- Tylko nie teraz... - zacisnęła pysk próbując odwrócić tym uwagę od okropnego bólu. Musiała wydać na świat te małe obrzydliwe stworzonka, więc czym prędzej pognała pod żłobek, ledwo powstrzymując uporczywe skurcze. Docierając pod pień drzewa, który był miejscem żłobka poczuła bolesne ukłucie, które poskutkowało zawyciem z bólu, ten gest zwrócił uwagę niejednego kota w klanie. Ktoś z tyłu czym prędzej pobiegł po medyka, który zjawił się w niedługim czasie pod łapami arlekinki. Szylkretowa medyczka razem ze swoją podopieczną zaciągnęły Łasicę do wnętrza żłobka, by tam bez problemu wydała na świat kocięta. Tak bardzo tego nie chciała, czuła jak jej duma traci na wadze, ale czy to już się nie stało, gdy tylko przekroczyła granicę rodzimego klanu?
Kotka odrzuciła od siebie te myśli, nie miała na to czasu, Klan Wilka nie był już jej sprawą, teraz żyła w Klanie Burzy.
- Oddychaj głęboko - poradziła Wiśniowa Iskra. Królowa ledwo ją słuchała, jednak zdała się na nią. - Zaraz będzie po wszystkim.
Gepardzia Łapa biegała wokół mentorki od czasu do czasu jej coś przynosząc czy pomagając przytrzymać, obie wpatrywały się w nią z wielkim skupieniem, co przyprawiało arlekinkę o ciarki.
Skurcz przeszył całe jej ciało, a po nim nastąpiła chwila ulgi. Popatrzyła za siebie i dostrzegła małe zlepione coś co nazywało się kocięciem. Natychmiastowo wykrzywiła pysk w zniesmaczony grymas, teraz była jeszcze bardziej pewna swojego zdania na temat kociąt, a Irga nie miała racji mówiąc, że jeszcze jej się zmieni gdy tylko urodzi. Kilka bić serca minęło gdy udało jej się wydobyć na świat następna dwa kocięta, jednakże jedno z nich było mniejsze od pozostałych. Wyglądało tak jakby nie miało dożyć jutra, a mimo to Wiśniowa uparcie dążyła do uratowania malucha.
- Nie widzisz, że nie przeżyje? - prychnęła do niej oschłym głosem młoda, już teraz karmicielka. Spotkała się jedynie z poirytowanym spojrzeniem ze strony kocicy.
Fuknęła zadzierając brodę, niech robi co chce, i tak go nie uratuje.
Gdy wszystko wydawało się już w porządku Gepardzia Łapa raz jeszcze zerknęła na kocięta po czym razem ze starszą opuściły żłobek. W końcu miała trochę czasu dla siebie, czuła jak maleństwa ssą mleko, już chciała wstać i wybrać się na krótki spacer, ale zmęczenie po porodzie szybko dopadło całe jej ciało. Zanim jednak ułożyła się do snu kątem oka spojrzała na najmniejszą z kulek. Wiedziała, że nie ma szansy przetrwać, wpadła na najgłupszy, a może najmądrzejszy pomysł na jaki się zdała. Chwyciła młode za kark przysuwając pod swoje łapy. Mała wydała z siebie żałosny pisk zanim na dobre została uciszona przez zaciskającą się na szyi szczękę matki. Czuła jak życie ulatuje z kocięcia. Gdy tylko ktoś ją zapyta o to, co się stało, odpowie że kocię nie dało rady przeżyć, w końcu i tak było słabe.
Gdy wszystko wydawało się już w porządku Gepardzia Łapa raz jeszcze zerknęła na kocięta po czym razem ze starszą opuściły żłobek. W końcu miała trochę czasu dla siebie, czuła jak maleństwa ssą mleko, już chciała wstać i wybrać się na krótki spacer, ale zmęczenie po porodzie szybko dopadło całe jej ciało. Zanim jednak ułożyła się do snu kątem oka spojrzała na najmniejszą z kulek. Wiedziała, że nie ma szansy przetrwać, wpadła na najgłupszy, a może najmądrzejszy pomysł na jaki się zdała. Chwyciła młode za kark przysuwając pod swoje łapy. Mała wydała z siebie żałosny pisk zanim na dobre została uciszona przez zaciskającą się na szyi szczękę matki. Czuła jak życie ulatuje z kocięcia. Gdy tylko ktoś ją zapyta o to, co się stało, odpowie że kocię nie dało rady przeżyć, w końcu i tak było słabe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz