- Pochmurna Łapo! Kto o zdrowych zmysłach wstaje o tej porze i kręci się po obozie? - Pochmurna Łapa rozejrzał się dookoła i zauważył że jest ciemno.
- Myślałem że jest już po świcie
- Tak, a jeże latają!
Pochmurna Łapa już miał odpowiedzieć gdy znikąd obok pojawiła się Liściasty Wir. Cudownie! Kolejne parę minut czekania na trening. Co prawda jego mentorka do najrozmowniejszych nie należała, ale mimo to będzie musiał czekać. Pochmurna Łapa nie znosił czekać. Na początku tylko siedział i próbował przeczekać tę wieczność. Po paru sekundach trwających co najmniej dwie wieczności wstał i podszedł do Kruszynowej Kniei.
- Możemy iść na trening? - wyszeptał. Kotka go zignorowała. Odczytał to jako “jeszcze nie”. Jego mentorka ma opracowany cudowny sposób komunikacji poprzez olewanie przez dłuższy lub krótszy okres.
- Idziemy na trening?! - zapytał już głośniej. Brak odpowiedzi, co oznaczało “dalej jeszcze nie”. Dłużej już nie wytrzyma. Udało mu się czekać co najmniej cztery wieczności. Nie wytrzyma ani ułamka sekundy dłużej. Podszedł do mentorki i zaczekał jeszcze pół ułamka sekundy.
- Idziemy!? - Krzyknął na cały głos Pochmurna Łapa bez przerwy podskakując.
- Misi móżdżek! Pochmurna Łapo nie zamierzasz chyba obudzić całego klanu?!
Pochmurna Łapa przestał wreszcie podskakiwać. Faktycznie. Ledwo świta a on się drze na środku obozu.
- Przepraszam Kruszynowa Kniejo. - Pochmurnej Łapie było naprawdę wstyd. Jeszcze na trening nie wyszedł a już wpadka zaliczona. - Możemy iść na trening?
- Nie, najpierw muszę dokończyć rozmowę z Liściastym Wirem.
Pochmurna Łapa wiedział że jego mentorka robi to specjalnie, by ćwiczyć jego cierpliwość.
Paredziesiąt zapytań czy wreszcie idą później, wreszcie ruszyli się z obozu. Pochmurna Łapa przez całą drogę do Klan Gwiazdy wie gdzie, bo oczywiście Pochmurna Łapa nie był na tyle tym zainteresowany by zapytać o to Kruszynową Knieję lub samemu się rozejrzeć i drogą dedukcji dojść do tego gdzie są lub gdzie mogą zmierzać, podskakiwał i próbował zagadywać swoją mentorkę co jak zawsze nie zbyt mu wychodziło, i ostatecznie kończyło się na jego monologu, który swoim poziomem inteligencji czasem wskazywał na to że Pochmurna Łapa ma pszczoły w mózgu, lub zamiast niego, jak kto woli.
- Możemy dziś pójść na polowanie? - Zapytał wreszcie przerywając swój bezsensowny słowotok którego w sumie jego mentorka już nie słyszała bo tak przyzwyczaiła się do jego ciągłego gadania.
- Tak, właśnie idziemy w stronę złotych kłosów.
- Naprawdę?
- Nie, na niby.
Ach, ten sarkazm, Pochmurna Łapa go uwielbia. Codziennie jego mentorka daje mu dawkę nowych odpowiedzi tego typu. Nawet zaczyna rozróżniać jej zwyczajne wypowiedzi od niego. Jednak ma nadzieję że jak dorośnie i nie będzie już łapą, nie będzie aż tak sarkastyczno nieobecny jak Kruszynowa Knieja.
Gdy wreszcie dotarli na miejsce, Pochmurna Łapa wpadł w złote kłosy zbóż i prawie zapomniałby po co tu przyszedł, gdy wyczuł zapach myszy. Nadstawił uszu. Po prawej, nie po lewej, która to prawa która lewa? Nie ważne, która w każdym razie ta w którą zaczął powoli się skradać. Czuł ją coraz bliżej, jeszcze długość lisa, długość dwóch ogonów i… Pochmurna Łapa skoczył i chwycił w zęby zwierzątko rozgryzając mu gardziołko i poczuł w pyszczku smak krwi. Wyszedł z pośród zboża by odłożyć zdobycz i skierować się w stronę kolejnego kuszącego zapachu. Zakopał mysz i udał się z powrotem w zboże po kolejną którą udało mu się wyczuć.
Gdy w końcu udało mu się upolować parę myszy, i stwierdził że nie ma ochoty już polować.
- Kruszynowa Kniejo, możemy iść poćwiczyć wspinaczkę na drzewa? - kotka skinęła głową. widać jest dzisiaj w dobrym humorze.
Udali się do obozu by zostawić tam zdobycz i skierowali w stronę skupiska drzew.
Kruszynowa Knieja podeszła do jednego z drzew i zatrzymała się przy nim.
- To będzie odpowiednie.
Pochmurna Łapa podszedł do drzewa wskazanego przez mentorkę, i wskoczył na najniższą gałąź. Nie było to trudne. Znajdowała się dosyć nisko. Pochmurna Łapa wybierał najlepsze jego zdaniem gałęzie i podciągał się na nich coraz wyżej i coraz wyżej… aż w końcu drzewo się skończyło. Dlaczego drzewa są tak niskie? Spojrzał w dół. Ale on musi być wysoko… Jak to jest być ptakiem? Można latać, nawet wyżej niż on może wspiąć się na drzewa, czuć wiatr na futerku… w sumie dlaczego koty mają futerko a ptaki pióra?
Jego rozmyślania przerwało dyszenie Kruszynowej Knieji której wreszcie udało się go dogonić.
- Chodzisz po drzewach jak wiewiórka. - stwierdziła kotka. Czyżby go pochwaliła? - Mógłbyś czasem zwolnić i dać starszej kotce złapać tchu - może i jest starsza, ale nadal ma dużo energii, chyba nie zamierza wybierać się do starszych po wyszkoleniu Pochmurnej Łapy? W sumie to nawet polubił swoją mentorkę. Nie jest wylewna w uczuciach, jak on, ale na pewien sposób się lubią.
- Dobrze Kruszynowa Kniejo. - stwierdził że jeśli ma być jej uczniem przez jedne z ostatnich księżyców jej bycia wojowniczką, musi starać się jak najbardziej! Będzie najlepszym uczniem jakiego Kruszynowa Knieja mogłaby sobie wyobrazić!
Po powrocie do obozu, przyniósł starszym swoją zdobycz, zamieniając parę słów z Fioletowym Spojrzeniem i Lśniącym Księżycem po czym udał się do legowiska uczniów znaleźć sobie jakiegoś kompana do zabawy. Miał nadzieję, że nie wybiorą znowu chowanego, bo będzie trzeba się chować i stać nieruchomo by nie hałasować i się nie zdradzić, a on po prostu nie umie usiedzieć w bezruchu. Chociaż w sumie mogą spróbować, znalazł ostatnio taką super kryjówkę gdzie na pewno go nie znajdą! Albo może szukać, wtedy nie będzie musiał być cicho i się nie wiercić. Ostatecznie razem z Podniebną Łapą i Wróbelkową Łapą udali się do złotych kłosów na wielki konkurs na polowanie, zagrali w chowanego a gdy wrócili do obozu Pochmurna Łapa był wystarczająco zmęczony by wskoczyć na legowisko i zasnąć. Dziwnym trafem śniły mu się parówki takie jak były w legowisku dwunożnych gdzie kiedyś mieszkali z mamusią.
- Myślałem że jest już po świcie
- Tak, a jeże latają!
Pochmurna Łapa już miał odpowiedzieć gdy znikąd obok pojawiła się Liściasty Wir. Cudownie! Kolejne parę minut czekania na trening. Co prawda jego mentorka do najrozmowniejszych nie należała, ale mimo to będzie musiał czekać. Pochmurna Łapa nie znosił czekać. Na początku tylko siedział i próbował przeczekać tę wieczność. Po paru sekundach trwających co najmniej dwie wieczności wstał i podszedł do Kruszynowej Kniei.
- Możemy iść na trening? - wyszeptał. Kotka go zignorowała. Odczytał to jako “jeszcze nie”. Jego mentorka ma opracowany cudowny sposób komunikacji poprzez olewanie przez dłuższy lub krótszy okres.
- Idziemy na trening?! - zapytał już głośniej. Brak odpowiedzi, co oznaczało “dalej jeszcze nie”. Dłużej już nie wytrzyma. Udało mu się czekać co najmniej cztery wieczności. Nie wytrzyma ani ułamka sekundy dłużej. Podszedł do mentorki i zaczekał jeszcze pół ułamka sekundy.
- Idziemy!? - Krzyknął na cały głos Pochmurna Łapa bez przerwy podskakując.
- Misi móżdżek! Pochmurna Łapo nie zamierzasz chyba obudzić całego klanu?!
Pochmurna Łapa przestał wreszcie podskakiwać. Faktycznie. Ledwo świta a on się drze na środku obozu.
- Przepraszam Kruszynowa Kniejo. - Pochmurnej Łapie było naprawdę wstyd. Jeszcze na trening nie wyszedł a już wpadka zaliczona. - Możemy iść na trening?
- Nie, najpierw muszę dokończyć rozmowę z Liściastym Wirem.
Pochmurna Łapa wiedział że jego mentorka robi to specjalnie, by ćwiczyć jego cierpliwość.
Paredziesiąt zapytań czy wreszcie idą później, wreszcie ruszyli się z obozu. Pochmurna Łapa przez całą drogę do Klan Gwiazdy wie gdzie, bo oczywiście Pochmurna Łapa nie był na tyle tym zainteresowany by zapytać o to Kruszynową Knieję lub samemu się rozejrzeć i drogą dedukcji dojść do tego gdzie są lub gdzie mogą zmierzać, podskakiwał i próbował zagadywać swoją mentorkę co jak zawsze nie zbyt mu wychodziło, i ostatecznie kończyło się na jego monologu, który swoim poziomem inteligencji czasem wskazywał na to że Pochmurna Łapa ma pszczoły w mózgu, lub zamiast niego, jak kto woli.
- Możemy dziś pójść na polowanie? - Zapytał wreszcie przerywając swój bezsensowny słowotok którego w sumie jego mentorka już nie słyszała bo tak przyzwyczaiła się do jego ciągłego gadania.
- Tak, właśnie idziemy w stronę złotych kłosów.
- Naprawdę?
- Nie, na niby.
Ach, ten sarkazm, Pochmurna Łapa go uwielbia. Codziennie jego mentorka daje mu dawkę nowych odpowiedzi tego typu. Nawet zaczyna rozróżniać jej zwyczajne wypowiedzi od niego. Jednak ma nadzieję że jak dorośnie i nie będzie już łapą, nie będzie aż tak sarkastyczno nieobecny jak Kruszynowa Knieja.
Gdy wreszcie dotarli na miejsce, Pochmurna Łapa wpadł w złote kłosy zbóż i prawie zapomniałby po co tu przyszedł, gdy wyczuł zapach myszy. Nadstawił uszu. Po prawej, nie po lewej, która to prawa która lewa? Nie ważne, która w każdym razie ta w którą zaczął powoli się skradać. Czuł ją coraz bliżej, jeszcze długość lisa, długość dwóch ogonów i… Pochmurna Łapa skoczył i chwycił w zęby zwierzątko rozgryzając mu gardziołko i poczuł w pyszczku smak krwi. Wyszedł z pośród zboża by odłożyć zdobycz i skierować się w stronę kolejnego kuszącego zapachu. Zakopał mysz i udał się z powrotem w zboże po kolejną którą udało mu się wyczuć.
Gdy w końcu udało mu się upolować parę myszy, i stwierdził że nie ma ochoty już polować.
- Kruszynowa Kniejo, możemy iść poćwiczyć wspinaczkę na drzewa? - kotka skinęła głową. widać jest dzisiaj w dobrym humorze.
Udali się do obozu by zostawić tam zdobycz i skierowali w stronę skupiska drzew.
Kruszynowa Knieja podeszła do jednego z drzew i zatrzymała się przy nim.
- To będzie odpowiednie.
Pochmurna Łapa podszedł do drzewa wskazanego przez mentorkę, i wskoczył na najniższą gałąź. Nie było to trudne. Znajdowała się dosyć nisko. Pochmurna Łapa wybierał najlepsze jego zdaniem gałęzie i podciągał się na nich coraz wyżej i coraz wyżej… aż w końcu drzewo się skończyło. Dlaczego drzewa są tak niskie? Spojrzał w dół. Ale on musi być wysoko… Jak to jest być ptakiem? Można latać, nawet wyżej niż on może wspiąć się na drzewa, czuć wiatr na futerku… w sumie dlaczego koty mają futerko a ptaki pióra?
Jego rozmyślania przerwało dyszenie Kruszynowej Knieji której wreszcie udało się go dogonić.
- Chodzisz po drzewach jak wiewiórka. - stwierdziła kotka. Czyżby go pochwaliła? - Mógłbyś czasem zwolnić i dać starszej kotce złapać tchu - może i jest starsza, ale nadal ma dużo energii, chyba nie zamierza wybierać się do starszych po wyszkoleniu Pochmurnej Łapy? W sumie to nawet polubił swoją mentorkę. Nie jest wylewna w uczuciach, jak on, ale na pewien sposób się lubią.
- Dobrze Kruszynowa Kniejo. - stwierdził że jeśli ma być jej uczniem przez jedne z ostatnich księżyców jej bycia wojowniczką, musi starać się jak najbardziej! Będzie najlepszym uczniem jakiego Kruszynowa Knieja mogłaby sobie wyobrazić!
Po powrocie do obozu, przyniósł starszym swoją zdobycz, zamieniając parę słów z Fioletowym Spojrzeniem i Lśniącym Księżycem po czym udał się do legowiska uczniów znaleźć sobie jakiegoś kompana do zabawy. Miał nadzieję, że nie wybiorą znowu chowanego, bo będzie trzeba się chować i stać nieruchomo by nie hałasować i się nie zdradzić, a on po prostu nie umie usiedzieć w bezruchu. Chociaż w sumie mogą spróbować, znalazł ostatnio taką super kryjówkę gdzie na pewno go nie znajdą! Albo może szukać, wtedy nie będzie musiał być cicho i się nie wiercić. Ostatecznie razem z Podniebną Łapą i Wróbelkową Łapą udali się do złotych kłosów na wielki konkurs na polowanie, zagrali w chowanego a gdy wrócili do obozu Pochmurna Łapa był wystarczająco zmęczony by wskoczyć na legowisko i zasnąć. Dziwnym trafem śniły mu się parówki takie jak były w legowisku dwunożnych gdzie kiedyś mieszkali z mamusią.
[1010 słów + Wspinaczka na drzewa]
20% + 5%
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz