Kim on właściwie był? Falek myślał, że widział już wszystkich klanowiczów, w końcu co rusz ktoś wchodził do żłobka ich oglądać. Ale tego kota nigdy jeszcze nie widział. Gdyby tak było na pewno by go zapamiętał, jego wielką, ogromną posturę i świdrujące spojrzenie, które płonąc wściekłością wręcz paraliżowało małego kocurka i sprawiało, że futro jeżyło mu się ze strachu. Najgorsze było jednak w nim to, że w momencie, gdy patrzył Falkowi prosto w oczy, cały jego gniew był skierowany właśnie w niego.
Mały kocurek kompletnie tego nie rozumiał, co jeszcze bardziej napawało go przerażeniem. Z pewnością nie chciałby mieć do czynienia z potężnym rudzielcem.
- To Płonący Grzbiet, zastępca przywódcy - wytłumaczyła Szepczący Wiatr, gdy Gąska zapytała jej kim był ten tajemniczy przybysz. - Oraz wasz wujek.
Trójka kociąt wymieniła spojrzenia.
* * *
Ku radości kociąt, Płonący Grzbiet ani razu nie wrócił już do kociarni. Jednak Falek wciąż nie mógł pozbyć się wspomnienia strachu przed wpatrzonymi w niego zimnymi, żółtymi ślepiami. Nawet sposób w jaki patrzyła na niego jego matka wydawał mu się jakiś inny. Przez to spojrzenie czuł się jakby zrobił coś złego - ale przecież wcale tak nie było. I właśnie to nie dawało mu spokoju.
Chciał znów powalczyć tak zawzięcie z rodzeństwem jak wcześniej, ale ciągle obawiał się, że mama znów na nich nakrzyczy, albo, o zgrozo, znowu pojawi się Płonący Grzbiet.
- Maamooo - odezwała się nagle Gąska, wyglądająca przez wyjście z kociarni na obóz. Falek i Płomień od razu nadstawili uszy. - Tata właśnie wchodzi do obozu, możemy pójść go przywitać?
- Mhm, tylko powiedzcie mu żeby tu później z wami przyszedł - miauknęła Szepczący Wiatr nawet na moment nie przerywając dokładnego wylizywania swoich łap.
Dwa kocurki szybko podbiegli do siostry i razem wyszli z kociarni. Falek rozglądał się dookoła poszukując wzrokiem Ryczącej Burzy.
- Gdzie jest tata? Nigdzie go nie widzę.
Gąska uśmiechnęła się przebiegle do braci, a jej oczy błysnęły.
- Bo go tu nie ma - szepnęła. - Teraz mamy cały obóz dla siebie, a mama nas nie pilnuje!
Falek przebiegł łapami z podniecenia, a cały strach i wszystkie obawy związane z Płonącym Grzbietem i dziwnym wzrokiem mamy zniknęły. Już wychwalał w myślach geniusz siostry, gdy nagle uświadomił sobie, że przecież straszny zastępca może kręcić się gdzieś po obozie. Rozglądnął się z trwogą, ale nigdzie nie zauważył potężnego rudzielca. Pewnie był na polowaniu lub patrolu, a że wciąż było wcześnie zapewne długo nie wróci. Czekoladowy kocurek uśmiechnął się promiennie, gdy na tę myśl dobry humor już na dobre go opanował.
- Mama będzie wściekła jak się dowie, że ją oszukaliśmy... - mruknął chłodno Płomień.
- Jak się dowie - powtórzył Falek śmiejąc się. - Poza tym możemy powiedzieć, że tata znów wyszedł zanim do niego podbiegliśmy. - Z tymi słowami kocurek odszedł trochę dalej od żłobka, omijając z daleka krzątające się po obozie koty. W końcu odwrócił się i spojrzał na rodzeństwo. - Hej, w takim razie zróbmy coś fajnego!
- Oo, co takiego? Masz jakiś pomysł?
Czekoladowy kocurek jeszcze raz rozglądnął się dookoła, jakby sprawdzając czy nikt nie podsłuchuje, po czym jego wzrok zatrzymał się na chwilę na Borsuczej Gwieździe, a następnie utkwił w jego legowisku. Na jego pyszczek wpełzł uśmiech, a w oczach pojawił się złowieszczy błysk.
- Zakład, że Płomień nie odważy się wejść do legowiska lidera? - powiedział patrząc na swojego rudego brata.
- Co? Czemu ja? - kocurek zmarszczył pyszczek w grymasie niezadowolenia. - I to głupie, przecież nie wolno nam od tak tam w chodzić...
- No i właśnie w tym zabawa! - Falek szturchnął brata lekko w bok. - Borsuczej Gwiazdy nie ma w środku. Wystarczy, że wejdziesz i wyjdziesz, damy ci sygnał jeśli ktoś się będzie zbliżał!
- To sam tam wejdź - burknął Płomień.
- Wejdę, jeśli ty wejdziesz!
- Dawaj Płomień! - dopingowała Gąska przeskakując z łapy na łapę. - Mama zawsze powtarza, że wojownik musi być odważny!
<Płomień? iksde>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz