Stał wśród znanych sobie kotów, po raz pierwszy w życiu nastawionych tak antagonistycznie wobec siebie. Konwaliowa Łapa, nadal z kwiatem w futrze, stała naprzeciwko Cętkowanej Łapy, wściekłej jak nigdy. On, dyszący, rozdzielił ledwo co walczące kotki. Zaszczycał spojrzeniem niebieskich oczu raz burą, raz czarną. Czary do ognia dolewały ledwo słyszalne okrzyki Narcyzowego Pyłu, dotyczące miłości Orlikowej Łapy wobec najdroższego mentora.
- Mianowicie? Co mi masz do tłumaczenia?! - oburzona córka lidera szykowała pazury, aby dopiec białemu. - Widziałam dowody na to, że czujesz coś do Konwalii. Dziwne teksty na podryw? Wplecenie kwiatu w futro? I jeszcze słowa Narcyza? Nie musisz mi nic mówić. Jesteś taki sam jak inne kocury, nędzny i nic nieznaczący - cedziła przez zęby Cętkowana Łapa, a każde słowo rozdrapywało w sercu Orlikowej Łapy jakąś ranę.
- Podglądałaś nas przez ten cały czas? Przecież tłumaczyłam mu, jak ma zdobyć twoje serce! - powiedziała zszokowana Konwaliowa Łapa.
- Tak! Ostatnio ciągle spędzasz z nim czas i nie dajesz mi okazji, by z nim porozmawiać! Nawet w legowisku, gdy wszyscy jesteśmy zmęczeni i wykończeni - kontynuowała oburzona bura.
- Ty... Chciałaś ze mną...? - zdziwił się Orlikowa Łapa.
- I jeszcze śmiesz zaprzeczać! Jak wszytko powiem tacie, to cię wygna i wrócisz do tych swoich Dwunożnych, przyjaciół - przerwała nabuzowana Cętkowana Łapa.
- Sama prosiłaś o pomoc, to jej ci udzieliłam. Przyszedł czas na Orlika, on nie umiał poradzić sobie z własnymi emocjami, a też cię kocha - broniła się uczennica medyka.
- Nie masz nic do tłumaczenia tym swoim okropnym głosem. Lepiej zamilknij na zawsze, ty stara prukwo! - wykonała ryzykowny ruch Cętkowana Łapa, pusząc się i bucząc wściekle.
W oczach Konwaliowej Łapy zalśniły łzy.
- Prędzej wracaj do swojej mamusi, lizozadko - zripostowała.
- Zamknijcie pyski! Obydwie! - krzyknął poirytowany Orlikowa Łapa, tupiąc przednią łapą. - Bo was obie tak zdzielę, że pożałujecie, iż w ogóle przyszłyście na ten świat!
Obie zamilkły i spojrzały zszokowane na białego.
- Ty... Jak co powiedziałeś? - zapytały się obie w tym samym momencie.
- Milczcie. Mam dość waszej kłótni. Teraz dajcie MI się wypowiedzieć - przerwał im. Stanął na jakimś kamieniu, aby górować nad samicami. - Co to za przyjaźń, skoro nagle w ciągu kilku sekund, bez wyjaśnienia sobie czegokolwiek, naskakujecie na siebie jak wilki? Cętko, Narcyz myślał, że do niego powiedziałem wyznanie miłości, a on wybiegł i zaczął gadać same głupoty. Nie zna mojego życia wewnętrznego. Przekręcił słowa na moją niekorzyść, przez co teraz znajdujemy się w tej okropnej sytuacji. - Usiadł, czując, jak ze złości świerzbią go łapy. - Jaką my mamy miec relację, skoro tak ulegasz zazdrości? Jak już będziemy parą czy czymkolwiek innym i porozmawiam z Konwaliową Łapą czy Krowią Łapą, ponownie naskoczysz? Znowu uznasz, iż wolę kogoś innego niż ty? Nie mogę się ograniczać tylko do jednej relacji. Jesteśmy stadem i jednym klanem nie bez powodu. Wojownicy walczą wspólnie o tereny i polują nie dla siebie czy konkretnej osoby. Zdobywają pożywienie dla całej społeczności. Jednoczą się z każdym, bez względu na prywatne intrygi. Z tego, co wiem, związek nie oznacza obracania się tylko i wyłącznie we własnym towarzystwie, ale też pomaga docenić zwykle przyjaźnie jako bardzo mocne relacje ze wzajemnym oddaniem. - Biały poszedł po różę od Konwaliowej Łapy. Położył już nieco przywiędły kwiat pod łapy Cętkowanej Łapy. - Nie tak to miało wyglądać, ale zmusiłaś mnie do tego. Moja droga, jeśli się uspokoisz i pogodzisz z Konwalią, jestem gotów na jakiś związek. Musisz się uspokoić, porozmawiać z nią. Jak się na nią wkurzysz i śmiesz podrapać bez żadnego powodu, nie licz na nic. Nie zamierzam stać w centrum waszego konfliktu.
- Bronisz jej? - zdołała powiedzieć słabo zawstydzona Cętkowana Łapa.
- Tak, bo jesteście moimi jedynymi sojuszniczkami we względnie zbliżonym wieku. Jeśli się na siebie wzajemnie obrazicie, nie będę w stanie rozmawiać z którąkolwiek z was, bo obie skończycie płacząc po kątach. - Orlikowa Łapa odwrócił się i zaczął kierować się ku legowisku. - Będę spał. Przerwijcie mi spoczynek, gdy już skończycie. Dzisiaj bądź jutro, kiedykolwiek.
Biały zostawił czarną i burą same ze sobą. Napięcie cały czas wisiało w powietrzu, niespokojna atmosfera zmuszała kotki do milczenia. Syn Ostrzenia miał to głęboko w poważaniu. Ułożył się na kupie świeżych liści. Ignorując natłok myśli o następnych możliwych scenariuszach, zasnął, śniąc o tańczącym Narcyzie.
<Konwaliowa Łapo?>
- Mianowicie? Co mi masz do tłumaczenia?! - oburzona córka lidera szykowała pazury, aby dopiec białemu. - Widziałam dowody na to, że czujesz coś do Konwalii. Dziwne teksty na podryw? Wplecenie kwiatu w futro? I jeszcze słowa Narcyza? Nie musisz mi nic mówić. Jesteś taki sam jak inne kocury, nędzny i nic nieznaczący - cedziła przez zęby Cętkowana Łapa, a każde słowo rozdrapywało w sercu Orlikowej Łapy jakąś ranę.
- Podglądałaś nas przez ten cały czas? Przecież tłumaczyłam mu, jak ma zdobyć twoje serce! - powiedziała zszokowana Konwaliowa Łapa.
- Tak! Ostatnio ciągle spędzasz z nim czas i nie dajesz mi okazji, by z nim porozmawiać! Nawet w legowisku, gdy wszyscy jesteśmy zmęczeni i wykończeni - kontynuowała oburzona bura.
- Ty... Chciałaś ze mną...? - zdziwił się Orlikowa Łapa.
- I jeszcze śmiesz zaprzeczać! Jak wszytko powiem tacie, to cię wygna i wrócisz do tych swoich Dwunożnych, przyjaciół - przerwała nabuzowana Cętkowana Łapa.
- Sama prosiłaś o pomoc, to jej ci udzieliłam. Przyszedł czas na Orlika, on nie umiał poradzić sobie z własnymi emocjami, a też cię kocha - broniła się uczennica medyka.
- Nie masz nic do tłumaczenia tym swoim okropnym głosem. Lepiej zamilknij na zawsze, ty stara prukwo! - wykonała ryzykowny ruch Cętkowana Łapa, pusząc się i bucząc wściekle.
W oczach Konwaliowej Łapy zalśniły łzy.
- Prędzej wracaj do swojej mamusi, lizozadko - zripostowała.
- Zamknijcie pyski! Obydwie! - krzyknął poirytowany Orlikowa Łapa, tupiąc przednią łapą. - Bo was obie tak zdzielę, że pożałujecie, iż w ogóle przyszłyście na ten świat!
Obie zamilkły i spojrzały zszokowane na białego.
- Ty... Jak co powiedziałeś? - zapytały się obie w tym samym momencie.
- Milczcie. Mam dość waszej kłótni. Teraz dajcie MI się wypowiedzieć - przerwał im. Stanął na jakimś kamieniu, aby górować nad samicami. - Co to za przyjaźń, skoro nagle w ciągu kilku sekund, bez wyjaśnienia sobie czegokolwiek, naskakujecie na siebie jak wilki? Cętko, Narcyz myślał, że do niego powiedziałem wyznanie miłości, a on wybiegł i zaczął gadać same głupoty. Nie zna mojego życia wewnętrznego. Przekręcił słowa na moją niekorzyść, przez co teraz znajdujemy się w tej okropnej sytuacji. - Usiadł, czując, jak ze złości świerzbią go łapy. - Jaką my mamy miec relację, skoro tak ulegasz zazdrości? Jak już będziemy parą czy czymkolwiek innym i porozmawiam z Konwaliową Łapą czy Krowią Łapą, ponownie naskoczysz? Znowu uznasz, iż wolę kogoś innego niż ty? Nie mogę się ograniczać tylko do jednej relacji. Jesteśmy stadem i jednym klanem nie bez powodu. Wojownicy walczą wspólnie o tereny i polują nie dla siebie czy konkretnej osoby. Zdobywają pożywienie dla całej społeczności. Jednoczą się z każdym, bez względu na prywatne intrygi. Z tego, co wiem, związek nie oznacza obracania się tylko i wyłącznie we własnym towarzystwie, ale też pomaga docenić zwykle przyjaźnie jako bardzo mocne relacje ze wzajemnym oddaniem. - Biały poszedł po różę od Konwaliowej Łapy. Położył już nieco przywiędły kwiat pod łapy Cętkowanej Łapy. - Nie tak to miało wyglądać, ale zmusiłaś mnie do tego. Moja droga, jeśli się uspokoisz i pogodzisz z Konwalią, jestem gotów na jakiś związek. Musisz się uspokoić, porozmawiać z nią. Jak się na nią wkurzysz i śmiesz podrapać bez żadnego powodu, nie licz na nic. Nie zamierzam stać w centrum waszego konfliktu.
- Bronisz jej? - zdołała powiedzieć słabo zawstydzona Cętkowana Łapa.
- Tak, bo jesteście moimi jedynymi sojuszniczkami we względnie zbliżonym wieku. Jeśli się na siebie wzajemnie obrazicie, nie będę w stanie rozmawiać z którąkolwiek z was, bo obie skończycie płacząc po kątach. - Orlikowa Łapa odwrócił się i zaczął kierować się ku legowisku. - Będę spał. Przerwijcie mi spoczynek, gdy już skończycie. Dzisiaj bądź jutro, kiedykolwiek.
Biały zostawił czarną i burą same ze sobą. Napięcie cały czas wisiało w powietrzu, niespokojna atmosfera zmuszała kotki do milczenia. Syn Ostrzenia miał to głęboko w poważaniu. Ułożył się na kupie świeżych liści. Ignorując natłok myśli o następnych możliwych scenariuszach, zasnął, śniąc o tańczącym Narcyzie.
<Konwaliowa Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz