Obudziły go promienie słońca, rażące go w oczy, co jednocześnie znaczyło, że słońce jest już raczej wysoko nad horyzontem. Nie oznaczało to najlepiej dla Czaplego Potoku, który w przypadku znalezienia przez patrol Klanu Nocy był prawie bezbronny. Otworzył ślepia zirytowany, ale jednocześnie zdeterminowany, by jak najszybciej opuścić obce terytorium. Poza tym, gdyby przyłapał go patrol Klanu Burzy, to również nie skończyłoby się dobrze.
Wojownik wstał i przeciągnął się, ale wtedy dostrzegł rybę, którą prawie strącił do rzeki. W ostatniej chwili zobaczył jak coś srebrnego ześlizguje się do wody i odruchowo to złapał. Dopiero gdy miał już rybę w pazurach, przypomniała mu się dzisiejsza noc.
Dzicza Łapa to upolował. Czapli Potok doskonale pamiętał, kiedy spomiędzy zarośli spoglądał na burego ucznia czatującego na brzegu. Jednak nie spodziewał się, że kocur postanowi zostawić mu swoją zdobycz. Może po prostu o niej zapomniał? Skoro jednak już tutaj była, nie mogła się zmarnować. Czekoladowy wojownik złapawszy rybę w zęby rozejrzał się. Teraz, gdy światło późnego poranka rozświetlało okolicę, dostrzegł, że kamienie, którymi wcześniej się tutaj dostał, wcale nie są tak daleko od siebie. Z piszczką w pysku wskoczył na pierwszy z Wodnych Głazów, a następnie, przeskakując z kamienia na kamień, dostał się na drugi brzeg. Do tego trzymał teraz drobną rybkę, a nie ciężkiego królika, który był prawie jego wielkości. Przebiegł przez niewielki kawałek lasu należący do Klanu Nocy, a kiedy jego łapy dotknęły miękkiej, równinnej trawy, napełniło go przyjemne uczucie domowej atmosfery. Nawet, jeśli spędził noc wtulony w swojego... przyjaciela? to spędził ją na obcych terenach. Nie był przyzwyczajony do szumu drzew nad jego głową i plusku rzeki tuż obok, zdecydowanie wolał szelest traw i wiatr gwiżdżący mu w uszach. Pewnie Dzicza Łapa czułby się podobnie, gdyby całą noc był na terenach Klanu Burzy.
Czapli Potok szedł truchtem przez zielone łąki w kierunku obozu. Zapach ryby kusił go, jednak nie zamierzał jej jeść. Jako honorowy wojownik, powinien nakarmić najpierw kocięta i starszych, a swoje potrzeby odstawić na bok! Nawet, jeśli przez głód skręcał mu się żołądek. Po wczorajszym patrolu zamierzał zjeść królika, ale jego kolacja zniknęła w rzecznych odmętach, gdy próbował przedostać się na brzeg. W związku z tym wychodziło na to, że nie jadł nic od... Wczorajszego wschodu słońca? Ponad dzień bez jedzenia to zdecydowanie zbyt dużo dla Czaplego Potoku. W końcu skądś musiał brać masę na te jego ponętne mięśnie!
— O proszę, proszę, kogo my tu mamy! — usłyszał nagle głos, który sprawił, że natychmiastowo otrząsnął się z myśli. Przez chwilę stał w bezruchu i patrzył na trawy przed siebie, które rozchyliły się, a spomiędzy nich wyłoniła się wysoka, szaro-kremowa kotka, która wpatrywała się w niego swoimi błękitnymi oczami. Czapli Potok natychmiast rozpoznał ten wzrok. Gdy nawiązywał kontakt wzrokowy z tą wojowniczką, już po kilku uderzeniach serca starał się uciec przed tym palącym, ale jednocześnie lodowatym spojrzeniem.
— Hej, Migoczące Niebo. Piękny dzień dzisiaj mamy, czyż nie? — uśmiechnął się nerwowo, wbijając swój wzrok w łapy. Przedtem oczywiście odłożył rybę na ziemię.
— Nie pięknujdzieniuj mi tutaj teraz, lisi bobku! W tej chwili mów, gdzie byłeś i lepiej mów prawdę! — ofuknęła go kotka, machając ogonem zirytowana.
Czapli Potok poczuł się jakby dwa razy mniejszy. Zaczął niepewnie błądzić wzrokiem po ziemi, a obserwacja martwego żuczka wydała się nagle o wiele bardziej interesującą opcją od odpowiedzenia Migoczącemu Niebu. Wiedział jednak, że lepiej nie pogarszać swojej sprawy i powiedzieć... może nie do końca prawdę.
— Zasnąłem nieopodal granicy Klanu Nocy. Kiedy rano wstałem i chciałem już wracać, ta ryba jakoś wyskoczyła na brzeg strumienia, więc pomyślałem, że ją złapię — wyjaśnił cichym, niepewnym głosem.
— Kłamca! Myślisz, że uwierzę w te twoje bajeczki, lisie? Śmierdzi od ciebie tymi niedorobionymi wydrami na parę mil, a poza tym, jestem pewna, że ryba nigdy nie wyskoczyłaby ze strumienia prosto pod twoje zdradzieckie pazury! Ja już wiem, co robiłeś przez tą noc! — oznajmiła wściekle Migoczące Niebo, okrążając czekoladowego wojownika. — Mogę się założyć, że pewnie spotykałeś się z jakąś rozwiązłą zdzirą z Klanu Nocy! Albo jeszcze gorzej, z losową, brudną samotniczką! Myślisz, że potrzebujemy w klanie takich wywłok, które na widok pierwszej lepszej dupodajki wywalają język i już lecą ją zerżnąć? W szeregach Klanu Burzy są sami szlachetni wojownicy, którzy nie zawahają się podczas walki, bo ich oponentka będzie miała śliczną mordkę! Och, jestem ciekawa, co Ciernista Łodyga powie na takie zachowanie. Chodź, idziemy do obozu, natychmiast! — ofuknęła biednego Czaplego Potoka szylkretowa wojowniczka, po czym nie patrząc nawet, czy ten idzie za nim, poszła szybkim krokiem w stronę obozu. Kocur nie miał chyba wyboru, więc po prostu wziął rybę z ziemi i ruszył za Migoczącym Niebem.
<Migo??? pewnie Czapka będzie próbował się wytłumaczyć podczas drogi or smth>
Czapli Potok szedł truchtem przez zielone łąki w kierunku obozu. Zapach ryby kusił go, jednak nie zamierzał jej jeść. Jako honorowy wojownik, powinien nakarmić najpierw kocięta i starszych, a swoje potrzeby odstawić na bok! Nawet, jeśli przez głód skręcał mu się żołądek. Po wczorajszym patrolu zamierzał zjeść królika, ale jego kolacja zniknęła w rzecznych odmętach, gdy próbował przedostać się na brzeg. W związku z tym wychodziło na to, że nie jadł nic od... Wczorajszego wschodu słońca? Ponad dzień bez jedzenia to zdecydowanie zbyt dużo dla Czaplego Potoku. W końcu skądś musiał brać masę na te jego ponętne mięśnie!
— O proszę, proszę, kogo my tu mamy! — usłyszał nagle głos, który sprawił, że natychmiastowo otrząsnął się z myśli. Przez chwilę stał w bezruchu i patrzył na trawy przed siebie, które rozchyliły się, a spomiędzy nich wyłoniła się wysoka, szaro-kremowa kotka, która wpatrywała się w niego swoimi błękitnymi oczami. Czapli Potok natychmiast rozpoznał ten wzrok. Gdy nawiązywał kontakt wzrokowy z tą wojowniczką, już po kilku uderzeniach serca starał się uciec przed tym palącym, ale jednocześnie lodowatym spojrzeniem.
— Hej, Migoczące Niebo. Piękny dzień dzisiaj mamy, czyż nie? — uśmiechnął się nerwowo, wbijając swój wzrok w łapy. Przedtem oczywiście odłożył rybę na ziemię.
— Nie pięknujdzieniuj mi tutaj teraz, lisi bobku! W tej chwili mów, gdzie byłeś i lepiej mów prawdę! — ofuknęła go kotka, machając ogonem zirytowana.
Czapli Potok poczuł się jakby dwa razy mniejszy. Zaczął niepewnie błądzić wzrokiem po ziemi, a obserwacja martwego żuczka wydała się nagle o wiele bardziej interesującą opcją od odpowiedzenia Migoczącemu Niebu. Wiedział jednak, że lepiej nie pogarszać swojej sprawy i powiedzieć... może nie do końca prawdę.
— Zasnąłem nieopodal granicy Klanu Nocy. Kiedy rano wstałem i chciałem już wracać, ta ryba jakoś wyskoczyła na brzeg strumienia, więc pomyślałem, że ją złapię — wyjaśnił cichym, niepewnym głosem.
— Kłamca! Myślisz, że uwierzę w te twoje bajeczki, lisie? Śmierdzi od ciebie tymi niedorobionymi wydrami na parę mil, a poza tym, jestem pewna, że ryba nigdy nie wyskoczyłaby ze strumienia prosto pod twoje zdradzieckie pazury! Ja już wiem, co robiłeś przez tą noc! — oznajmiła wściekle Migoczące Niebo, okrążając czekoladowego wojownika. — Mogę się założyć, że pewnie spotykałeś się z jakąś rozwiązłą zdzirą z Klanu Nocy! Albo jeszcze gorzej, z losową, brudną samotniczką! Myślisz, że potrzebujemy w klanie takich wywłok, które na widok pierwszej lepszej dupodajki wywalają język i już lecą ją zerżnąć? W szeregach Klanu Burzy są sami szlachetni wojownicy, którzy nie zawahają się podczas walki, bo ich oponentka będzie miała śliczną mordkę! Och, jestem ciekawa, co Ciernista Łodyga powie na takie zachowanie. Chodź, idziemy do obozu, natychmiast! — ofuknęła biednego Czaplego Potoka szylkretowa wojowniczka, po czym nie patrząc nawet, czy ten idzie za nim, poszła szybkim krokiem w stronę obozu. Kocur nie miał chyba wyboru, więc po prostu wziął rybę z ziemi i ruszył za Migoczącym Niebem.
<Migo??? pewnie Czapka będzie próbował się wytłumaczyć podczas drogi or smth>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz