Czapli Potok zauważył, że wspólne polowania z Konwaliową Rzeką stały się dla niego normą. Nie robił tego jednak tylko i wyłącznie dla wyżywienia klanu, ale przede wszystkim dla samej Konwalii. Śmiało mógł rzec, że w jej towarzystwie jego serce biło szybciej, a policzki piekły go delikatnie. To było dziwne... Co prawda, doświadczał tego uczucia już od jakiegoś czasu, lecz przedtem chyba nigdy wcześniej tego nie doznał. Jakby tego mało, również Konwalia zaczęła podejrzanie zachowywać się przy Czaplim Potoku... Przebierała łapami, unikała jego wzorku, uśmiechała się słodko, a jej policzki zdobiły delikatne rumieńce. Oczywiście, reagowała tak tylko w towarzystwie innych kotów. Kiedy była wraz z czekoladowym kocurem na polowaniu, zachowywała się o wiele swobodniej. Nawet ocierała się o niego nieśmiało i robiła szalone, opętane pozy.
Czapla już na początku się domyślił, że Konwaliowa Rzeka zwyczajnie jest w nim zakochana po uszy i chętnie chciałby przyznać, że on również żywi do niej takie uczucia, jednak... Nie był stuprocentowo pewny, czy to na pewno to coś. Nie widział żadnych przeszkód w kochaniu Konwalii, jednak coś podświadomie mówiło mu, że to niekoniecznie właściwa osoba.
Z jego punktu widzenia, córka Nocnej Gwiazdy mogłaby być idealną partnerką! Podobała mu się jej pewność siebie, zdecydowanie, a także energiczność i odwaga. Miała idealne zadatki na dobrą liderkę i może, gdyby była trochę starsza, to teraz ona piastowałaby stanowisko zastępczyni, zamiast tej zimnej, czepliwej Migoczące Niebo. Również wygląd Konwaliowej Rzeki wpasowywał się w jego gusta. Mimo swej drobnej postury i przykrótkich nóg, sprawiała wrażenie silnej i niezależnej kobiety, którą w rzeczywistości była.
— Znowu się zamyśliłeś, co, kupo futra? — zaśmiała się Konwalia, trącając go łapą. Czapla aż podskoczył wystraszony, bądź bo bądź nie spodziewał się kuksańca. Rzucił kotce lekko zirytowane spojrzenie, a ona zamruczała rozbawiona.
— Chyba nic już dzisiaj nie złapiemy, powinniśmy wrócić zanim słońce jest jeszcze na niebie — zaproponował, wskazując uchem promienną tarczę, która powoli chowała się za horyzontem. Złociste promienie oświetlały futra obu kotów, nadając im bursztynową, jasną barwę.
— Chodźmy jeszcze na Północne Zbocze, może uda nam się upolować królika — zaproponowała wojowniczka, po czym nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę wspomnianego wcześniej miejsca. Kocur jedynie mrugnął parę razy, po czym zaczął iść za kotką.
Z jego punktu widzenia, córka Nocnej Gwiazdy mogłaby być idealną partnerką! Podobała mu się jej pewność siebie, zdecydowanie, a także energiczność i odwaga. Miała idealne zadatki na dobrą liderkę i może, gdyby była trochę starsza, to teraz ona piastowałaby stanowisko zastępczyni, zamiast tej zimnej, czepliwej Migoczące Niebo. Również wygląd Konwaliowej Rzeki wpasowywał się w jego gusta. Mimo swej drobnej postury i przykrótkich nóg, sprawiała wrażenie silnej i niezależnej kobiety, którą w rzeczywistości była.
— Znowu się zamyśliłeś, co, kupo futra? — zaśmiała się Konwalia, trącając go łapą. Czapla aż podskoczył wystraszony, bądź bo bądź nie spodziewał się kuksańca. Rzucił kotce lekko zirytowane spojrzenie, a ona zamruczała rozbawiona.
— Chyba nic już dzisiaj nie złapiemy, powinniśmy wrócić zanim słońce jest jeszcze na niebie — zaproponował, wskazując uchem promienną tarczę, która powoli chowała się za horyzontem. Złociste promienie oświetlały futra obu kotów, nadając im bursztynową, jasną barwę.
— Chodźmy jeszcze na Północne Zbocze, może uda nam się upolować królika — zaproponowała wojowniczka, po czym nie czekając na odpowiedź ruszyła w stronę wspomnianego wcześniej miejsca. Kocur jedynie mrugnął parę razy, po czym zaczął iść za kotką.
* * *
Niektóre koty nie zdążyły się jeszcze przyzwyczaić do coraz krótszych, jesiennych dni, a także szybszych zachodów słońca. Takimi kotami była między innymi Konwaliowa Rzeka i Czapli Potok. Kiedy dotarli na szczyt zbocza, było już ciemno, a z każdą chwilą mrok był coraz większy.
— Nie zdążyliśmy. Powinniśmy byli wrócić już wcześniej, a tak zwyczajnie straciliśmy czas. Wyobraź sobie, ile teraz będziemy chodzić wte i wewte szukając zakopanej zwierzyny — westchnął Czapla.
Konwalia nie odpowiedziała. Zamiast tego okrążyła kocura i otarła się o niego namiętnie, a z jej gardła wydobył się głęboki pomruk. Czekoladowy wojownik już chciał jej się spytać, co ona do diaska wyprawia, gdy nagle kotka naparła na niego, przez co oboje sturlali się ze zbocza.
— Jesteś dzisiaj jakiś marudny, Czaplo — miauknęła, gdy już wylądowali na dole. Jakoś tak wyszło, że Konwalia znajdowała się pod nim, a jej nęcące spojrzenie przyprawiało go o dreszcze. — A ja chyba wiem, jak poprawić ci humor — mówiąc to odwróciła się na brzuch i uniosła nieco, tak, że jej kark był teraz dokładnie przy pysku kocura.
No cóż, skoro Konwalia tego chce, to do dostanie.
ogólnie to kocie ruchanie, dodajcie im stronkę o miocie yolo
Konwalia nie odpowiedziała. Zamiast tego okrążyła kocura i otarła się o niego namiętnie, a z jej gardła wydobył się głęboki pomruk. Czekoladowy wojownik już chciał jej się spytać, co ona do diaska wyprawia, gdy nagle kotka naparła na niego, przez co oboje sturlali się ze zbocza.
— Jesteś dzisiaj jakiś marudny, Czaplo — miauknęła, gdy już wylądowali na dole. Jakoś tak wyszło, że Konwalia znajdowała się pod nim, a jej nęcące spojrzenie przyprawiało go o dreszcze. — A ja chyba wiem, jak poprawić ci humor — mówiąc to odwróciła się na brzuch i uniosła nieco, tak, że jej kark był teraz dokładnie przy pysku kocura.
No cóż, skoro Konwalia tego chce, to do dostanie.
ogólnie to kocie ruchanie, dodajcie im stronkę o miocie yolo
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz