bił się ze swoim sumieniem kilka uderzeń serca. Iść za nim, czy nie iść? A może coś mu się stanie? W końcu nadal był uczniem. Na dodatek miał jedno oko. Mógł nie zauważyć wroga i wpaść w jakąś zasadzkę. Nie namyślając się dłużej, ruszył pędem przed siebie, próbując zwietrzyć zapach Pigwy. Dość szybko wpadł na jego trop. W końcu młodszy wcale nie starał się zacierać swoich śladów. Biegł i biegł, raz gubiąc raz znów znajdując trop kolegi. Czuł w nosie łaskotanie jakiegoś obcego zapachu. Zaniepokoił się, bo pierwszy raz, wyczuwał coś takiego. Nie był to ani lis, ani borsuk. Coś obcego. Zaniepokoił się. Czym to coś było? Mieszało się z zapachem kocura, którego szukał. Oby nic mu nie było! W końcu udało mu się rozdzielić te oba zapachy i ruszył w dalszą drogę. Coraz bardziej miał złe przeczucia. Oby nic złego się nie stało. I wtedy to dostrzegł. Pigwowa Łapa siedział nad jakimś ciałem. Miał właśnie zlizywać coś z własnej łapy, ale się zawahał, wycierając kończynę o mech. Jesionowy Wicher przeniósł wzrok z niego na ciało i z powrotem.
- Pigwowa Łapo? - wydusił zaskoczony.
Czyżby kocur zabił? Obejrzał raz jeszcze ofiarę. Był to jakiś kot. Jego rany na cielę wyglądały, jakby ktoś się z nim bestialsko zabawiał przed śmiercią. Jednak czy arlekin zrobiłby coś takiego? Skoro to był jakiś samotnik, który wkroczył na ich tereny, mógł go przegonić, a nie zabijać! Stał chwilę, wpatrując się w tą całą scenę i próbując znaleźć racjonalne wytłumaczenie całej sytuacji. On nie mógł być mordercą! Ale gdy tak patrzył na niego, już sam nie wiedział. Skoro nie zabił, to czemu wycierał łapę o mech? Pozbywał się śladów zbrodni? Zerknął w tamto miejsce, a w oczy rzuciła mu się czerwień. To krew? Jego, a może tego kota? Nie rozumiał. Nie rozumiał! Może to tylko nieporozumienie?
- Pigwowa Łapo... - Znów zwrócił się do kocura. - Wytłumacz mi to.
- To była... bestia... pies czy coś - Młodszy wpatrywał się gdzieś w bok, nie nawiązując z nim kontaktu wzrokowego.
To jeszcze bardziej wzbudziło w nim wątpliwości. Owszem, czuł jakiś obcy zapach, prócz Pigwy, ale może to był zapach tego samotnika? Nie miał pojęcia...
- Rozumiem... Lepiej poinformujmy o tej bestii Deszczową Gwiazdę. Nie możemy pozwolić, aby zabiła kogoś z naszych. Opiszesz mi, jak dokładnie ta bestia wyglądała? No i ... co to za kot? Znaliście się?
<Pigwowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz