*Jeszcze w zimie*
- Cześć - odpowiedział jej, mrucząc i dając jej całusa w pyszczek, na co zamruczała cicho - Chciałbym spędzić ten dzień... tylko z tobą... Pójdziemy gdzieś?Ta propozycja sprawiła, że zrobiło jej się cieplej na serduszku.
- Możemy. - odparła - hm...może zwiedzimy ten nowy las owocowy? Jeszcze tam nie byłam - miauknęła, przeciągając zastałe mięśnie.
W końcu, skoro byli owocniakami, to chyba czas było odwiedzić owockowy las, prawda?
- Dobrze... Tylko o tej porze raczej nic nie będzie tam rosło... A drzewa będą pozbawione liści i owoców - mruknął, wstając powoli na łapy. Miał trochę racji, ale nie miała pomysłu do jakiego innego miejsca pójść, więc mimo jego uwagi planów nie zmienili. Sama również wstała, po czym skierowali się do wyjścia z obozu, ze splecionymi ogonami. Jej ukochany przykleił się do jej boku, szukając w nim oparcia i ciepła. Ten gest z jego strony wypełnił ją ciepłem, dosłownie i w przenośni, bo była Pora Nagich Drzew i było zimno. Wraz z partnerem oglądała nowe miejsce i rozcapierzone konary drzew.
- To tutaj? - zapytał Niktuś omiatając drzewa wzrokiem.
- Tak. - miauknęła. - hm...co by tu porobić... - zaczęła się zstanawiać. - może zapolujemy? - zasugerowała.
Pokręcił łbem.
- Nie mam ochoty na polowanie - burknął. - Z-zimno tu – Kocur rozejrzał się po okolicy, a dostrzegając jakąś konstrukcję, zainteresowany wskazał ją ogonem.
- M-może tam? Co to?
Spojrzała na obiekt, który jej wskazał. Był dziwny. Liliowa nigdy jeszcze czegoś takiego nie widziała…
- Nie wiem - miauknęła - chodźmy to sprawdzić! - dodała entuzjastycznie, po czym pobiegła w stronę konstrukcji.
Ten nieco wolniej za nią podążył. Ze zwieszonym łbem, stanął przy niej, gdy dotarli pod konstrukcje, omiatając ją wzrokiem.
- Pachnie... Jak las.
- Hm...ale wygląda kompletnie inaczej - mruknęła, po czym podeszła jeszcze bliżej. Delikatnie dotknęła budowli, a ta zaskrzypiała, przez co kotka automatycznie odskoczyła nieco.
Czarny arlekin zjeżył się na karku, sycząc wrogo na obiekt, który nieco się uchylił. Przywarł do boku kotki, niczym przestraszone kocię, łypiąc na to coś wrogim okiem.
- U-uważaj M-miodunko.
Ona także przylgnęła do niego, zaniepokojona zachowaniem obiektu. Jej ukochany Niktuś syknął na to coś! Chciał ją bronić! Był taki kochany! Zaraz jednak jednocześnie zachwycając się w myślach zachowaniem Nikta, odezwała się:
- Skąd coś takiego się tu wzięło...nigdy nawet o czymś takim nie słyszałam... - mruknęła.
To nie była chyba żadna roślina, bo nigdy nie widziała czegoś, co rosłoby…o tak.
- T-też nie wiem. Z-zimno - zadrżał bardziej przez mróz - M-może to jakaś jama? - zasugerował, jeszcze rozglądając się dookoła.
- Może... - odparła - hmm...może tam będzie...cieplej? - mruknęła, widząc (i czując, bo przylgnęli do siebie nawzajem) jak mu zimno. Biedaczek miał krótsze niż ona futerko…musiał naprawdę marznąć…
- A jak nas coś stamtąd zaatakuje? Może to dom p-p-potwora? – zasugerował.
- Hm... - mruknęła, nie wiedząc, co robić dalej. Z jednej strony miał rację…z drugiej zaś gdyby coś tam było, to chyba już by wyskoczyło na nich z zębiskami, prawda? - może wrócimy do obozu, i podpytamy kogoś o to miejsce? - zaproponowała. - albo, możemy szybko zerknąć do środka i jakby co uciec.
- D-dobrze - zgodził się. Niepewnie podszedł z kotką bliżej konstrukcji, po czym uchylił bardziej wnętrze jamy. Wtedy rozległ się zgrzyt, na który kotka odskoczyła. Jej ukochany jednak nie zdążył. Dziwne patyko-podobne coś o ostrych ciemnozielonych szponach uderzyło czarnego w głowę. Syn Doli padł na ziemię, wydając z siebie zduszony pisk, mrugając oszołomiony i rozglądając się dookoła. Cała nastroszona Miodunka od razu przylgnęła do ukochanego, widząc, że ten leżał na ziemi i nie wstawał.
- Niktusiu, nic ci nie jest? O rety o rety! - miauczała przerażona. To chyba jednak nie było dobrym pomysłem, by tam wchodzić! Co ona narobiła! Trzeba było go wcześniej posłuchać, bo miał rację!
<Niktusiu? Nie umieraj!>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz