Ćmi Księżyc wiedziała, że w klanie nie ma zbyt wielu kotów, które popierały jej wiarę w Jagienkę. Sam Judaszowcowa Gwiazda nie był jej przychylny; wiedziała o tym bardzo dobrze. Doceniła jego odwagę. Nie każdy lider odważyłby się wyjść na przekór nie tylko swojej zastępczyni, ale tak naprawdę całemu klanu. Zwłaszcza po tym, jak pozwolił pozostać w obozie kotce ze znienawidzonego klanu. Wielu zaczęło kwestionować zachowanie i decyzję czekoladowego. Ćma jednak wiedziała, że wszystko, co robi ona, co robi on... to wszystko jest w zgodzie z wolą Klanu Gwiazdy.
"Ślepcy, głupcy... Widzą zagładę dla całego klanu w niewinnej kotce, a nie dostrzegają ich w samych sobie. Gdyby Jagienka i jej obecność była wbrew ich woli... wiedziałabym. To nie ona, to nie ona ich nęka, to nie ona nas nęka." — myślała, wpatrując się w zbiór iskier, migających kilka kocich długości od wejścia do lecznicy. Wszyscy szeptali, wszyscy mieli coś do powiedzenia innym, ale nikt nie odważył się otwarcie przyjść ze swoimi uwagami do srebrnej kotki. Od kiedy Jagnięca Łapa przeniosła się do swojego nowego, stałego legowiska nikt nie przyszedł w sprawie złego samopoczucia. Jedynie Pietruszkowa Błyskawica, która najpewniej była jedyną Klifiaczką, którą można by było określić koleżanką byłej samotniczki, zakręciła się na kilka uderzeń serca, aby uraczyć rudą gratulacjami. Poza tym... ani żywej duszy. Całe popołudnie przeleciało bez chorych kotów, co było niesamowitą rzadkością. Przez moment medyczka poczuła dreszczyk obawy, ale od razu zepchnęła go na bok.
"Jeśli mają podważać moje decyzje, moje wybory... niech gniją im kończyny, niech kaszel staję się czarny i morowy, niech kleszcze piją na umór, a wybite kończyny sztywnieją... Taka najwidoczniej wola Przodków. Taki los kotów ślepych na ich decyzje." — W końcu wstała i skierowała się w głąb lecznicy, gdzie jej nowa uczennica zdołała już nieco się zaaklimatyzować. Nie mogła się teraz obijać. Trening kotki miał być prędki, bezproblemowy, ale i dokładny. Nie było czasu na pomyłki czy wahania. Jagnięca Łapa ma zostać jej asystentką i nikt nie miał prawa nie zgadzać się z decyzjami Ćmy. Tak będzie, bo ona tak powiedziała, a przez nią wypowiada się szanowany Klan Gwiazdy.
Machnęła ogonem w kierunku iskry, która od razu zadrżała, jakby tylko czekała na jakiś znak od swojej nowej mentorki. Bladooka wpełzła do składziku i zaczęła.
— Jestem pewna, że wszelkie medyczne procedury są ci znane, a więc głównie skupimy się na ziołach, których możesz nie znać — powiedziała, siadając przez skalnymi półkami, gdzie w idealnym porządku poukładane były najrozmaitsze rośliny. Jagnięca Łapa nie pisnęła ani słowem, wsłuchując się w słowa młodszej kotki. — Najważniejsza jest dokładność... Połóż jedno zioło w złym miejscu, a masz na sumieniu swojego współklanowicza. Mój wzrok mi odebrano, ale nauczyłam się z tym istnieć lepiej niz ci, których oczy zwodzą na co dzień swoją doczesną mocą. Każdy ma swoje miejsce, tak, jak te medykamenty; dzierżąc je w łapie, masz moc, używając wiedzy... używasz mocy, która daję ci Klan Gwiazdy...
[660 słów; trening Jagnięcej Łapy]
<Jagna?>
[przyznano 7%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz