- A w co chciałbyś się pobawić? Może być co zechcesz - miauknął, czekając na to, co też starszy wybierze. Był taki super mądry. Lubił się z nim bawić. Najlepszy przyjaciel jakiego miał! Zdecydowanie przewyższał mądrością siostrę, która według niego była głupsza od myszy.
- Może... - rudy zamruczał zamyślony. - Może pobawmy się w historyjki. Co ty na to?
Nowa zabawa? Nie kojarzył jej. Leśna Łapa naprawdę był nie z tej ziemi, skoro znał ich tak dużo! Od razu się podekscytował. Nie mógł wyjść na słabeusza przed starszym kolegą. Podejmie się każdego wyzwania, jakie przed nim postawi.
- Tak! Tylko powiedz na czym to polega, bo nie znam takiej zabawy - poprosił go.
Dawny uczeń uśmiechnął się, widząc jego radość.
- Opowiadamy sobie nawzajem historyjki. Ty mi dajesz trzy słowa, a ja z nich sklejam opowiastkę, a potem ja ci daje trzy słowa i ty coś opowiadasz. Brzmi ciekawie, prawda?
- Tak! Brzmi fajnie! To kto zaczyna? - Widać było po nim podekscytowanie. Nigdy w coś takiego się nie bawił, ale brzmiało super!
- Ja zacznę. Dam ci te słowa. Kulwy, medyk, legowisko - rzucił młodemu, ciekawy, co wymyśli.
Zastanowił się chwilę. Nie miał pojęcia co to kulwy znaczy, ale nie chciał wyjść na jakiegoś głupka. Brzmiało to trochę jak kulawy, więc postanowił iść tym tropem.
- Pewien medyk odwiedzał legowisko kulwych wojowników, by wyleczyć ich z kulwy! I mu się udało! - zakończył radosny.
- Ślicznie. To co? Chcesz mi dać jakieś słowa? - zapytał syn Rozżarzonego Płomienia.
Pochwała z jego ust była lepsza od tej, która zwykle wypadała z pyska mamy. Łaknął tego więcej. Chciał być taki super jak starszy, siedzący przed nim.
- Tak! - zastanowił się co mógłby dać koledze. - Eee... Kamień, ofujny i Klan Burzy! - rzucił, czekając na słowa, które miały paść z jego pyska.
Rudy zastanowił się chwilę, następnie mówiąc:
- Jednego dnia, na Klan Burzy, miał się stoczyć wielki kamień i spowodować ofujne zniszczenia, jednak wspaniały, rudy wojownik zniszczył kamień i ocalił klan.
Ta historia była naprawdę fajna! Rudzi rządzili, skoro potrafili niszczyć kamienie!
- Blawo! Telas ja, telas ja! - piszczał podekscytowany tą zabawą. Ciekawe jakie teraz dostanie słowa od starszego.
- Hmm... - zamruczał gardłowo, zastanawiając się chwilę. - Nierudy, jebie, pysk - powiedział w końcu, mając nadzieję, że maluch złapie haczyk.
Zmarszczył czoło, zastanawiajac się nad historyjką. Znów te dziwne słowa, ale dzięki wielu zabawą z Leśnym, wiedział co z tego ułożyć. W końcu nierudzi byli leszczami i lubili pochwały od rudych! Musiał podążyć tym tropem.
- Pewien nieludy był z psyjacielem i ten mu powiedział, że jebie mu z pyska. I ten się ucieszył, bo to było baldzo miłe!
- Ładnie - Przyjaciel poklepał kociaka po łebku. - Teraz moja kolej.
Musiał przyznać, że jego radości nie było końca. Czuł się tak bardzo doceniony! Nikt jeszcze tak bardzo nie chciał się z nim bawić i mówić takich słów. Mama była zmęczona pilnowaniem ich i treningiem z panem od patyków, a prócz jego siostry, nie było tu nikogo innego, z kim mógłby się pobawić. Dorośli nie rozumieli większości zabaw i byli przy tym tacy sztywni! Nie to co Leśna Łapa!
- Śmieldzieć, czalny, zimno - Dał mu swoje słowa ciekawy co z nich wymyśli.
- Jak jest zimno, to każdy czarny kot zaczyna śmierdzieć - wymiauczał. - I to prawda. Lepiej się do nich wtedy nie zbliżać. W ogóle lepiej się do nich nie zbliżać - dodał już ciszej, patrząc prosto na niego.
Zrobił wielkie oczka, gdy kolega zaczął szeptać. To była jakaś tajemnica? Nie zauważył, by ciocia Kamień śmierdziała, ale może... Może to dlatego, że nie było aż tak zimno, by uwolnić ofujne zapachy?
- A czemu nie można? Są niebezpieczni, bo śmieldzą?
- Bo to dla leszczy. Nie chcesz chyba śmierdzieć jak oni, prawda? - miauknął Pszczółka, oczekując konkretnej odpowiedzi.
- Nie chcę! Naplawdę nie chcę - zrobił zacięty wyraz pyszczka. - Fuj, fuj leszcze. Są ofujni baldzo! - Zatuptał łapkami, by pokazać jak bardzo ich nie lubił. Nie chciał być jednym z nich i cuchnąć! Wtedy mama przestałaby go kochać!
- I to jest porządna postawa - zamruczał z dumą, zadowolony nie tylko z siebie, a także z malca. - Kto jest jeszcze ofujny?
- Nieludzi - odpowiedział od razu, nawet się nad tym nie zastanawiając. Była to w końcu prawda - I ciocia Kamień - szepnął cicho, by mama nie usłyszała.
- No i ślicznie - zamruczał. - Będzie z Ciebie porzadny kot - Uśmiechnął się, klepiąc kociaka po łebku.
Ucieszył się bardzo z pochwały starszego. Chciał być porządnym i wspaniałym kotem. Słysząc jak mama go wołała, najpewniej po to, by trochę z nim pospędzać czas, bo ostatnio zaniedbywał ją na rzecz kolegi, pożegnał się z kocurem, obiecując że jeszcze wróci, by dalej się z nim pobawić.
***
*dawno temu*
Podszedł ze zwieszonym łbem do przyjaciela. Klapnął obok niego z ciężkim westchnięciem. Dowiedział się niedawno strasznej rzeczy. Jego mama... Jego mama nie chciała, by zadawał się z Leśną Łapą. Nie rozumiał tego. Starszy kolega był taki super! Nie miał innego przyjaciela, który sprawiałby, że na jego pyszczku pojawiał się uśmiech.
- Leśna Łapo... Chyba moja mamusia cię nie lubi... - Pociągnął nosem. - Chcę byśmy przestali się przyjaźnić. Nie lozumiem dlaczego. Przecież nic złego nie lobisz. Jesteś milszy od mojej siostly...
Uczeń uniósł uszy, słuchając uważnie jego słów, marszcząc brwi.
- Nie smuć się, Jelonku - miauknął, po czym pogłaskał go pocieszająco. - Co jeszcze Ci powiedziała?
Niesamowite jak podchodził do tej sprawy. Mu się zbierało na płacz, gdy myślał o zerwaniu kontaktu z rudym. Nie chciał go stracić.
- Że nie powinienem się z tobą przyjaźnić, bo udajesz, że mnie lubisz. I że jesteś zły i mam na ciebie uważać. Ja nie lozumiem... Ale... ale chyba muszę to zlobić dla niej... Bo, bo się na mnie wszyscy poskalżyli, że jestem niegrzeczny, a mama zagloziła, że przestanie mnie kochać - Wybuchł płaczem, wtulając się w jego futerko. Nie wytrzymał. To było takie niesprawiedliwe! Czemu...? Dlaczego mama go tak nie kochała. Przecież Leśny nie miał nic wspólnego z tym, że poobrażał kilka kotów. Zresztą się nie znali, bo to powinny być dla nich komplementy!
Przyjaciel chwilę się zawahał, jednak zaraz prztulił go do siebie. I ktoś taki miał być zły?
- Nigdy bym nie udawał, że cię lubię, Jelonku. Jesteśmy przyjaciółmi, nie wiem, czemu Twoja mama tego nie rozumie - miauczał spokojnie i troskliwie. - Groziła Ci, że przestanie cię kochać? To... to okropne! Nawet moja mama tak nie robiła, jak jej się coś nie spodobało co zrobiłem... ale wiesz co? Ja zawsze będę cię lubił, nie ważne czy bedziesz grzeczny czy nie.
Pociągnął noskiem, patrząc na kocura z nadzieją w oczach. Te słowa nieco podniosły go na duchu, lecz nie powstrzymały łez. Myśl, że mama go nie kochała, bolała.
- Naplawdę? J-ja też będę cię lubił... Jesteś supel kumpel. I wiem, że to oklopne. - Zwiesił smętnie uszy. - Ja ją mocno kocham, bo to moja mamusia. Nie chcę, by była na mnie zła. Diament to ta zła. Jej nic takiego nie powiedziała, gdy nalozlabiała...
I to była prawda. Czasami odnosił wrażenie, że kocica bagatelizowała sprawę z niesforną córką. Ta jeszcze nigdy nie płakała przez mamę. A powinna. Była bardziej niegrzeczna od niego! On nie zniszczył przecież legowiska Kamiennej Gwieździe. Mówił tylko komplementy nierudym, chcąc być miłym!
- Naprawdę - potwierdził pewnym tonem głosu. - Czyli zachowuje się niesprawiedliwie? Mnie też tak oceniła, wiesz? Powiedzieć kociakowi, że może przestać go kochać... to okropne i manipulatorskie. Ona chce cię kontrolować - stwierdził krótko. - Ale wiesz co można na to zaradzić?
To istniał jakiś sposób, by mama go kochała, a jednocześnie mógł przyjaźnić się z kocurem? Nadstawił uszy, chcąc dowiedzieć się od niego tego sekretu. Potrzebował znaleźć rozwiązanie na ten smutek, który nie chciał zniknąć.
- Co można zaladzić?
- Nie damy tak łatwo zniszczyć naszej przyjaźni. Możemy zrobić tak, że przy niej będziesz taki, jak chce. Grzeczniutki, możesz nawet powiedzieć, że już się nie lubimy, bo ci zakazała. Ale jak tylko gdzieś pójdzie i nie słyszy, nadal możemy być przyjaciółmi. To fajne tak po tajnemu się buntować rodzicom, wiesz?
Buntować się mamie? Bardzo chciał przyjaźnić się z Leśną Łapą. Szkoda, że ona tego nie rozumiała. Jednak mogli to zrobić. Będzie udawać dla ich dobra. Na dodatek dzięki temu mama się ucieszy i będzie go mocno kochać, gdy równocześnie będzie wymykał się do kumpla. Przybrał zacięty wyraz pyszczka, kiwając łebkiem, czując przypływ nowych sił.
- Dobrze. Mogę kłamać mamusi. Nie chcę zlywać naszej przyjaźni i być smutnym przez leszte życia. Tylko oby nas nie naklyła...
Nie wiedział jak wtedy by zareagowała. Możliwe, że zaczęłaby krzyczeć...
Ujrzał jak przyjaciel uśmiechnął się szeroko.
- Nie nakryje. A nawet jeśli, powiemy, że to przypadek i z grzeczności powiedzieliśmy sobie dzień dobry - zamruczał zadowolony. - I dzięki temu nikt nie będzie już smutny.
Uczeń był mądry! Zawsze wymyślał super zabawy, a teraz rozwiązał to co było dla niego niewykonalne! Otarł się o niego pyszczkiem zadowolony.
- Tak! Nikt nie będzie smutny! To telas schowajmy się pod mchem - szepnął do niego, by zacząć konspiracje.
- To będzie jeszcze bardziej podejrzane - wymruczał rudy. - Nie można się wyróżniać. A teraz, skoro niby nie mamy się przyjaźnić, musimy chwilkę posiedzieć oddzielnie. A jak twoja mamusia nie będzie patrzeć, znowu możesz do mnie przyjść.
Kiwnął łebkiem, chociaż myśl zostawienia przyjaciela samego, nie była przyjemna.
- Dobrze - Od razu odszedł od Leśnej Łapy, spędzając reszte czasu z rodziną, tak jakby ich przyjaźń dobiegła końca.
***
*jeszcze na starych terenach*
Nadeszła ta chwila. Jego mianowanie na ucznia. I kogo dostał na mentora? Ofujną nierudą, na dodatek samą liderkę, na którą pluł z Leśną Łapą codziennie! Bał się. Bał się, że kotka wiedziała o tym co robili. Wzięła go pod swoje skrzydła, by go ukarać. Na pewno to był jej cel!
Rozejrzał się po obozie, a dostrzegając przyjaciela, od razu do niego podbiegł cały w nerwach. On na pewno mu pomoże!
- Leśna Łapo! Słyszałeś? Kamienna Gwiazda... Ona... ona mnie szkoli! - pisnął przejęty. - Co ja mam złobić?! Jak się dowie, że ją wyzywam, ukala mnie!
Właśnie to, nie dawało mu spokojnie spać legowisku uczniów. Ta informacja, że czarna zacznie sie wtrącać w jego życie, zakazując niczym mama znajomości z rudzielcami.
- Słyszałem, młody, słyszałem... - westchnął, widząc niepocieszoną mordkę kocurka. - To bardzo zła wiadomość - stwierdził, krzywiąc się. - Ale spokojnie, nie dowie się. Ja jej nie powiem. Bardziej bym się martwił, że bez powodu ci coś zrobi.
Wierzył, że przyjaciel nie byłby zdolny, by go wydać. Przecież sam go tego wszystkiego nauczył! To była ich tajemnica. I owszem! Bardzo zła! Ta decyzja liderki go przeraziła.
- J-jak złobić? Co złobić? - Zrobił wielkie oczy. - P-przecież... moja mama to jej zastępczyni. Jak coś mi złobi to ja powiem jej i wtedy będzie mieć ploblem!
Tak! Wierzył w to. Chociaż... Chociaż te słowa tak słabo brzmiały, gdy wychodziły z jego pyska.
<Leśny?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz