– Nie dotrzymałeś swojej obietnicy – miauknęła po chwili Pomroczna Łapa, podnosząc wzrok. Zadarła podbródek do góry, aby dobrze go widzieć. – Z takim zapałem nie wyrobisz się do momentu, w którym zostanę wojowniczką.
Dębowa Łapa przez dłuższą chwilę stał w bezruchu, analizując słowa “przyjaciółki” z legowiska. Nie pamiętał dokładnie, co musiał naopowiadać kotce, że wzięła jego paplaninę za jakieś obietnice jej składane. Szczerze nawet nie była u niego na pierwszym miejscu, jeśli chodziło o jakieś randki, gdyż Słotna Łapa dawała mu więcej atencji, a wiadomo, że on lubił atencję.
– Obiecywałem, jednak czekam na dogodny moment – powiedział pewny swego, że jakoś wybrnie z tej dziwnej sytuacji. Była też szansa, że przypomni sobie, co obiecywał Pomrocznej Łapie. – Może nawet będzie to trwać, aż zostaniemy oboje wojownikami. Wtedy nie będziesz musiała patrzeć na to, co powie twoja mamusia lub twój mentor~
Uśmiechnął się do niej i ogonem poprawił jej liść, który dawniej wetknął jej za ucho. Patrol nie został dłużej na pogaduszki i powoli każde z nich ruszyło w przeciwnym kierunku.
– Jednak zaprosić cię mogę na kolację, to wtedy przy pysznej wiewiórce porozmawiamy o mojej obietnicy i zobaczymy, czy w ogóle się spełni. Bo wiesz, niektóre rzeczy nabierają smaku, jeśli trochę poczekają. Więc jeśli kochasz, to poczekasz~
Puścił jej oczko, jednak kotka nie wyglądała, jakby jej się spodobał ten tekst. Pewnie go nie kochała ani on jej się nie podobał, jednak Pomroczna Łapa nie musiała się martwić, ona też mu się nie podobała. Była zbyt sztywna, jednak znajomość nigdy nie wyjdzie mu na złe. Jeśli się zjawi wieczorem w obozie przy stercie ze zwierzyną, to porozmawiają, a on może tylko liczyć na to, że albo tamtą zagada do takiego stopnia, że zapomni o jego obietnicy, albo kotka po prostu chlapnie, o czym zapomniał.
***
Było już szarawo, a Wilczaki właśnie przesiadywały na polanie, gdzie dzieliły się językami i razem jadły ostatni posiłek tego dnia. Za to Dębowa Łapa siedział przy Tygrysiej Łapie, Tropiącej Łapie i Wilgowej Łapie, który jakoś się napatoczył i chyba potrzebował chwilowego kontaktu z rówieśnikami. Rozmawiali jak zawsze o głupotach oraz we trójkę naśmiewali się prosto w pysk Wilgowej Łapy. Buras dobrze wiedział, że Dębowa Łapa go nie lubił, a i tak podszedł do jego grupki przyjaciół.
Czego się spodziewał? Oklasków i słów wsparcia?
Dogryzali jego bratu, do momentu aż przed nimi pojawiła się Pomroczna Łapa. Tropiąca Łapa trąciła go w bark i uśmiechnęła się kwaśno.
– Uuuu popatrz, kto przyszedł. Jesteś z nią umówiony na randkę, czy jak Dębowa Łapo? No, chyba że próbujesz zeswatać Pomroczną Łapę z Wilgową Łapą? Co?
Tygrysia Łapa zaśmiał się na słowa siostry, jednak te przytyki spłynęły po Dębowej Łapie, jak woda po kaczce. Oparł się o jej bark i chuchnął w swoje pazury przedniej łapy, by je przetrzeć. Kiedy błyszczały, jak otoczaki w rzece – posłał jej swój złośliwy uśmieszek.
– Idę na randkę – potwierdził, na co Pomroczna Łapa otwierała oburzona pysk, jednak nie pozwolił jej dojść do głosu. – Czyżbyś zazdrościła, Tropiąca Łapo? Może jeszcze masz szansę u Wilgowej Łapy.
Przeniósł spojrzenie na brata, który tylko prychnął pod nosem i odszedł od nich, za to uśmieszek na pyszczku Tropiącej Łapy opadł i niedowierzająco popatrzyła na Dębową Łapę.
– Co? – jęknęła tamta zdezorientowana.
– Nic, możecie iść gdzieś, chcę porozmawiać z Pomroczną Łapą sam na sam. Później do was wrócę. – wzruszył barkami i łapą pogonił dwójkę swoich przyjaciół, by sobie poszli.
Tropiąca Łapa razem z Tygrysią Łapą popatrzyli po sobie i bez słowa odeszli w stronę legowiska uczniów, natomiast Pomroczna Łapa stała tak przed nim i wpatrywała się w niego dziwnym wzrokiem, którego jeszcze nie umiał odgadnąć. Przez ten cały czas jeszcze się nie odezwała.
– Zapraszam cię Pomroczna Łapo na kolację – zamruczał i podsunął wiewiórkę pod jej łapy, dzieląc się tym samym swoją ulubioną zdobyczą.
Szylkretka usiadła przed nim i zadarła łebek do góry, było to takie zabawne, jak wielką mieli różnicę wzrostu.
– To o czym chciałbyś porozmawiać? Nie spodziewałam się, że zaprosisz mnie na “randkę” – odezwała się w końcu.
“Wygląda dość uroczo…” – Dębowa Łapa milczał, patrząc na nią z góry. Szylkretka wyglądała, jak puchata, mała, naburmuszona kulka futra, co ugodziło w serce Dębowej Łapy. Może jednak mu trochę zależy na niej? Na pewno lubił z nią rozmawiać i patrzeć, jak ona zadziera pyszczek do góry tylko po to, by spojrzeć w jego oczy.
– O obietnicy. Nie chcę cię trzymać dalej w niepewności i żebyś żyła w…
– Przyznaj się, zapomniałeś o obietnicy – powiedziała twardo Pomroczna Łapa, nie kupując jego pięknej gadki szmatki.
“Kurcze… Spryciula…” – przełknął ciężko ślinę i uśmiechnął się głupio.
– Tak, zapomniałem…
– Mieliśmy razem powspinać się na drzewa – odpowiedziała chłodno.
“Aj… pewnie jest zła…” – sapnął cicho, a jego końcówka ogona szurała po ziemi.
– Teraz pamiętam, jutro jakoś cię dopadnę na treningu, to się wespniemy na drzewo.
– Skąd mam wiedzieć, że znowuż nie zapomnisz?
– Przekonasz się jutro – zamruczał.
***
Dębowa Łapa właśnie odłączył się od Miodowej Kory, swoich braci oraz ich mentorów i próbował znaleźć ślady Pomrocznej Łapy oraz Bladego Lica. Chciał udowodnić swojej “przyjaciółce”, że jest w stanie dotrzymać słowa, a w szczególności dla kotek. Przeskakując z drzewa na drzewo, szukał nisko na ściółce charakterystycznego futerka należącego do Pomrocznej Łapy. Skupiając swoją uwagę na poszukiwaniach, nie zorientował się, że stanął na cienkiej gałęzi, która pod ciężarem Dębowej Łapy się złamała. Kocur runął na ziemię, po drodze obijając się o gałęzie świerków oraz innych drzew, które złagodziły upadek.
– Coś usłyszałam! – odezwał się przytłumiony głos zza drzew. – Tędy!
Dębowa Łapa próbował pośpiesznie wstać na cztery łapy i uciec z powrotem na drzewo, jednak ból mu na to nie pozwalał. Był cały poobijany i mógł przysiąc na ogon Wilgowej Łapy, że tak dawno nie chciało mu się wymiotować, jak teraz.
– Dębowa Łapo! – zawołał jego ojciec.
Zza krzewu jeżyn wyszedł Miodowa Kora razem z Bladym Licem oraz prowadzącą ich Pomroczną Łapą.
– Dębowa Łapo! Ile ty masz księżyców? – wysyczał poirytowany Miodowa Kora, podchodząc do syna. – Nie jesteś wojownikiem, żeby samemu plątać się po drzewach-
Ojciec urwał, gdy przyjrzał się mu bliżej. Podszedł do niego i pomógł mu wstać.
– Na przodków! Nic ci nie jest? – otrzepał go z igieł oraz ściółki, która przyczepiła się do srebrzysto-czekoladowego futra Dębowej Łapy. – Z jak wysokiej gałęzi spadłeś?
Dębowa Łapa jednak nie przejmował się tym, co mówił do niego zmartwiony ojciec, jedynie przyglądał się Pomrocznej Łapie, która właśnie odwracała się, by odejść w przeciwnym kierunku za Bladym Licem.
“Nie! Nie odchodź!” – odprowadził błagalnym wzrokiem kotkę, która zniknęła w gęstych zaroślach.
Zdruzgotany Dębowa Łapa nie odpowiadał ojcu na pytania, tylko wpatrywał się w miejsce, w którym zniknęła szylkretowa uczennica. Nie mógł uwierzyć, że pierwszy raz w życiu zdarzyła mu się taka wpadka i to jeszcze przed kotką, u której się popisywał swoimi umiejętnościami wspinaczkowymi. Czując gorycz porażki, położył po sobie uszy.
– Jestem cały tato… – odpowiedział smętnie.
Miodowa Kora, upewniwszy się, że jego synowi się nic nie stało, wrócił do swojej poprzedniej postawy, a Dębowa Łapa dostał reprymendę za swoją samowolkę.
***
Teraźniejszość
Nadeszła Pora Nowych Liści, a w lesie pojawiało się coraz to więcej ptactwa oraz innej zwierzyny, która mogła napełnić brzuchy Wilczaków do syta. Porywisty Dąb przechadzał się laskiem, oddzielił się od patrolu łowieckiego i starał się znaleźć trop dobrej wiewiórki, bądź innego zwierzątka, które zechciałoby trafić na stertę zwierzyny w obozie. Słysząc szelest w wysokiej trawie, postawił wysoko uszy oraz przykucnął w pozycji łowieckiej. Nie zastanawiając się długo, skoczył w miejsce, skąd dochodził dźwięk. Wylądował ze zdziwieniem na Nadciągającym Pomroku, która również była razem z jego patrolem na polowaniu. Oboje przekoziołkowali przez trawy, jednak młodsza wojowniczka wylądowała na nim i przybiła go do ziemi.
– Uuuuu niezłą zdobycz upolowała panienka~ – zamruczał, odkrywając swój puchaty, jasny brzuszek.
< Nadciągający Pomroku? Powspinaj się ze mną na drzewka pls >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz