W jednym, jedynym aspekcie słuchał rad matki. Co więc było tak niesłychanie ważne i poważne, że mały i jakże wredny wypierdek zwany Igłą, słuchał się własnej rodzicielki, którą najzwyczajniej w świecie olewał i miał gdzieś? Oh, odpowiedź jest nadzwyczaj prosta - polowanie. Co z tego, że póki był małym smrodem, czy jak kto woli - kociakiem, nie mógł wyjść dalej niż poza kociarnię, a jako ofiary służyły mu kępki mchu, kamyki, a w ostateczności ogon dymnej królowej. Go to nie obchodziło, liczyło się tylko to, czy dopadnie swą "ofiarę", czy też nie.
Tak więc aktualnie przyjmował jakże pokraczną postawę łowiecką, jaką można było sobie tylko wyobrazić, wysunął język z pyszczka, po czym oblizał się nieznacznie.
— Igła, dajże niżej ten tyłek — Leśny Strumień zaśmiała się perliście, poprawiając swojego syna. Młodziak wypełnił polecenie matki, o dziwo, bez żadnego szemrania, jednak to nie wystarczyło. Dymna królowa zacmokała niepocieszona, kręcąc przecząco głową — Robisz to źle. Czekaj, pokażę ci, jak jest poprawnie — miauknęła ciepło, wstając i przybierając pozę łowiecką. Młokos zamrugał oczami, dokładnie obserwując poczynania wnuczki Burzowego Kwiatu.
— O tak? — spytał, naśladując pozę matki, najbardziej jak tylko potrafiąc. Ta zachchotała, zakrywając pyszczek łapą, po czym skinęła głową, potwierdzając, że to, co robi Igła, jest poprawne. Point nie czekając więc długo, skoczył na mech, który miał robić za jego ofiarę, jednakże w ostatniej chwili coś, a raczej ktoś pojawiło się przed jego niedoszyłym celem.
Jako że kocię nie miało jak zmienić kierunku, ostatecznie wyrżnęło w łapy przybysza. Syn Ostrokrzewiowego Liścia popatrzył w górę niepocieszony, mając nad sobą zdziwiony pysk Spopielonej Paproci.
— Dobry... — bąkną mało wyraźnie przez to, że w głowie aż mu piszczało.
< Spopielona Paproć? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz