dawno
Wróciła z polowania, co najmniej usatysfakcjonowana, co zwykle się nie zdarzało. W końcu tak dużej szarej myszy dawno nikt nie widział. Musiał być conajmniej gruba, a takie się pewnie nie biorą z niczego! Ich tereny były świetne do polowania. Codziennie mogła się nauczyć czegoś nowego. Wyjść samotnie, by w swe sidła złapać coś dobrego.
Polowanie najlepiej jej szło ze wszystkiego , czego uczył ją Mroczna Gwiazda mimo że stawiał widoczny nacisk na walkę. Z jakiegoś powodu trudno jej było zrozumieć to wszystko - jak rozpoznać, że wróg chce się na ciebie rzucić, jak nie zostać łatwo odepchniętym, jak nie zdradzić swoich intencji. To były rzeczy, które szły jej bardzo topornie, wręcz okropnie. O ile samo w sobie unikanie czy teoria była dla niej prosta, nie przekładało się to na wyniki w walce.
Musiała nad tym więcej popracować, ale nie miała żadnego dobrego partnera. Bielik? Była zajęta, na pewno czymś ważniejszym niż głupawa siostra. Omen? Z nim treningi nie były przyjemnością. Widziała jego niezadowolenie za każdym razem, gdy coś jej się nie udawało. A nikt inny nawet nie próbował nawiązać z nią bliższych relacji, a sama za bardzo się bała innych, by to zrobić.
Gdy odłożyła zdobycz na stertę poczuła na sobie cudze oczy, nieprzyjemny wzrok. Nie odwróciła się wiedząc, że pewnie to tylko jej się tak zdaje. Po tym jednak zawarczał ktoś zza jej pleców, na co odpowiedziała zjeżeniem sierści. Odwróciła się szybko, by zobaczyć... Wronią Łapę? Nie był najmilszym z kotów, jednak co mu zrobiła? Czy o czymś nie wie?
— Przepraszam? — jąkając się spytała niepewnie i cicho, uczeń jednak cofnął się tylko i oblizał pysk. Położyła po sobie uszy, po czym odstąpiła od sterty. Miała tylko nadzieję, że Wronia Łapa nie będzie chciał iść za nią. Na szczęście, tak jak myślała, tak się stało i kocur sam odszedł w swoją stronę. Uff...
***
— Wstawać, świt nadszedł — obudziło ją pacnięcie białoburej od błota łapy.
Przetarła leniwie łapą oczy, rozciągając się.
— Nie będę się powtarzał! — pchnął ją Mroczna Gwiazda, o wiele wściekłszy niż za pierwszym razem. Wystrzeliła z legowiska jak strzała, kręcąc szybko głową.
— Tak jest! — mruknęła grzmiąco jak żołnierz, widząc jak mentor Wroniej Łapy, Krzaczasty Szczyt usiłuje zbudzić swojego ucznia. Po chwili zrezygnował z sykiem, rzucając tylko groźbą o tym co się stanie, jak się nie ogarnie za kilkanaście uderzeń serca. Wahała się, czy od razu wyjść, czy dobudzić brata. W końcu podeszła nieśmiale do zakrywającego łapami pysk Wronę i zbliżyła mordkę do jego ucha.
— Wołają nas! K-K-Krzak cię spierze na kwaśne jabłko! — uświadomiła Wronią Łapę, zwijając końcówkę ogona delikatnie pod siebie. Nie chciała, by ją też spotkały konsekwencje spóźnienia.
<Wrono?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz