Nastał nowy dzień. Ruszył na trening z mentorem, po którym został poddany testowi. Upolował zabłąkaną mysz, co było już i tak sporym sukcesem, ponieważ Pora Nagich Drzew była w swoim szczytowym momencie. Mróz dalej szczypał w pysk, odbierając mu ciepło, ale nie zwracał na to uwagi. Dumnie przyniósł zdobycz pod łapy rudego, by następnie stoczyć z nim pojedynek, który oczywiście wygrał. Cieszył się z tego jak przez te dwa księżyce, odkąd kocur został jego mentorem, jego umiejętności się polepszyły. Wiedział, że był gotowy na mianowanie. Rudzielec sam to przyznał. Czekał więc na to z utęsknieniem, nie zwracając uwagi na nikogo, tylko wyglądając raz po raz na zewnątrz legowiska, by usłyszeć głos lidera.
Akurat gdy wylizywał futro, które tak czy siak dalej mu odstawało, usłyszał jak Rudzikowy Śpiew wzywa klan. Wyszedł na środek widząc, że kocur każde mu podejść. Widział zaskoczony wzrok siostry, która chyba nie wierzyła swoim oczom. Ale tak. To on był pierwszy. On wygrał zakład i udowodnił srebrnej, że jednak kocury były znacznie lepsze od kotek pod tym względem.
— Ja, Rudzikowy Śpiew, przywódca Klanu Nocy, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. Nastroszona Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
— Przysięgam. — odrzekł pewnie, pusząc się cały z dumy.
— Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Nastroszona Łapo, od tej pory będziesz znany jako Nastroszone Futro. Klan Gwiazdy cieni twoją siłę i oddanie, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Nocy.
Lider podszedł do niego, dotykając pyskiem jego głowy, a on zetknął się z jego barkiem. Słyszał jak wszyscy krzyczeli jego nowe imię. W zasadzie nawet mu pasowało. Nie był z tego powodu zły, że jego futerko już na zawsze miało pozostać nastroszone. To była teraz jego chluba. Spojrzał zadowolony na matkę, siostrę oraz Sroczą Łapę, która była od niego starsza, a dalej się kisła na pozycji ucznia. Ha! Teraz udowodnił im wszystkim swoją wartość oraz wielkość! Nikt mu już nie podskoczy! Nie pozwoli na to! Był wojownikiem! Zamruczał z zadowoleniem, po czym gdy koty się rozeszły do swoich spraw, posłał jeszcze uśmiech Zajęczej Trosce. Swojemu najgorszemu wrogowi. Teraz nie będzie mu wytykać tego, że dalej nie został mianowany. Zyskał wielkość!
Nocne czuwanie przebiegło spokojnie, ale musiał przyznać, że zmarzł i to cholernie! Noce były strasznie mroźne i szczękał zębami, marząc o powrocie do ciepłego legowiska. Kto wymyślił tą głupią zasadę z pilnowaniem po nocach obozu?! Odpadał mu nos, a łap to już nie czuł! Zmuszony był więc chodzić, aż do nastania świtu, aby tam nie paść z wychłodzenia. Gdy poranny patrol wyszedł z obozu, a lider poklepał go po grzbiecie, ciesząc się pewnie, że przeżył tą torturę, pognał do swojego nowego legowiska, pakując się cały pod mech. Zimno... Tak okropnie zimno!
No cóż, nic tylko jak powinszować ;) ~ kochana siostrzyczka
OdpowiedzUsuńAle bad imię
OdpowiedzUsuń