Musiał przyznać, że ta władza jaką dzierżył w łapach, bardzo mu się spodobała. Koty w końcu nauczyły się go słuchać i podążać za jego rozkazami. Ćwiczył z nimi to co ustalił z ojcem. Od strategii po umiejętności radzenia sobie w boju. Nie był łaskawy, patrząc na ich ból czy też zmęczenie. Chociaż czasem zdarzały się wyjątki. Zależało mu w końcu nie na tym, by wykończyć wojowników, a by ich wzmocnić. Martwi na nic by mu się nie zdali. Obserwował jednak jak sobie radzili. Z każdym dniem zauważał nieznaczne postępy. Na pewno wolniej się męczyli i przestali marudzić. Sosnowa Igła znalazła sobie zabawę w dręczeniu Tchórzliwego Upadku i w zasadzie... Nie miałby nic do tego, gdyby nie fakt, że kocica dość często sabotowała swoją drużynę po złości. Trzeba będzie następnym razem ich rozdzielić. Bura wtedy na pewno się ucieszy, bo będzie mogła bezkarnie uwziąć się na kocura, tak jak tego pragnęła. Naprawdę dziecinne zachowanie. I ona była kultystką? Powinien chyba to zgłosić. Nie chciał jednak lecieć do ojca i mu się skarżyć. Był już dorosły i coraz częściej sam myślał i podejmował decyzję. Może i wojowniczka była od niego starsza i od początku siedziała w kulcie, jeszcze przed pojawieniem się Mrocznej Gwiazdy, lecz musiała chcąc nie chcąc go szanować. Dlatego też po skończonym treningu wziął ją na ubocze, by wyjaśnić z nią jej zachowanie.
— Sosnowa Igło — zaczął, lecz ta już samą swoją postawą pokazywała mu, że miała go gdzieś. Patrzyła w inną stronę, a na pysku dostrzegł odrazę, którą starała się ukryć. No tak... Pewnie zazdrościła jego awansu. — Nie zachowuj się jak kocię — prychnął, stając jej przed nosem, by uzyskać jej uwagę.
Bura najeżyła na to sierść, zadzierając wyżej łeb, tak jakby to miało jej pomóc ocalić godność.
— Kto tu jest kocięciem? Zapomniałeś chyba już jak chodziłeś za tatusiem? Dostałeś nową posadę i ci się odmieniło? — prychnęła.
Na Mroczną Puszczę, oszaleje z nią. Zacisnął zęby, mordując ją wzrokiem. Ewidentnie próbowała go rozjuszyć. Mogła mu podskoczyć. Jeżeli by do tego doszło, na pewno oderwałby jej coś, a nie skopał jak ostatnio. Zimna krew jednak go nie opuściła. Na razie. Czuł jednak, że z uszu już mu wydostaje się para, co kocica dojrzała i uśmiechnęła się mu perfidnie w pysk.
To stało się samo. Po prostu ją walnął w tą mordę. Sosnowa Igła syknęła na niego, a on oczywiście odpowiedział jej tym samym.
— A ty zapomniałaś najwyraźniej gdzie jest twoje miejsce — prychnął. — Jestem już dorosłym kotem. Mojego ojca się ślepo słuchasz, a na pewno znałaś go za kocięctwa, więc gdzie leży twój problem? Bo raczej wątpię, że chodzi ci o mój wiek.
— Jak taki jesteś wścibski to sam zgadnij. Ja nie będę ci niczego ułatwiać. — Odeszła dając mu ogonem po pysku, który sprawnie złapał w zęby.
Mierzyli się wściekłymi spojrzeniami przez chwilę, aż nie dojrzeli zastępczyni, która im się przyglądała z oddali. Sosnowa Igła wyszarpnęła swój ogon, po czym odeszła dumnie. Co za kot... Pokręcił łbem. Jeżeli tak stawiała sprawę to... To sprawi jej prawdziwą Mroczną Puszczę na treningu. Będzie zdychać i cierpieć. Starał się być cierpliwy, ale nie mógł pozwolić na taki brak szacunku!
— Podejmij rozważną decyzję. — Usłyszał obok.
Spojrzał na złotą, która znalazła się przy nim tak niespodziewanie, że aż drgnął zaskoczony. Posłał jej krzywy uśmiech, prychając pod nosem.
— Nie jestem głupi. Znałaś ją za panowania Jastrzębiej Gwiazdy, prawda? — zadał pytanie, a zastępczyni skinęła głową. — Też taka była?
— Sosnowa Igła nie lubi mieć kogoś nad sobą. Jastrzębiej Gwieździe przysparzała wiele problemów w młodości. Jednak z czasem, gdy została matką nieco się uspokoiła, lecz jej krnąbrny duch nie wygasł całkowicie. — powiedziała, kierując wzrok w stronę, gdzie bura zniknęła.
Brzmiało to ciekawie i interesująco. I to on był niby kociakiem? No nic... Spróbuje zająć się nią na swój sposób. Podziękował Irdze za informację, po czym odszedł. Musiał jeszcze wrócić do obozu i iść na patrol. Życie mistrza nie było takie łatwe jak się zdawało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz