Świerkowa Kora znikł za drzewami. Szybko znalazłam pajęczynę i zaczęłam nieumiejętnie przystawiać ją do rany, nie było to mistrzostwo świata, lecz rana przestała krwawić. Jak Burzowe Serce przyjdzie to, to naprawi. Oddech rannej delikatnie się uspokoił, lecz nadal był przyśpieszony.
- Spopielona Paprocio, czy ja umrę? - spytała przerażona Złocista Rzeka - Ja nie chcę, jestem za młoda..
- Masz pszczoły w mózgu?! Oczywiście, że będziesz żyła - powiedziałam zdenerwowana - Jak możesz o tym myśleć.
- Masz rację... Ale gdzie jest Świerk?.. Może ten ptak go zaatakował?.. I Burzowe Futro nie przyjdzie?.. - strzelała pytaniami jak z karabinu.
- Ciii - uciszyła ją spokojnie niebieska i spojrzała z troską - Obiecuje ci, że wyjdziesz z tego, a jak już będziesz zdrowa, to pójdziesz ze mną na polowanie, dobrze? - kremowa się uciszyła i pokiwała głową. Wreszcie zza drzew wyszła medyczka wraz z Turkawią Łapą.
- Widzę, że Turkawka cię trochę pouczyła - powiedziała zaskoczoną, patrząc na pajęczynę - Jednak musimy założyć nowy opatrunek, bo ten przesiąka już krwią.
- Turkawko - powiedziała - znajdziesz mi trochę pajęczyny.
- Oczywiście już biegnę - pointka znikła za drzewami i chwilę później trzymała w pysku pokaźną stertę pajęczyn.
- Znajdź jeszcze trybulę, na wszelki wypadek, żeby nie wystąpiła infekcja.
- Infekcja! - krzyknęła przerażona Złocista Rzeka.
- Nie dramatyzuj, nie wiadomo czy masz infekcję, ale ostrożności nigdy nie za wiele - uspokoiła ją Burzowe Futro - zjedz to teraz, podała jej słodko pachnącą roślinę o paprociowych liściach. W końcu rana została zatamowana pajęczynami.
- Teraz tylko jak ją przenieść, żeby rana się nie otworzyła - zamyśliła się. Chwilę później cztery koty przenosiły, a czasami ciągnęły ją, kiedy ściółka była prosta. Kremowa nie wyglądała na zadowoloną i co chwilę piszczała i syczała z bólu. Nam też nie było łatwo, bo Złocista ze swoją wielką sierścią do najlżejszych nie należała, w końcu dotarliśmy do obozu.
C.D.N
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz