- Szept - odezwała się nagle, a gdy Falek podążył jej wzrokiem i odwrócił się, zobaczył zbliżającą się matkę. Szybko podbiegł do niej, a Płomień i Gąska stanęli obok, zaciekawieni sytuacją i dziwnym przybyszem.
- Tunia... - miauknęła Szepczący Wiatr, a jej głos był dziwnie szorstki i chłodny. - Co ty tu robisz?
Krótkołapa kotka wydawała się być zdziwiona jej reakcją, a po chwili lekko spochmurniała.
- Przyjechałam właśnie do domku na skraju lasu. Nie mogłam się powstrzymać, żeby nie wejść na chwilę między drzewa i jakoś trafiłam tutaj... Ach, cieszę się, że cię widzę.
Bura szylkretka zmrużyła błękitne oczy i uderzyła lekko ogonem o ziemię.
- A te rany?... - syknęła. - Nie, nie musisz mówić. Ryk opowiedział mi co się stało. Co prawda nie pochwalam tego, że Leśny Strumień od tak próbowała cię zabić, ale to chyba ci pokazało, że nie powinno cię tu być. Las to nie miejsce dla takich jak ty. Nie powinnaś się tu zapuszczać.
Tunia wbiła wzrok w ziemię.
- Dobrze wiem. Niedługo będę wracać... jeśli mi pozwolicie. Gdy mój pan i pańcia zauważą, że mnie nie ma, pewnie zaczną się o mnie martwić.
Nagle usłyszał za sobą odgłos kroków.
Nagle usłyszał za sobą odgłos kroków.
- Znasz tę pieszczoszkę, Szepczący Wietrze?
Zarówno obie kocice jak i trójka już zaczepiających się nawzajem kociąt, odwróciła pyski w stronę podchodzącej Borsuczej Gwiazdy i Ryczącej Burzy.
- Mhm... Borsucza Gwiazdo, pamiętasz, gdy wiele księżyców temu zniknęłam z klanu? Dwunożni porwali mnie i wzięli do swojego legowiska, gdzie mieszkała również właśnie ona. - Wskazała ogonem na Tunię. - Dlatego też wiem, że nie trzeba jej się obawiać. Nawet gdyby chciała nie byłaby w stanie ukraść ani jednej myszy z naszego terytorium. I raczej wystarczy powiedzieć jej raz, by już tu nie wracała, a posłucha.
- W takim razie jutro albo pojutrze patrol odprowadzi ją na granicę - miauknął lider, przyglądnął się uważnie niskiej kotce od łap po po uszy, po czym odwrócił się i odszedł. Rycząca Burza za to mrucząc głośno otarł się o partnerkę i polizał ją w policzek, a potem szepnął jej coś na ucho (choć szeptem trudno to było nazwać) i również oddalił się.
- To... wasze kocięta, prawda? - zapytała pieszczoszka patrząc na bawiącą się obok trójkę. - Są śliczne... I podobne do ciebie.
Pysk Szepczącego Wiatru wyraźnie złagodniał, gdy patrzyła na swoje dzieci.
- Wiem.
<Tunia?>
- Mhm... Borsucza Gwiazdo, pamiętasz, gdy wiele księżyców temu zniknęłam z klanu? Dwunożni porwali mnie i wzięli do swojego legowiska, gdzie mieszkała również właśnie ona. - Wskazała ogonem na Tunię. - Dlatego też wiem, że nie trzeba jej się obawiać. Nawet gdyby chciała nie byłaby w stanie ukraść ani jednej myszy z naszego terytorium. I raczej wystarczy powiedzieć jej raz, by już tu nie wracała, a posłucha.
- W takim razie jutro albo pojutrze patrol odprowadzi ją na granicę - miauknął lider, przyglądnął się uważnie niskiej kotce od łap po po uszy, po czym odwrócił się i odszedł. Rycząca Burza za to mrucząc głośno otarł się o partnerkę i polizał ją w policzek, a potem szepnął jej coś na ucho (choć szeptem trudno to było nazwać) i również oddalił się.
- To... wasze kocięta, prawda? - zapytała pieszczoszka patrząc na bawiącą się obok trójkę. - Są śliczne... I podobne do ciebie.
Pysk Szepczącego Wiatru wyraźnie złagodniał, gdy patrzyła na swoje dzieci.
- Wiem.
<Tunia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz