stare terytorium
Rosa lekko się wzdrygnęła, widząc wbite w nią spojrzenie oczu matki. Dobrze wiedziała, że nie oszuka tej kotki w żaden sposób. Po chwili mierzenia się spojrzeniami łezki ponownie pojawiły się w kącikach oczu rudej koteczki.
— Głofa mnie bolii — załkała cichutko, spuszczając wzrok na swoje łapki.
Ryjówka zmrużyła ślepia. Przyglądała się czujnie swojej córce, w której ślepkach gromadziło się coraz więcej łez. Samotniczka bez słowa odwróciła się i opuściła Norę. Samotnicy rzadko potrafili leczyć czy rozpoznać medykamenty. Wiedza ta była jednak bardzo potrzebna. Ryjówka to wiedziała i dlatego się nauczyła podstaw. Potrafiła dzięki temu wyleczyć swoje dolegliwości i zadrapania. Samotnicy zdani jedynie na siebie unikali chorób, bo ich wyleczenie zwykle było niemożliwe. Nie każdy kot bez klanu był w stanie prosić klanowego medyka o pomoc. Ryjówka miała swój honor i prędzej by jej skórę zdjęli, niż poprosiłaby o pomoc kogoś z klanu. Może dawniej była do tego zdolna, ale tylko dla osiągnięcia własnych korzyści. Skoro wiedziała jak wyleczyć ból głowy, to Rosa mogła być spokojna o swój stan zdrowia, poprawi jej się szybko i będzie mogła wrócić do zabaw z siostrą.
Zanim opuściła Norę zdążyła jeszcze usłyszeć niezadowolone miauknięcie kremowej koteczki.
— Jesfes beksa! Pses ciebie mama sniknęla.
Rosa poruszyła się na posłaniu, ale ból głowy nasilił się nieprzyjemnie, więc była w stanie jedynie odpowiedzieć siostrze, żeby sobie poszła. Mysz jednak nie zamierzała tak łatwo odpuścić, wciąż nie rozumiejąc jej powodu do płaczu.
Ryjówka wróciła do Nory po niezbyt długim czasie. W pysku niosła kwiat o czerwonych lekkich płatkach. Był bardzo delikatny i musiała uważać przy jego noszeniu. Gdy tylko przekroczyła próg ich domu, Mysz podbiegła do jej łap.
— Lose fciąs boli. Nie chce się bafić. — poskarżyła się kremowa koteczka.
Ryjówka strzepnęła uchem, nie odpowiadając. Podeszła pewnym krokiem do leżącej na posłaniu córki. Rosa przykryła wywinięte uszka łapkami. Miała zamknięte oczy, ale uchyliła jedno, słysząc zbliżające się kroki Strażniczki. Mysz również podbiegła do siostry, ale usiadła obok bez słowa. Ryjówka wytrzepała z przyniesionej rośliny czarne, malutkie ziarenka i zgarnęła je łapą w jednym miejscu. Widziała zainteresowanie u swoich kociąt. Podsunęła dokładnie jedno ziarenko Rosie.
— Masz.
— Co to? — zapytała Rosa, przyglądając się ziarenku leżącemu przy jej łapkach.
Ryjówka odpowiedziała stanowczym spojrzeniem, jasno dając kotce do zrozumienia, żeby zachowała pytania na później i zjadła ziarenko. Rosa pochyliła pyszczek i zjadła ziarenko maku.
— To ziarenko maku. Przestanie cię po nim boleć głowa. Prześpij się teraz. — poleciła. Zwróciła spojrzenie na Mysz. — Ty też. Roso, następnym razem zamiast płakać od razu przyjdź do mnie. Nie wychowuje mazgajów.
Ułożyła się obok kotek, otulając je swoim ogonem. Wpatrywała się w wyjście z Nory, wyostrzając wszystkie swoje zmysły. Gdy tylko córki będą starsze zwiększy liczbę patroli i oznaczeń. Obserwowała jak zasypiają, zanim sama sobie na to pozwoliła po dłuższym czasie.
***
Rosa po ziarenku maku wróciła szybko do odpowiedniej formy i znowu była energiczna. Ryjówka została zasypana nowymi pytaniami. Poleciła Rosie, żeby obserwowała i czuwała, a dostrzeże więcej szczegółów. Nie przeszkadzała jej ciekawość córki, w takich momentach najbardziej ją przypominała. Rosa jako samotnik powinna być nie tylko odważna oraz sprytna, ale również chętna do wędrówek i poznawania. Zastanawiała się czasami, czy Mysz i Rosa będą podróżować wspólnie, czy osiedlą się daleko od siebie. Nie znały innych kotów ani miejsc, ich przyszłość nie była jeszcze oczywista. Ryjówka była pewna jednego: zrobi wszystko, żeby je dobrze przygotować.
Koteczki robiły się coraz większe. Jeszcze nie były dorosłe, ale już samodzielne. Ryjówka wciąż je obserwowała, zawsze tym samym spojrzeniem. Zwracała się do nich różnymi tonami głosu, ale zawsze udawało jej się osiągnąć zamierzony efekt. Nigdy natomiast nie krzyczała, potrafiła dobrze nad sobą panować. W swoich córkach widziała coraz więcej cech samej siebie, a ubłocone wyglądały niemal identycznie jak ona. Ryjówka przyjęła ich wychowanie za najważniejszy cel. Był to kolejny etap. Kto by pomyślał, że po zakończeniu podróży i zmierzeniu z przeszłością, zostanie matką dwóch zdolnych koteczek. Przekazywała im stopniowo coraz większą wiedzę i uczyła różnych umiejętności. Skupiły się na polowaniu i trzymały się tego długo. Początki nie należały do prostych, ale z czasem kotki uczyły się coraz więcej. Wracały do Nory z pełnymi pyszczkami lub brzuszkami. Ryjówka wysyłała na początku Rosę na polowania, obserwując ją z ukrycia. Z czasem nie musiała się chować i dawać młodszej kotce rad. Rudo-biała radziła sobie dobrze. Nadal wracała na noc do Nory, ale coraz więcej czasu spędzała za nią na polowaniach lub zwiedzaniu, przynajmniej to drugie podejrzewała szylkretowa kotka. W końcu znała swoją córkę i jej ciekawość. Ryjówce podobało się to, że Rosa chciała wiedzieć więcej i wszystkiego doświadczyć. Widziała ich wolność, niezależność, umiejętności i wiedziała wtedy, że dobrze wychowała swoje córki. Czasami tylko Rosa upolowała śniadanie lub obiad, innym razem wracały w duecie lub we trójkę ze zwierzyną. Dobrze im się żyło w coraz ciaśniejszej, ale swojej Norze. Ryjówka jednak nie przystopowała na obecnym stanie polowań. Budziła swoje córki w środku nocy i kazała im polować. Również podczas deszczu wysyłała je po zwierzynę, argumentując, że mogą spotkać się z każdą pogodą lub warunkami. Nagrodziła jednak ich starania i gdy tylko upolowały ptactwo, pióra były odkładane na staranny stosik. Wkrótce Rosa i Mysz dostały polecenie stworzenia własnych posłań. Mogły być ze wszystkiego: trawy, piór, wełny, wszystkiego co im się spodoba. Ryjówka pozostała przy swoim posłaniu z piór i świeżej trawy. Teraz każda miała własne posłanie. To miał być dla nich kolejny krok.
Pora Nagich Drzew była najgorszym okresem dla samotników. Zwierzyny było o wiele mniej, więc należało o każdą szczególnie się zatroszczyć, nawet czasami walczyć. Powtarzała kociakom, że mają szanować zwierzynę i że teraz może być im ciężko, więc muszą się przyzwyczaić do pustych brzuchów. Las został pokryty gęstym śniegiem, gałęzie drzew pozbyły się liści (jesień była dobrym czasem dla kociąt, które chowały się w stercie liści i z niej wyskakiwały w niespodziewanym momencie), a zwierzyna pochowała. Ryjówka częściej patrolowała, wkręcając w to swoje córki. Było ich więcej więc oprócz patrolowania, mogły się rozglądać za zwierzyną. Pożywienie było żylaste i mało smaczne, ale to wystarczyło na jakiś czas. Zima nie mogła trwać wiecznie i należało ją przetrwać. Wykorzystała jednak Porę Nagich Drzew, żeby nauczyć Rosę i Mysz zwinnej wspinaczki na drzewa. Myszy szło dobrze, potrafiła sprawnie wspinać się coraz wyżej. Natomiast świetny słuch Rosy pomagał im w polowaniach. Obie córki były szybkie, mogły się tym pochwalić i podczas wyścigów szanse były takie same.
To nie był koniec nauk, które chciała im przekazać.
— Poznałyście już czym jest polowanie, dlaczego jest istotne, posmakowałyście waszej pierwszej samodzielnie złapanej zwierzyny, ale to nie koniec umiejętności, które musicie opanować, żeby móc przetrwać. — zwróciła się do kotek. Posłała im uważne spojrzenie. — Musicie wykorzystać wasze zalety do skutecznej obrony oraz ataku. Jesteście szybkie, zwinne i czujne. Uczyłam was, że zawsze macie mieć wiedzieć, co się dzieje w waszym otoczeniu, nawet jeśli zajmujecie się czymś zupełnie innym. Nauczę was walczyć.
Umiejętność walki była tak samo ważna jak polowanie. Oczywiście nie zapewniała pełnego brzucha, ale dzięki niej można się było obronić. Bez możliwości podjęcia walki lub obrony byłoby się zdanym na łaskę przeciwnika lub ucieczkę. W przypadku spotkania drapieżnika, wrogiego kota, psa, zawsze należało umieć się obronić i wykonać udany atak. Pokazała Myszy i Rosie, jak prawidłowo wykonać unik i opowiedziała w jakie miejsca najlepiej celować. Później przyszedł czas na pokaz.
— Najlepszą pozycją jest kopnięcie w brzuch, gdy zostaniecie powalone na grzbiet. Nie bójcie się używać pazurów i zębów. Jednak jeśli to wy znajdziecie się na górze, unieście brzuch jak najwyżej. Podcinajcie wrogowi łapy, atakujcie bok, chwytajcie za kark, uczepcie się grzbietu, zaorajcie pazurami jego brzuch, gryźcie.... — tłumaczyła, równocześnie pokazując wszystkie pozycje. Opowiedziała im wszystko, co wiedziała o walce, ale najlepiej uczyło się w praktyce, dlatego poleciła Rosie i Myszce zmierzyć się w pojedynku. Pozwoliła na wysunięte pazury i mocne ugryzienia, walka miała być jak najbardziej realistyczna. Przynajmniej do momentu aż jej nie przerwała. Przecież nie doprowadzi do rozlewu krwi i późniejszego marnowania medykamentów na zadrapania. Była zadowolona z postępów obu swoich córek.
— Teraz waszym zadaniem będzie mnie zaatakować. Samotnicy działają osobno, więc wy również nie możecie współpracować.
Wiedziała, że ani jej nie zaskoczą, ani nie pokonają w walce. Na to było za wcześnie. Ale odeszła sporą ilość kroków, odwrócona do nich tyłem. Mogły wykorzystać otoczenie i podjąć się zadania. Ryjówka nastawiła uszu. Nie pozwoli im wygrać, muszą mieć motywację, ale po skończonym ćwiczeniu będą ćwiczyć aż do skutku, nawet prze kilka księżyców.
***
Po pewnym czasie i nauka walki została opanowana. Musiało minąć sporo czasu, bo zwracała na nie szczególną uwagę, każdy ruch musiał być przemyślany. Czasami kazała Rosie wygrać, innym razem Myszce, wtedy kotki musiały postarać się jeszcze bardziej, żeby tego dotrzymać. Rosa i Mysz nauczyły się dobrze walczyć. Ćwiczyły najczęściej w dobrych warunkach, jeszcze w czasie dnia, ale zdarzało się im to robić podczas deszczu. Nocą pozwalała im się wysypiać, jeśli nie miała w planach wyprawy na nocne polowanie w ich towarzystwie. Plany wciąż się zmieniały, rozwijając wraz z ich relacją i przygotowaniem.
Nauczyła je także pływać, a przynajmniej poznały tego podstawę. Nigdy nie wiadomo, czy ta umiejętność im życia nie uratuje. Wybrała źródło niezbyt głębokie, tylko na potrzeby nauki. Woda była chłodna i przyjemna. Później musiały płynąć wraz z prądem. Ryjówka również weszła do wody, prezentując silne uderzenia łap o wodę, przecinając ją i poruszając się coraz dalej, z odpowiednią precyzją. Nie wychodziła z wody tak długo aż była pewna, że córki nie utoną. Po skończonej lekcji pływania, zabrała je bliżej terenów Klanu Nocy. Mieli tam większą wodę, właśnie tego potrzebowała. Usiadła na brzegu tak, żeby jej cień nie padał na taflę. Przyjrzała się czystej wodzie.
— Pokaże wam jak łowić ryby. To umiejętność lubiana przez rybojady. — wywróciła oczami. — Ale samotnicy mogą nauczyć się wszystkiego, jeśli tego pragną. Usiądźcie przy mnie, ale niech wasz cień nie pada na powierzchnię. Musicie wykazać się cierpliwością i pozostać w bezruchu.
Zdarzało jej się łowić ryby jeszcze kilka razy po tym, jak Wieczornikowe Wzgórze ją tego nauczył, także pamiętała każdy szczegół. Rosa i Mysz usiadły przy niej i również wpatrywały się wodę. W pewnym momencie łapa Ryjówki wystrzeliła, uderzając w taflę i wyrzucając srebrną rybę. Zabiła ją szybkim uderzeniem łapy.
— Musicie być szybkie. Jak podczas polowania. — mruknęła, zajadając się specjalnie rybą na ich oczach, żeby jeszcze lepiej wykonały polecenie. Przecież nie chciały jej zawieść i pragnęły coś zjeść, prawda?
***
— To są liście ogórecznika, obniżają gorączkę i gdybyście miały potomstwo zwiększa ilość mleka. Korzeń łopianu leczy i łagodzi ból infekcje po ugryzieniu przez szczura. Kocimiętka jest najlepszym lekarstwem na zielony kaszel, poznacie ją zawsze po zapachu. To jest trybula, zawsze na zainfekowane rany i bóle brzucha. Podbiał leczy spękane poduszki łap, ziarenka maku są dobre na uspokojenie i bóle głowy. Mniszek łagodzi użądlenia pszczół, pajęczyna jest najlepsza jeśli zaznacie obrażeń i musicie pozbyć się krwi. Jagody jałowca na problemy z oddychaniem i bóle brzucha, skrzyp zatrzymuje krwawienie, a szczaw dobry na zadrapania, spękane poduszki łap i ból ran. Zapamiętane?
Siedziały we trzy w sadzie. Ryjówka pokazała córkom, jak powinny przejść przez Ogrodzenie. Była pewna, że znajdzie tutaj przynajmniej kilka z ziół, które mogła pokazać kremowej i rudo-białej. Nie myliła się i przynajmniej kilka medykamentów wraz z właściwościami mogły zapamiętać. Pokazywała je ogonem, chodząc z miejsca na miejsce. Musiały jednak się streszczać, dopóki panowała noc. Rano na pewno patrol wyczuje ich zapach, ale wtedy będą już daleko. Najlepiej oddalić się nawet teraz, skoro wszystko zostało powiedziane. Te zioła z opisanych, których nie mogła znaleźć, dokładnie opisała swoim córkom, bez pomijania żadnych szczegółów. Znalazła w Owocowym Lesie jedynie liście ogórecznika, trybulę, podbiał i szczaw. Jednak przedstawiła kotkom podstawowe zioła. Dzięki nim w przyszłości będą mogły wyleczyć swoje dolegliwości. Opisała każdą roślinę bardzo dokładnie.
— To wam się przyda. — mruknęła z naciskiem. Spojrzała w stronę Rosy spokojnym wzrokiem. Była ciekawa, czy dorosła już kotka, pamięta jak w czasach dzieciństwa musiała zjeść ziarenko maku przez ból głowy. Wymieniły spojrzenia na uderzenie serca, a potem Ryjówka zdecydowała, że wracają do Nory. Ruszyła w stronę domu pewnym krokiem. Ukryła to, że czuła się zmęczona. Nie chciała pokazywać słabości przy kotkach ani tego, że się zestarzała. Rosa i Mysz szły za nią pewnymi, zwinnymi krokami. Były młode i miały przed sobą jeszcze wiele wędrówek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz