Po dłuższym czasie rozmyślań wreszcie udało mu się zasnąć i tym razem obudził się o nieco bardziej odpowiedniej porze. Gdy wytoczył się zaspany z legowiska Kruszynowa Knieja już na niego czekała. Kotka stała z boku i starała się uniknąć jakiegokolwiek kontaktu z innymi jednostkami. Czyli wszystko w najlepszym porządku, jak zawsze.
- Dzień dobry Kruszynowa Kniejo. - Przywitał uprzejmie swoją mentorkę. Jego plan bycia najlepszym uczniem jakiego mogła sobie wymarzyć zaczyna działać. Wystarczy zwracać się do niej z szacunkiem, nie trajkotać na wszystkich treningach, codziennie przez cały księżyc, cały sezon na okrągło. A i przy okazji starał się wnieść swoje umiejętności na jak najwyższy poziom. Proste jak tafla wody w spokojną noc. - Czy moglibyśmy już pójść na trening? - Spojrzał na kotkę. Ciekawe co odpowie. Powiedz tak, powiedz tak! Ledwie mógł się powstrzymać by nie zacząć biegać dookoła mentorki.
- Tak, możemy już iść na trening jeśli aż tak ci na tym zależy. Dzisiaj zajmiemy się przećwiczeniem twojej umiejętności otwierania krabów. - Otwieranie krabów! Jeśli wspina się na drzewa jak wiewiórka to trening wspinaczki może chyba poczekać.
- Jupiiiiiiiiiiiiii! - Wrzasnął. Tym razem nie udało mu się być cichym i ułożonym uczniem.
- Nie krzycz tak, bo uszy odpadną. Czereśniowa Gałązka raczej nie ma na to ziół. - Kruszynowa Knieja co prawda zwróciła mu uwagę, ale widać było, że się nie gniewa.
- A może ma? - Zaczął się droczyć kocurek. Jego mentorka miała nad wyraz dobry humor. Trzeba było to wykorzystać.
- Jak wrócimy z treningu będziesz mógł pójść się jej o to zapytać.
Zgodnie z jego planem ta droga przebiegła nieco ciszej. Tym razem nie prowadził już bezmyślnego monologu. Udało mu się nawet nawiązać krótki dialog, z którego dowiedział się, że otwieranie krabów było jedną z ulubionych tematyk treningu jego mentorki. Jaka była jego mentorka gdy była uczennicą? Czy Kruszynowa Łapa również była taka odległa? Ciekawe jakim kotem on się kiedyś stanie. Wcześniej był małym Batonikiem, kociakiem dla którego świat był wielki i przytłaczający. Był bezbronny. A teraz jest Pochmurną Łapą. Już lepiej rozumie ten świat oraz jego sposób działania, i potrafi jako tako przetrwać.
Gdy tak na rozmyślaniach upłynęła cała droga w stronę plaży, Pochmurna Łapa zaskoczył się gdy spojrzał przed siebie i ujrzał wodę. Usiadł na piasku i spojrzał w nią. Szum fal i ten cudowny widok go uspokajały. Woda o tej porze musi być lodowata. Niechętnie oderwał wzrok od fal i skierował największą ilość swojej uwagi jaką obecnie był w stanie skierować na swoją mentorkę. Gdy ta pokazywała mu kolejną z metod otwierania kraba, starał się nakłonić samego siebie do patrzenia w tamtą stronę, podczas gdy dookoła dzieje się tyle różnych rzeczy…
Gdy Kruszynowa Knieja skończyła mu prezentować kolejny ze sposobów wykonywania tej czynności, wreszcie mógł się czymkolwiek zająć. Teraz przynajmniej to on będzie otwierał kraba, a nie ktoś, podczas gdy on będzie musiał się na to patrzeć.
…….
Wracając do obozu Pochmurna Łapa usłyszał mysz. Stwierdził że w sumie jedzenie dla starszyzny samo się nie upoluje. Zgłosił szybko Kruszynowej Kniei, że zatrzyma się na chwilę by zapolować i że dogoni ją jak skończy. Pochmurna Łapa zaczął się skradać, delikatnie stawiając łapy by zwierzątko go nie usłyszało. Jeszcze ułamek sekundy i udałoby mu się złapać tę mysz, ale nie wiedział, że w tym miejscu klif stacza się w dół. Sturlał się z klifu i wpadł do wody oznajmiając to całemu światu głośnym pluskiem. Wzdrygnął się. Woda była jeszcze zimniejsza niż mógłby się spodziewać. Natychmiast wyskoczył z wody jak oparzony i wrzasnął. Przebierał szybko łapami w wodzie i jakimś cudem udało mu się utrzymać na powierzchni. Parę chwil później na miejscu zjawiła się Kruszynowa Knieja. Kotka ostrożnie zeszła w dół, przy każdym kroku wbijając pazury w ziemię by uniknąć dołączenia do Pochmurnej Łapy w lodowatej wodzie. Gdy doszła do krawędzi, spojrzała w dół by sprawdzić jak wygląda sytuacja. A nie wyglądała zbyt dobrze. Co prawda, klif był dosyć niski w tym miejscu, ale i tak za wysoki by mogła wciągnąć Pochmurną Łapę. Pochmurna Łapa uważnie spojrzał na linię brzegową w zasięgu wzroku.- Pppo llllewej - wysapał szczękając zębami z zimna kocurek - pppo llewej jest nnniżej - uzupełnił po chwili wypowiedź. Z całej siły machając sztywnymi z zimna łapkami powoli przesuwał się w tamtą stronę. Udało mu się dopłynąć do zauważonego miejsca. Spróbował podciągnąć się na łapkach, ale były tak zmarznięte, że nie dał rady. Kruszynowa Knieja zaparła się mocno by nie wpaść do wody i spróbowała uchwycić ucznia. Ten ostatnim wysiłkiem wypchnął się przednimi łapkami lekko do góry, wystarczająco by dała radę go uchwycić. Kotka szarpnęła a po chwili przemoknięty uczeń leżał na brzegu trzęsąc się z zimna. Powoli się podniósł, i usiadł. Wiedział, że prawdopodobnie drogę będzie musiał przejść na własnych łapkach. Kruszynowa Knieja jest silna, ale on jest zbyt ciężki by mogła zanieść go do obozu. Zebrał w sobie wystarczająco siły, i wstał.
- Ddziękuje Kkruszynowa Kniejo - Nadal szczękając zębami podziekował swojej wybawicielce. Kotka tylko skinęła głową i zarządziła powrót do obozu.
- Chodź Pochmurna Łapo. Musimy wracać do obozu, bo inaczej zamarzniesz.
Pochmurna Łapa wspierając się na mentorce, kierował się w stronę obozu. Jej ciepło przynajmniej trochę go ogrzewało, pewnie to głównie dzięki temu udało mu się przetrwać.
Po dłuższym czasie wędrówki, Pochmurna Łapa poczuł że coraz bardziej braknie mu sił. Mokre futerko przymarzło mu do skóry, robiło mu się coraz zimniej, a łapki coraz sztywniejsze, kroki coraz cięższe, a jeszcze śnieg zaczął padać… Śnieg tylko pogorszył sprawę, do każdego kroku musiał wkładać jeszcze więcej wysiłku by przesunąć się do przodu, a każdy krok był krótszy od poprzedniego, w głowie zaczęło mu wirować, w uszach świszczeć. Aż w końcu zrobiło się ciemno, a on opadł na ziemię. Jego ostatnią myślą było wołanie mamy i bezwiednie jeszcze przez ciemność zawołał ciche “mamusiu”. Gdy i ta ostatnia myśl zniknęła, było już zupełnie cicho i ciemno, nic nie czuł, nic nie wiedział. Czy to już koniec? Czy to śmierć?
…….
Otworzył oczy. Gdzie on jest? Co się stało? Po chwili przypomniał sobie ostatnie przeżycia. Rozejrzał się dookoła. W powietrzu można było wyczuć zapach ziół i chorych kotów. A więc, jest w legowisku medyka. Uświadomił sobie, że nie jest tutaj sam. Poza chorymi kotami odizolowanymi w innej części legowiska medyka, obok niego siedziała jakaś postać. Przypatrzył się uważniej. To Kruszynowa Knieja! Nie wiedział o tym, ale nawet gdy sama już doszła do siebie, cały czas siedziała tutaj, obok niego i czekała licząc na to, że jej uczeń się obudzi. Ona ma już swoje księżyce, jakby odeszła to przynajmniej ze świadomością, że jej uczeń przeżył i już zdążyła nacieszyć się życiem, ale Pochmurna Łapa? On miał zaledwie 11 Księżyców! Co to jest? Jeszcze nie zdążył zasmakować życia wojownika, a już śmierć na niego czyha. Pochmurna Łapa wiedział, że będzie to dla niego ważna lekcja. Będzie ją pamiętał na całe życie, będzie pamiętał by być bardziej uważnym. Spojrzał na kotkę.- Kruszynowa Kniejo, ocaliłaś mi życie! - uświadomił sobie że musiała w jakiś sposób go tutaj przytargać, na pomoc mogła liczyć dopiero bliżej obozu.
- Pochmurna Łapo! A więc żyjesz! Miejmy nadzieję że nie nabawisz się zielonego kaszlu przez to wszystko! - W głosie kotki można było usłyszeć zarazem ulgę jak i troskę. Jest jak prawdziwa matka. On nie jest jej synem, ale jako o jej ucznia, martwi się o niego jak matka o swoje kocięta! Pochmurna Łapa teraz jeszcze bardziej zaczął doceniać swoją kochaną mentorkę. Teraz naprawdę będzie się starał być dobrym uczniem. I może więcej nie wpadać do lodowatej wody w Porze Nagich Drzew podczas gdy chmury które zaraz mają sypnąć śniegiem przepływają sobie na niebie.
- Kruszynowa Kniejo?
- Tak, Pochmurna Łapo?
- Jesteś dla mnie jak mamusia. Kruszonka zawsze będzie moją mamusią, ale ty będziesz taką drugą, klanową. - Z wyrazu pyszczka Kruszynowej Kniei z łatwością można było wyczytać, że ją zatkało i jednocześnie widać było, że wzruszyło ją wyznanie jej ucznia.
Kotka przyciągnęła do siebie swojego dalej nieco zmarzniętego, ale już w znacznie lepszym stanie ucznia i otuliła go ogonem. Pochmurna Łapa siedział tak rozmyślając o ostatnich wydarzeniach, o swojej mentorce oraz mamusi, gdy wreszcie zmęczony zasnął. Gdy się obudził był już dzień. Kruszynowej Kniei już nie było w legowisku, ale przy nim leżała świeża mysz. Wstał i rozprostował zesztywniałe łapy i stwierdził że nawet byłby w stanie przejść parę kroków i już zamierzał odszukać wyjście z legowiska i przez nie wybiec, ale głośne burczenie przypomniało mu o tym, że nic nie jadł oraz o myszy leżącej obok niego. Przycupnął wygodnie na legowisku i wziął się za zjadanie myszy. Gdy ją zjadł stwierdził, że w sumie to jeszcze jest śpiący i błyskawicznie zasnął. Obudził się gdy już zmierzchało. Rozciągnął się i po raz kolejny w ciągu tych dwóch dni rozejrzał zastanawiając się gdzie jest i po raz kolejny zorientował się, że znajduje się w legowisku medyka.
[1559 słów + otwieranie krabów]
31% + 5%
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz