Na pysku Słonecznego Fragmentu zagościł lekki, wymuszony uśmiech, gdy Poczciwy Dziwaczek podzielił się z kremowym wielkimi wieściami. Informacja o ciąży Słodkiej Dziewanny tak naprawdę spłynęła po przewodniku jak po kaczce. Nie potrafił uśmiechać się, gratulować swoim przyjaciołom, gdy w środku cierpiał. Jednak tląca się iskierka radości w zielonych oczach burego kocura, sprawiła, że nie potrafił się na niego gniewać. Poczciwy Dziwaczek nikogo nie zabił. Właściwie to sam przecież stracił kocicę, która była mu niczym matka; przez długi czas opłakiwał zmarłą wieczną królowe. Teraz jednak odżył, wraz z nadejściem pory nowych liści.
– Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę – miauknął, unosząc kącik pyszczka. – Będę tatą.
– A czyja to zasługa?
Wystarczyła sekunda, by na pysku burego kocura wkradła się niepewność. Słoneczny Fragment uniósł spojrzenie na Burzowe Chmury, który dołączył do dwójki kocurów. Nie przejmując się tym, że wtrącił się w ich rozmowę, zaczął pielęgnować swojej futro na łapie, co jakiś czas zerkając wyczekująco na odpowiedź partnera Słodkiej Dziewanny.
– T-twoja... – Położył po sobie uszy. – T-tak naprawdę to Burza będzie ich ojcem...
– Doprawdy? – Kremowy spojrzał prosto w brązowe oczy swojego byłego ucznia. Słoneczny Fragment przez cały czas czuł żal do Burzowych Chmur. A teraz ten żal przybrał na sile. Nawet jeśli nie był z Dziewanną, został ojcem jej kociąt. Dlaczego on mógł być szczęśliwy? Co jeśli tak naprawdę w głębi duszy cieszył się z nieszczęścia, jakie spotkało przewodnika? Dlaczego nie odmówił wykonania egzekucji... – Mam nadzieję, że kociaki wdadzą się w takim razie w Słodką.
Oczy Burzowych Chmur zamieniły się w szparki. Na jego pysku zagościł kpiący uśmiech, kiedy Słoneczny Fragment podniósł się z ziemi i skierował w stronę wyjścia z legowiska wojowników.
– Wybacz, że udaremniłem ci marzenia o założeniu rodziny z Wielenim Szlakiem – prychnął, po czym nieco łagodniej dodał, widząc, jak sierść kremowego się nastroszyła. – Naprawdę Słońce, nadal się gniewasz? O co? O to, że dzięki Oskrzydlonemu Ognikowi i Śniącej Łapie dowiedzieliśmy się, że Wielena zabiła tyle kotów? Czy może o to, że to ja ją zabiłem... Gdybym odmówił, Zawodzące Echo poprosiłby o to innego kota. Chyba lepiej, że to ja byłem tym, który wykonał egzekucję niż ty, czy inny kot... Wolałabyś żyć w tej swojej bańce, nawet gdyby kolejną z jej ofiar byłbyś ty sam?
– Tak – odpowiedział niemalże natychmiast. Wolał, aby to zmarła była tą, która zakończy jego żywot. Być może ta jedna jedyna rzecz wciąż trzymała go przy życiu, myśl, że nie może pozwolić, aby zginąć z cudzych łap.
– Zwariował...
– Jeden z medyków kiedyś mi powiedziała, że miłość to choroba. Wtedy kot nie je, nie pije... Nie dba o swoje futro... – miauknął Poczciwy Dziwaczek odprowadzając zmartwionym wzorkiem przewodnika. – L-lubiłem Wielenę. Słodka Dziewanna również. Jednak ona zabiła S-szantę... Przez nią Szanta osierociła swoich synów... I mnie... Nie pozna swoich wnuków...
Burza westchnął słysząc wyznanie kocura.
– Najgorzej, że to już jego kolejna miłość, którą jest zmuszony pochować... Ej! – Niebieski odskoczył od burego, który próbował wytrzeć swój zasmarkany pysk w futro młodszego.
~~~
tw: samookaleczanie
Kolejny raz zapuścił się w okolicę Kamiennych Strażników, mając nadzieję, że obudzi się z koszmarów, który śnił i przeżywał już od kilku dni. Kwiecista Knieja próbowała na swój sposób pocieszyć swojego byłego ucznia, decydując się wyznać, że kiedyś sama również była zauroczona w kocie, którego tak naprawdę nie znała. To nic nie dało. Mimo starań obrzydzenia na siłę Wieleniego Szlaku, nie potrafił przestać darzyć jej uczuciem. Raz za razem uderzał głową o kamień, mając nadzieję, że dzięki temu być może jakaś wajcha w jego umyśle się przestawi. Burzowe Chmury mylił się. Nie pragnął założyć z Wielenim Szlakiem rodziny. Po prostu cenił jej towarzystwo, rozmowy, jak i sam fakt, że była na wyciągnięcie jego łapy. Teraz odeszła, tak samo jak Mątwie Marzenie. Najpierw księżniczka, teraz wojowniczka-była samotniczka, mająca krew na łapach pobratymców... Dlaczego każdy kot, którego pokochał w ciągu swojego życia odchodził od niego? Ta myśl nie dawała mu spokoju. Czy była to swego rodzaju klątwa? Starsza pisała mu wielkość, ale co jeśli dodatkowo go przeklęła. Co jeśli jego uczucia sprowadzały śmierć na cenionego mu kota. Czy, gdyby jej nie pokochał, udałoby by jej się uniknąć śmierci? Wszystko mogłoby być tak jak dawniej...
– Jeśli będziesz tak uderzać głową o kamień to nabijesz sobie guza... – miauknęła Wełnista Łapa, nie decydując się zbliżyć do kremowego. Stała w bezpiecznej odległości od przewodnika, a tuż za nią stał Skrzypiący Skrzyp w formie asysty podczas zbierania ziół. – Słoneczny Fragmencie, przestań! – Podniosła głos i dotknęła łapą kocura, wbijając w jego barki pazury, decydując się podjąć próbę odsunięcia go od kamienia. – Wiem, że cierpisz, ale nie jesteś jedyny, który... – Zamilkła, gdy przewodnik spojrzał na nią. Uczennica miała możliwość przyjrzenia się jego podkrążonych oczom. Z czoła kocura spływała cieniutka stróżka krwi. Bury van znalazł się pomiędzy przewodnikiem, a uczennicą medyka.
– Trafiła do Mrocznej Puszczy, prawda? – spytał, mimo, że doskonale znał na to pytanie odpowiedź. Wełnista Łapa zakryła łapami pyszczek, a jej oczy zaszły łzami. Przymknęła oczy, i przytaknęła kocurowi.
– Ch-chodź – miauknął Skrzypiący Skrzyp, próbując odciągnąć od przewodnika Wełnista Łapę, która dotknęła swoją białą łapką jego rany. Sierść pokryła się szkarłatem. – Jeśli chce walić głową o kamień, to niech wali. Może ją sobie rozwali... – prychnął kocur, ocierając łzy z pyska uczennicy. – Niech Wdzięczna Firletka lub Zawilcowa Korona się nim zajmą. Powiemy im, gdzie jest.
Ostatni raz uderzył głową w kamień, tym razem decydując się oprzeć o niego czoło. Szelest łap z każdą chwilą cichł, aż w końcu całkowicie ucichł.
Był głupi. Ślepy.
Bezwładnie odpadł na trawę, pozostawiając ślad krwi na kamieniu, ciągnący się od wysokości, na której trzymał głowę podczas stania. Zmęczony zmrużył oczy, pozwalając sobie na utratę przytomności, wymuszony sen z przemęczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz