*przed śmiercią Fiołka*
- Dzisiaj nauczę was co nieco o ziołach, tymczasem ciocia Deszcz zapoluje z wujkiem Fiołkiem – miauknęła Bylica. – jak dobrze wiecie, jest pora nagich drzew, ale mamy swoje zapasy i na nich będę mogła wam coś pokazać – miauknęła, po czym ruszyła do ich składzika. Gdy tylko znalazły się kącie szopy, przeznaczonym na zioła, samotniczka zaczęła opowiadać o medykamentach.- To jest szczaw. Jego sok daje się na zadrapania i mniejsze rany, zapobiega w ten sposób infekcji. A to – wskazała na inną roślinę – jest podbiał. Zwalcza kocięcy kaszel i spękane poduszki łap. – rzekła – to są liście jeżyny, łagodzą obrzęk po ukąszeniu pszczoły. Ogórecznik na produkcję mleka u matek oraz na gorączkę. Liście stokrotki łagodzą bóle stawów…rumianek jest na wzmocnienie. – zakończyła. – mam nadzieję, że zapamiętałyście, bo jutro Deszcz was z tego wszystkiego przepyta przed polowaniem.
Pewien stres pojawił się w sercu szylkretki, bo było tego naprawdę sporo, i już teraz wiedziała, że nie zapamięta wszystkiego.
- Powtórzysz…na co były…liście…? – spytała nieśmiało Jeż, suwając łapą po podłodze, tak jakby chciała nią grzebać w ziemi.
- Które liście? – spytała Bylica – Stokroki, Jeżyny?
- Jeżyny – odparła cicho, przestępując z łapy na łapę.
- Na ukąszenia pszczół – odparła Bylica. – no, na dzisiaj to tyle, żeby wam pamięci nie przeładować – miauknęła, choć Jeżyk już czuła, jak w jej mózgu się gotuje.
No trudno, będzie chyba musiała postarać się po prostu to zapamiętać. Leżąc na legowisku, powtarzała w kółko i w kółko nazwy i zastosowania roślin nim w końcu jej język się poplątał od tego, a ona sama usnęła, zatopiona w słomie.
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz