— Przepraszam mamo, że cię zaraziłem. Zrobię wszystko, aby ci to odpłacić. — Usłyszała przy sobie ten żałosny głos przepełniony skruchą. Zapewne nieszczerą, choć ten dzieciak był dziwny pod każdym aspektem i nie wiedziała, czego mogła się po nim spodziewać i co tak naprawdę siedziało mu w głowie.
Niechętnie uchyliła powiekę, patrząc na te pokraczną, podejrzanie niewinnie wyglądającą, kopię jej ojca. Jedyne co pomagało jej w ogóle znosić jego widok, była większa ilość bieli i pędzelki na uszach. Westchnęła ze znużeniem, odwracając wzrok w przeciwnym od niego kierunku.
— Byś się postarał i zaraził Makowe Pole — rzuciła. — Działa mi ostatnio na nerwy — dodała.
Kocur zawahał się. Dolna szczęka mu zadrżała, a mimo to wyprostował się i pokiwał głową. Przyjrzała się na moment jego sylwetce, która niegdyś wyraźnie wychudzona, zdawała się teraz nabrać kształtów. Skrzywiła się. Zaraz to będzie toczył się po obozie jak Ryjówkowy Urok. Jeśli treningi upodobniały do mentorów, to mogła tylko dziękować losowi, że Krucza Gwiazda wzięła ją na ucznia. Przynajmniej wyrosła na porządną kocicę, a nie bezużytecznego pasożyta, jak co poniektórzy.
— Dobrze, mamo. Zrobię co w mojej mocy! — obiecał.
Liliowa zastrzygła uchem, zaintrygowana pewnością, jaką miał w głosie.
— Nie boisz się jej? — zagadnęła nagle.
Wydawał się lekko zaskoczony tym pytaniem.
— No może trochę — wymamrotał zmieszany. — A ty, mamo?
Starała się ignorować to, jak często używał wobec niej tego zwrotu. Zmniejszało to między nimi dystans, co jej się ani trochę nie podobało, jednak skoro mogła go wykorzystać do upokorzenia koleżanki, zamierzała to zrobić.
— Nie ma co, Śledziu — zapewniła. — Ona umie tylko warczeć na prawo i lewo, ale w rzeczywistości bywa tak głupia, że co najwyżej może cię opluć przy krzyczeniu. Ale to uważaj na jej ślinę, pewnie ma wściekliznę, nie ma co roznosić tej choroby na cały klan — stwierdziła. — Zrób coś, co mi zaimponuje. Nie wiem, wsadź jej robaki do legowiska, albo podrzuć do posiłku jakieś ciekawsze zioła. W końcu lubisz się z Topikową Głębiną, z pewnością wasza znajomość na coś się w końcu przyda — uznała. — Nie chcesz mnie w końcu zawieść, prawda?
Kocur nie wyglądał na przekonanego, ale wiedziała, że jej ostatnie słowa odpowiednio na niego podziałają.
— Oczywiście, że nie — zapewnił. — Zobaczę, co da się zrobić.
Uśmiechnęła się lekko i przymknęła oczy, wracając do swojego stanu odpoczynkowego.
— Cieszę się. Uciekaj w takim razie — wymruczała, oddychając z ulgą, gdy usłyszała coraz to cichsze kroki, oddalającego się od niej kocura.
***
Przyglądała się tym, którzy dalej walczyli z rozkruszeniem lodu pokrywającego rzekę. Obejrzała się na stos, niezbyt obfity, co było standardem w czasie Pory Nagich Drzew, choć dawno nie było aż tak źle. Była niepocieszona myślą, że trzeba polować na lądzie. Od zawsze słabo biegała, a gruba warstwa białego puchu tym bardziej utrudniała jej szybsze przemieszczanie się w pogoni za zwierzyną.
Na dodatek Cedrowa Rozwaga zaginęła. Losy tej drugiej kotki, po której również ślad zaginął, aż tak jej nie interesowały. Za to bliska koleżanka była dla niej w jakimś stopniu ważna, więc ochoczo chodziła na patrole poszukiwawcze, licząc, że ujrzy ją gdzieś żywą. Innej opcji nie przyjmowała do swej myśli.
Ponadto ostatnia decyzja Sroczej Gwiazdy nie zbyt radowała klan. Zając zerkała nieufnie na każdego, kto na poprzednim zebraniu spoglądał nieprzychylnie na ich liderkę. Miała ich szczególnie na uwadze, bo prędzej sama by zginęła, niż pozwoliła skrzywdzić łaciatą.
Widok Makowego Pola jeszcze bardziej ją zirytował. Doskonale pamiętała, kto najgłośniej ujadał się z niezadowolenia. Przypatrywanie się srebrnej o czymś jej przypomniało. Machnęła ogonem i skierowała swe kroki w stronę legowiska wojowników.
To brązowe futro zawsze rzucało jej się w oczy. Westchnęła, nie wierząc, że sama z siebie idzie do kocura.
— Śmierdzący Śledziu...
— Przecież moje imię to Cuchnący Śledź — przerwał jej niepewnie, na co machnęła łapą.
— To nie jest ważne. Pamiętasz, jak chciałeś zyskać w moich oczach? — zagadnęła. — Nie wiem, czy w końcu uczyniłeś coś Makowemu Polu, ale niezależnie od odpowiedzi, chcę, byś teraz coś jej zrobił. Coś niegroźnego. Wystarczy, żeby nauczyła się trzymać język za zębami.
<Śledziu?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz