— Leśny Cień to mój brat i troszczę się o niego. Miałem przeczucia, że może zrobić sobie coś złego po bolesnym odrzuceniu na oczach wszystkich. Natomiast co do ucieczki... Zapewniam cię, że Dzicza Łapa jest jedynie moim przyjacielem. Przyznaję, że postąpiłem niedojrzale wymykając się ze zgromadzenia i masz prawo posądzać mnie o zdradę, jednak... jesteś w błędzie — miauknął Czapli Potok, próbując ukryć irytację w swoim głosie. — A teraz wybacz, ale muszę iść na trening z Pylistą Łapą. Zależy mi, by została dobrą wojowniczką — rzucił i już zaczął iść w stronę swojej uczennicy, gdy nagle Migoczące Niebo zagrodziła mu drogę.
— Trening nie zając, nie ucieknie — syknęła, a Czapla mógł przysiąc, że wąsy mu zamarzły od chłodnego tonu kotki. — Słuchaj no, ty bezwstydny idioto. Daję ci ostatnią szansę. Przysięgam na Klan Gwiazd, że jeśli jeszcze raz mi podpadniesz, osobiście dopilnuję, żebyś wyleciał z tego cholernego klanu na zbity pysk — warknęła mu do ucha. Och, z każdą ich rozmową czuł do niej coraz większą niechęć. Może na razie nie było aż tak źle jak w przypadku Żmijowej Łuski, lecz jego nastawienie do zastępczyni drastycznie spadało.
— Jeśli kiedyś będziesz liderką taką samą jak teraz zastępczynią, sam wezmę swoją kulkę mchu z legowiska i odejdę stąd najdalej, jak to możliwe — mruknął w odpowiedzi. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, mierząc się wrogimi spojrzeniami. W końcu jednak Czapli Potok uległ lodowato niebieskim ślepiom Migoczącego Nieba i wyminął ją, unikając jej wzroku. Podszedł do Pylistej Łapy i liżąc ją przyjacielsko za uchem ruszył w stronę wyjścia z obozu. Był piękny, jesienny dzień, ale Czapli Potok czuł na sobie zimne oczy szylkretowej kotki.
* * *
Mimo to, przyjął sobie te ostrzeżenie do serca. Poza patrolami unikał zbliżania się do granic Klanu Nocy, a gdy już musiał zwracać się do zastępczyni, robił to z szacunkiem. Wymuszonym i zimnym, ale jednak! W międzyczasie zbliżył się do Konwaliowej Rzeki. Nie, że naprawdę do niej coś czuł, ale gdyby Migoczące Niebo zobaczyła, że przesiaduje z kotkami z Klanu Burzy, nie Nocy, odczepiłaby się od niego i przestałaby podważać jego lojalność.
Czekoladowy kocur wrócił właśnie z polowania z Konwalią. On niósł w pyszczku sporawą mysz, natomiast ona królika, który był niemal tak duży jak ona. Czasem Czapla zastanawiał się, jak to jest być tak niskim i małym. On nigdy nie miał kompleksów związanych ze wzrostem, jednak Konwalia była mniejsza nawet od niektórych uczniów. Razem z kotką podeszli do stosu zwierzyny i odłożyli tam swoje zdobycze.
— Może zjemy razem? — zaproponowała nagle Konwaliowa Rzeka, odwracając głowę od swojego przyjaciela.
Czapli Potok zamrugał parę razy. Nie spodziewał się takiej propozycji, ale w niczym mu ona nie przeszkadzała.
— Czemu nie? I tak trochę mi już zbrzydło jadanie z samym rodzeństwem — miauknął czekoladowy uśmiechając się i już miał schylić się po jakąś myszkę dla siebie, gdy Konwalia wyrwała się nagle przed niego, złapała królika, którego wcześniej upolowała i truchtem usiadła w najbardziej zacienionym kącie obozu, w międzyczasie spoglądając na Czaplę i dając mu znak, żeby szedł za nią.
— Jak ci idzie trening Pylistej Łapy, Czapli Potoku? — miauknęła kotka, gdy pręgowany wojownik położył się już obok niej.
— Całkiem dobrze. Jest co prawda trochę wystraszona i czasem boję się, że za bardzo ją skrzywdzę, ale jestem pewien, że wyrośnie na wspaniałą wojowniczkę — odpowiedział zadowolony Czapla, biorąc gryz królika.
— To już twoja druga uczennica, a ja dalej nie byłam mentorką ani razu. Mógłbyś mnie zabrać na jutrzejszy trening Pyłka, a potem moglibyśmy iść na spacer albo na polowanie, jak dzisiaj! — zaproponowała Konwaliowa Rzeka entuzjastycznie, muskając swoim ogonem ogon Czaplego Potoku.
— O-oczywiście! Jestem pewien, że przypadniesz do gustu Pylistej Łapie, a dzisiejsze polowanie z tobą było bardzo przyjemne. Poza tym, nie smuć się, szkoliłem Fiołkową Bryzę tylko przez połowę jej treningu, więc mogę powiedzieć, że Pyłek jest moją pierwszą uczennicą! Nie martw się, pewnie już niedługo w naszym klanie pojawią się nowe kocięta, które będziesz mogła szkolić — potarł jej policzek nosem mrucząc. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nagle nie odwrócił wzroku i nie napotkał zimnego spojrzenia Migoczącego Nieba, która wpatrywała się w niego z drugiego końca obozu.
<Migo?>
— Jeśli kiedyś będziesz liderką taką samą jak teraz zastępczynią, sam wezmę swoją kulkę mchu z legowiska i odejdę stąd najdalej, jak to możliwe — mruknął w odpowiedzi. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, mierząc się wrogimi spojrzeniami. W końcu jednak Czapli Potok uległ lodowato niebieskim ślepiom Migoczącego Nieba i wyminął ją, unikając jej wzroku. Podszedł do Pylistej Łapy i liżąc ją przyjacielsko za uchem ruszył w stronę wyjścia z obozu. Był piękny, jesienny dzień, ale Czapli Potok czuł na sobie zimne oczy szylkretowej kotki.
* * *
Mimo to, przyjął sobie te ostrzeżenie do serca. Poza patrolami unikał zbliżania się do granic Klanu Nocy, a gdy już musiał zwracać się do zastępczyni, robił to z szacunkiem. Wymuszonym i zimnym, ale jednak! W międzyczasie zbliżył się do Konwaliowej Rzeki. Nie, że naprawdę do niej coś czuł, ale gdyby Migoczące Niebo zobaczyła, że przesiaduje z kotkami z Klanu Burzy, nie Nocy, odczepiłaby się od niego i przestałaby podważać jego lojalność.
Czekoladowy kocur wrócił właśnie z polowania z Konwalią. On niósł w pyszczku sporawą mysz, natomiast ona królika, który był niemal tak duży jak ona. Czasem Czapla zastanawiał się, jak to jest być tak niskim i małym. On nigdy nie miał kompleksów związanych ze wzrostem, jednak Konwalia była mniejsza nawet od niektórych uczniów. Razem z kotką podeszli do stosu zwierzyny i odłożyli tam swoje zdobycze.
— Może zjemy razem? — zaproponowała nagle Konwaliowa Rzeka, odwracając głowę od swojego przyjaciela.
Czapli Potok zamrugał parę razy. Nie spodziewał się takiej propozycji, ale w niczym mu ona nie przeszkadzała.
— Czemu nie? I tak trochę mi już zbrzydło jadanie z samym rodzeństwem — miauknął czekoladowy uśmiechając się i już miał schylić się po jakąś myszkę dla siebie, gdy Konwalia wyrwała się nagle przed niego, złapała królika, którego wcześniej upolowała i truchtem usiadła w najbardziej zacienionym kącie obozu, w międzyczasie spoglądając na Czaplę i dając mu znak, żeby szedł za nią.
— Jak ci idzie trening Pylistej Łapy, Czapli Potoku? — miauknęła kotka, gdy pręgowany wojownik położył się już obok niej.
— Całkiem dobrze. Jest co prawda trochę wystraszona i czasem boję się, że za bardzo ją skrzywdzę, ale jestem pewien, że wyrośnie na wspaniałą wojowniczkę — odpowiedział zadowolony Czapla, biorąc gryz królika.
— To już twoja druga uczennica, a ja dalej nie byłam mentorką ani razu. Mógłbyś mnie zabrać na jutrzejszy trening Pyłka, a potem moglibyśmy iść na spacer albo na polowanie, jak dzisiaj! — zaproponowała Konwaliowa Rzeka entuzjastycznie, muskając swoim ogonem ogon Czaplego Potoku.
— O-oczywiście! Jestem pewien, że przypadniesz do gustu Pylistej Łapie, a dzisiejsze polowanie z tobą było bardzo przyjemne. Poza tym, nie smuć się, szkoliłem Fiołkową Bryzę tylko przez połowę jej treningu, więc mogę powiedzieć, że Pyłek jest moją pierwszą uczennicą! Nie martw się, pewnie już niedługo w naszym klanie pojawią się nowe kocięta, które będziesz mogła szkolić — potarł jej policzek nosem mrucząc. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nagle nie odwrócił wzroku i nie napotkał zimnego spojrzenia Migoczącego Nieba, która wpatrywała się w niego z drugiego końca obozu.
<Migo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz