– Hej, Sosenko – zwrócił się do swojej córki. – Nie chciałabyś się lepiej poznać z tatą? – zaproponował.
Nie, żeby miał na to ochotę, czy coś. Nie obchodziło go za bardzo to, co w tej chwili Sosnowa Łapa czuje, a tym bardziej to, czy się zgodzi na odejście z nim. Nie zabrałby jej do Klanu Lisa, co to, to nie. Tulipanowy Bąk z pewnością by się na to nie zgodziła. Zapytał o to tylko po to, by rozsierdzić tę, co ciskała z oczu lodem. Gdy się na nią popatrzył, ta wywiercała w nim dziurę swoim wzrokiem. Dreszcz na nowo przebiegł po jego grzbiecie. To jednak nie powstrzymało go od nieruszenia się z miejsca. Był ciekaw, co się stanie. Stąpanie po lodzie, którego grubości nie było się pewnym, wzbudzało w nim ekscytację. Nie było to najzdrowsze, lecz Oset tego potrzebował. Bycie samotnikiem nie było ciekawe i zdołał się o tym przekonać na własnej skórze. Nic dziwnego, że się zaczął kręcić w okolicach tych czterech klanów.
– Sosnowa Łapo – warknęła w jej stronę ostrzegawczo ta starsza.
Płowa, wodząc swoim wzrokiem od ojca do zastępczyni, nie wiedziała, co począć, a głos uwiązł w jej gardle. Jak wtedy miała tyle rzeczy do powiedzenia, tak w tej chwili nic nie umiała z siebie wyrzucić. Oset, widząc to, z kpiącym uśmieszkiem się do niej zbliżył, a raczej podjął jedynie tego próbę, bo...
– Nie podchodź do niej, cuchnąca strawo dla wron! – Migoczące Niebo wyskoczyła przed uczennicę z jej klanu, a następnie machnęła w stronę samotnika swoją łapą.
Zmarszczywszy swój nos z niezadowolenia, wydał z siebie krótkie Tch, po czym cofnął się o krok od nich. Jego ogon przeciął powietrze, zwiastując, że dobry humor się wyczerpał. Popatrzył na obie kotki ze zmrużonymi oczami, jakby myśląc nad tym, czy potowarzyszyć im jeszcze przez krótką chwilę, by po tym ze świstem wypuścić powietrze przez nos i z udawanym uśmiechem skierować swój wzrok na Sosnową Łapę.
– Często się tu kręcę, więc jeśli chcesz się ze mną spotkać to droga wolna – oznajmił, a ślad po jego poprzednim rozsierdzeniu jakby zniknął bez śladu.
Zerknął na Migoczące Niebo, posyłając jej spojrzenie przepełnione nienawiścią, po czym oddalił się od nich, uderzając swoim ogonem po piętach. Oczywistym było to, że nie odejdzie jakoś bardzo daleko – ot, przejdzie przez granicę, bo ta pstrokata gnida może go śledzić, a potem się zawróci, ewentualnie zrobi rundkę po obrzeżach Klanu Wilka, bo czemu nie? Dawno go tam nie było, może coś się u nich zmieniło?
< Migoczące Niebo? Jakiś ktoś z Klanu Wilka lub Burzy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz