Kątem oka zauważyła jej pierworodnego synka, który dreptał w jej kierunku z tą typową Potokową dumą, więc resztkami sił powstrzymywała się od parsknięcia śmiechem.
Mak podszedł do niej swoim drobnym krokiem, majestatycznie próbując wypluć piórko, które jej przyniósł. Próbował, ponieważ to przykleiło się do jego pyszczka. Kocurek parsknął zadziwiony, łapkami próbując się go pozbyć.
— Mamo-! — zaczął cicho jojczeć, na co Wschodząca Fala przerwała mu.
— Czekaj skarbie — zaszczebiotała rozbawiona.
Zanosząc się cichym śmiechem, zaczepiła delikatnie pazurem naprzykrzającą się zabawkę, ściągając ją z pyszczka syna. Mak spojrzał na zabawkę ze zmrużonymi oczami, po czym przeniósł to zdeterminowane spojrzenie na nią. Kotka zamrugała z cieniem oniemienia, widząc, jak błękitne oczy Maczka z biegiem wschodów słońca zmieniały się w dwa śliczne szmaragdowe punkciki, które były strasznie podobne do oczu jej kochanej mamy. Nawet nie zauważyła, jak jej kochane dzieciaki stały się takie duże.
— Mamo, bo mam pytanie — stwierdził kocurek pewnie.
— Oh, co za niespodziewany zwrot akcji — mruknęła kotka, udając zdziwienie — Od kiedy to wy ich nie macie…
Rudy kocurek spojrzał na swoją mamę niezrozumiale, po czym niezrażony kontynuował, co chciał.
— Bo wiesz, bo wiesz, jak pacnąłem łapką piórko — wskazał na zabawkę, po czym w jego oczach Wschodząca Fala dostrzegła błysk ekscytacji — To ono zniknęło! A jak uderzyłem ponownie w to samo miejsce, to ono spadła z nieba! Jak to się stało? Jak?!
Szylkretka stuliła lekko jedno ucho na głośne pytanie Maku. Spadło? Z góry? Mógł zdmuchnąć je tym pacnięciem, ale wtedy raczej zauważyłby, jak podrywa się do góry. Pozostało jedno wyjaśnienie…
— A patrzyłeś pod swoją łapkę? — zapytała kotka ciepło, na co kocurek podniósł swoją kończynę, patrząc na nią z dołu.
Spojrzał na Wschodzącą Falę zbity z tropu. Królowa uśmiechnęła się lekko, zazdroszcząc mu tego dziecięcej beztroski. Sama chciałaby z powrotem stać się tym małym dzieciakiem co kiedyś. Mogłaby spać do woli…
— Spójrz kochanie — powiedziała, nadając swojemu głosu nutkę tajemniczości — Pokażę ci teraz sztuczkę, którą obdarował mnie Gwiezdny Klan.
Oczy Maku zrobiły się okrągłe niczym spodki, co sprawiło, że Wschodząca Fala prawie straciła cały swój czarodziejski spokój. Te dzieci to oficjalnie jej najukochańsze stworzenia na świecie.
— A teraz patrz uważnie — Wschodzik podniosła swoją łapę, robiąc kilka powolnych kółek wokół piórka, gdzie jej synek próbował nawet nie mrugać, wpatrzony w zabawkę — Abrakadabra, alakazam, wcześniej tu było — przykryła je i zrobiła dramatyczną pauzę, po czym podniosła swoją kończynę — A teraz go brak.
Kocurek otworzył szeroko oczy, a jego pyszczek powędrował w dół. Spojrzał na swoją rodzicielkę niedowierzająco, po czym uśmiechnął się szeroko.
— Jak to zrobiłaś mamo, jak?! — zawołał podekscytowany, skacząc obok niej. Wschodząca Fala zastanawiała się, skąd w tych dzieciak tak wielki zapas rozsadzającej ich energii. Ona też taka była?
— To moja mała tajemnica — stwierdziła karmicielka, puszczając mu oczko — Może kiedyś cię jej nauczę…
— A czemu nie teraz?! — zamruczał zawiedziony, robiąc wielkie oczy w stronę kotki — Mamooo, plose.
Wschodząca Fala skrzywiła się z lekka przerażona, widząc te wielkie, urocze ślepia. Nie ma opcji, że ulegnie. Cała trójka dobrze wiedziała, jak wykorzystać te oczy, żeby robiła, o co proszą. O nie, nie ma opcji, że ulegnie tej czarnej magii. To oni prędzej powinni ją uczyć takich rzeczy, nie ona ich.
— Może… — stwierdziła kotka, unikając spojrzenia Maczka — Leć kochanie do Pszczółki i Lilii, a ja przemyślę sprawę, zgoda? — zapytała szybko, zmieniając temat.
— Zgoda! — zawołał kocurek, po czym pomknął do swoich sióstr.
Wschodząca Fala odetchnęła z ulgą, patrząc na trójkę swoich latorośli. Uśmiechnęła się pod nosem, wspominając wcześniejsze księżyce, gdzie i ona razem ze swoim bratem i siostrą byli jakimi beztroskimi szkrabami. Jej oczy na moment straciły swój blask, kiedy pomyślała o Szumiącym Zboczu, jednak szybko odepchnęła od siebie smutne wspomnienia. Miała wrażenie, że byłby świetnym wujkiem dla tej trójki, a co najważniejsze, byłby jeszcze szczęśliwszy, gdyby mógł się z nimi bawić. Z cichym westchnieniem wróciła do rzeczywistego świata, by zobaczyć nagle, jak cała trójka jej pociech, zaczęła biec w jej stronę. Z Makiem na czele.
Chyba jej magiczne sztuczki zaraz nie będą takie magiczne…
***
Kilka księżyców później w trakcie zachodu słońca te pędraki zostały pełnoprawnymi uczniami. Czy Wschodząca Fala była dumna? Oh, raczej więcej niż dumna, była wręcz wniebowzięta, gdy Potokowa Gwiazda rozpoczął mianowanie. Kilka dni wcześniej Pszczółka w jakiś magiczny sposób zdołała dowiedzieć się, co dla nich szykują. Miała nadzieję, że jej córka nie powiedziała rodzeństwu ani słowa. Sądząc po reakcji Maku i Lilii, koteczka dotrzymała słowa.
Chociaż nie wiedziała, kto cieszył się bardziej: ona, dzieciaki, Czarnuch, czy może jednak Zabluszczone Futerko.
— To moje wnuki! — krzyczała głośno starsza kotka, popłakując cicho. Wschodząca Fala kochała tę kocicę, jednak czasem sądziła, że jej mama jest za bardzo emocjonalna. W sumie niedaleko padło jabłko od jabłoni. Jej oczy błyszczały radością, gdy nowo mianowani uczniowie podchodzili do swoich mentorów.
Wyłapała kątem oka lekką niechęć Pylistego Czoła do jej kochanego syna. Uznała, że jeśli podsłyszy od Maku coś niedobrego, zrobi kocurowi pogadankę życia.
Chwilę później, gdy rozentuzjazmowana gromadka podbiegła do niej, wzajemnie się przegadując, czarna szylkretka fuknęła na nich cicho.
— Do legowiska sio, ale już — mruczała niezadowolona — Nie chcę słyszeć jutro narzekań, że mentorzy to tak wcześnie budzą, chociaż znając was, to wy obudzicie ich.
Spojrzała w tamtym momencie na przechodzącą obok niej Gronostajowy Krok, która mrugnęła do dawnej mentorki z przesadzenie niewinnym uśmieszkiem. Tortie zmrużyła oczy, wyłapując w spojrzeniu przybranej siostrzenicy psotną iskierkę. Wschodząca Fala stwierdziła, że specjalnie dla niej wstanie jutro jeszcze przed wschodem słońca.
— Ale mamooo — miauknęła Lilia, patrząc na wojowniczkę prosząco — Jak my mamy zasnąć po czymś takim?
— Żadne aleeee — przedrzeźniała córkę Wschodzik, popychając całą gromadkę głową w stronę legowiska — Siooo.
Ku niezadowoleniu dzieciarni, poszła z nimi pod samiusieńkie wejście, obserwując ich, dopóty nie znaleźli sobie miejsc i nie zamknęli oczu. Dopiero wtedy wysunęła głowę z legowiska, udając się do miejsca dla wojowników. Dobrze wiedziała, że i tak zaczęli swoje debaty na temat tego, który z mentorów przyjdzie po nich jako pierwszy, od razu po tym, jak zniknęła. Mogłaby zostać tam i kaszlnąć głośne „ekhem”. Uznała, że sami tego jutro pożałują, a ona będzie mogła, z małą satysfakcją mogła powiedzieć „A nie mówiłam?”. Z wysoko uniesionym ogonem skierowała się w stronę legowiska wojowników, lecz zatrzymała się w pół kroku, słysząc swoje imię.
— Wschodzikuuu — miauknął głośno cienkim głosem Potokowa Gwiazda, na co kotka parsknęła głośno śmiechem.
— Ja wcale tak nie brzmię — żachnęła się wesoło szylkretka, odwracając się w kierunku partnera — Musisz poćwiczyć, wtedy możesz marzyć o karierze przedrzeźniacza.
Czarny kocur podszedł do niej lekkim krokiem, ocierając się o jej bark pyskiem. Wschodząca Fala nastroszyła lekko swój ogon na ten gest, patrząc na kocura z czułością. Kochała tego dudka całym swoim serduszkiem i mimo tego, że są już razem tak długo, nadal czuła się jak tuż po wyznaniu sobie wzajemnie miłości.
— To może zostaniesz moją mentorką, co? Pouczymy się w moim legowisku, hm? — zapytał, uśmiechając się szelmowsko i zbliżył swój pysk do jej mordki, na co Wschodząca Fala zakrztusiła się własnym śmiechem. Położyła łapę na nosie kocura, delikatnie go odpychając.
— Jesteś nieznośny — miauknęła rozbawiona z nutką drwiny w głosie — Chodź uczniaku, czas cię dokształcić.
Pacnęła go ogonem w nos, gdy się odwracała. Lider kichnął cicho, potrząsając głową, po czym ruszył za partnerką.
***
Wschodząca Fala wygrzewała się na jednym z kamieni, gdy zauważyła wracającego Makową Łapę wraz z Pylistym Czołem. Po niezadowolonym wyrazie pyszczka jej kochanego synka zaniepokoiła się nieco.
Co się stało? Coś mu nie wyszło i jest teraz zawiedziony? Pyliste Czoło na niego napsioczył, gdy skradał się nie tak, jak trzeba? Co było, to było, a we Wschodzikuponownie obudził się matczyny instynkt, którego nie mogła ot, tak zignorować. Po krótkiej chwili, gdy Pył zniknął z pola widzenia ruszyła w kierunku jej czerwonofutrego pędraka. Teraz wyraźnie widziała, jak ciężko kocur powłóczył łapami, gdy kierował się w kąt obozu.
Przemknęła w pobliżu trajkoczącego Muchomorowego Serca oraz Żądlącego Języka, po czym niby przypadkiem przysiadła do syna.
— Cześć Maczku — miauknęła wesoło, na co niespodziewający się tego dzieciak, wzdrygnął lekko. Czyli nie jest jeszcze taka stara, potrafi się skradać — Jak tam? Dowiedziałeś się dziś czegoś ciekawego?
<Maczku??
UAHIUSHAhaiuhsuas
OdpowiedzUsuńDZIZ KRAJST, KOCHAM CIĘ OK
(dlaczegojaoddałamczarnuchacojazrobiłam.exe)
Ta rodzina to złoto