— Też cię kocham — wymruczał Czapli Potok, odwzajemniając jej uścisk. — Nawet, jeśli jesteś już wojowniczką, dla mnie zawsze będziesz małym, słodziutkim Fiołeczkiem.
Fiołkowa Bryza roześmiała się przez łzy szczęścia i pacnęła swojego wujka w nos. Czapli Potok wyślizgnął się z objęć jednookiej i pomógł jej wstać, a gdy tylko kotka stanęła na nogi, od razu zalała ją fala kotów, które nie zdążyły jej jeszcze pogratulować. Czekoladowy wojownik powinszował jeszcze Orlemu Trzepotowi, po czym odsunął się na bok. Kiedy dostawał Fiołkową Łapę na uczennicę, miał złe przeczucia. Myślał, że dostał ją dlatego, bo reszta klanu uważa, że nie poradzi sobie z kimś spoza rodziny, a niepowiązany z nim terminator pokroju Brzozowej czy Sosnowej Łapy będzie dla niego zbyt dużym wyzwaniem. Jednak gdy teraz patrzył na swoją siostrzenicę, przepełnioną szczęściem, wzruszeniem i dumą, poczuł te same emocje.
* * *
Może jednak wymykanie się podczas zgromadzenia z Dziczą Łapą było złym pomysłem?
Nie dość, że na początku zostali przyłapani przez Świetlisty Potok i Brzozową Łapę, to teraz jeszcze Migoczące Niebo miała do niego o to jakiś problem. Do tego dochodziły jeszcze treningi z Pylistą Łapą, patrole i polowania. Nic dziwnego, że w końcu był zbyt zmęczony zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Potrzebował chwili spokoju oraz odpoczynku, a postanowił zaznać jej w cieniu Czterech Sióstr.
Jeden z brzozowych listków opadł mu na nos, kiedy leżał oparty o biało-czarny pień drzewa. Kocur otworzył leniwie oczy. Zdawać by się mogło, że w okolicy jest tylko on i jesienny wiatr szeleszczący liśćmi, jednak Czapli Potok poczuł że coś jest nie tak. Wziął głęboki oddech - oprócz zapachu buszującej w ściółce myszy i gnijącej roślinności wyczuł również kota. Odwrócił głowę i ujrzał Fiołkową Bryzę, która najwyraźniej właśnie szykowała się do skoku na niego. Gdy tylko wojowniczka zorientowała się, że została zauważona, zastygła w bezruchu, a na jej pyszczku pojawił się rozczarowany, wstydliwy grymas.
— Czy ja ci wyglądam na zająca, Fiołeczku? — miauknął, unosząc brew. Jakoś średnio miał ochotę na zabawę.
Szylkretka raptownie uśmiechnęła się tajemniczo.
— Wyglądasz mi na przystojnego kocura, który ostatnio sobie kogoś znalazł — wymruczała śpiewnie, lustrując wujka spojrzeniem.
Czapli Potok uśmiechnął się zdezorientowany, a na domiar złego poczuł, że pieką go policzki.
— Fiołeczku, nie mam pojęcia o czym ty do mnie mówisz! Poza tym, nie powinnaś interesować się życiem uczuciowym swojego wujka, nie jestem przykładem do naśladowania w tych sprawach... — rzekł zawstydzony kocur, wbijając spojrzenie w ziemię.
— Ha, czyli jednak mam rację! — wykrzyknęła triumfalnie Fiołkowa Bryza, doskakując do Czaplego Potoka. — Nawet nie próbuj zaprzeczać, widziałam, jak liznąłeś tego kocura na zgromadzeniu, a poza tym w obozie chodzą plotki, że wymknąłeś się z nim pod koniec! Jak ma na imię? Długo się znacie? Jest z jakiegoś klanu, czy to samotnik? Czekaj, oczywiście że jest z klanu, samotnik od razu zostałby wypędzony ze zgromadzenia... Odpowiadaj!
Czekoladowy wojownik przez chwilę nie wiedział, jak zareagować. On razem... z Dzikiem? Nawet nie wiedział, jakby to wyglądało. On na pewno nie dałby się zdominować, jednak wizja górowania nad burą, naburmuszoną mordą ucznia również nie wydała mu się zbyt pociągająca. Czemu on właściwie o tym myślał?! Teraz nawet w jego własnych oczach wyglądało to, jakby coś łączyło go z kocurem z Klanu Nocy.
— Znam Dziczą Łapę jeszcze z czasów ucznia i jest moim przyjacielem — odpowiedział w końcu Czapli Potok, ze szczególnym naciskiem wymawiając ostatnie słowo.
Fiołkowa Bryza nie wyglądała na przekonaną.
— Wujku, jestem tolerancyjną osobą, która potrafi zachować sekret. Nie mam nic przeciwko twoim upodobaniom do kocurów, a jeśli chcesz, by klan się o tym nie dowie... —
— Na Gwiezdnych, Fiołkowa Bryzo, nic mnie nie łączy z Dziczą Łapą! Słodki jeżu, w tych czasach nie można nawet polizać przyjaciela w ucho, bo od razu małolaty wymyślają jakieś swoje miłosne teorie — syknął Czapli Potok nieco ostrzej niż zamierzał, jednak nie zniechęciło to jego siostrzenicy. Wręcz przeciwnie, wyglądała na jeszcze bardziej zdeterminowaną, a do tego ochrzan wprawił ją w wojowniczy nastrój.
— Nie dzieli nas nawet dziesięć księżyców, gówniarzu! I nie próbuj zaprzeczać samemu sobie, gejuchu, wiem, co widziałam! — parsknęła wojowniczka, wbijając pazury w ziemię, a w jej oku błyszczało wyzwanie. Czapli Potok nie miał ochoty na kłótnię z szylkretką. Zamiast tego schował pysk w łapy i westchnął, głośno i ciężko.
<Fiołeczku? ;)) >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz