Uwaga, w opowiadaniu występuje wątek nienawiści do czekoladowych kotów
Dzień zaczął się już jakiś czas temu. Jasne promyki powoli dochodziły do oczu Centurii przez wejście do żłobka, powoli budząc ją. Młoda koteczka otworzyła zaspane i niebieskie niczym bezchmurne niebo ślepka, które po chwili od jasnego światła zaczęły delikatnie łzawić. Przymrużyła oczy. Otarła je o przednią łapkę, ziewnęła, otwierając szeroko pyszczek, po czym postanowiła rozciągnąć swoją tylną łapkę, szybkim ruchem uderzając o coś. O coś dokładnie ciepłego, kościstego i pokrytego mięciutkim futrem Jeszcze dokładniej o coś, co wydało cichy pisk… Sądząc po głosie, musiała to być Fląderka. Centuria pisnęła więc cicho, lecz na tyle głośno, by druga koteczka usłyszała:
— Fuuu… tylko nie to coś. — Centuria wpakowała w swój głos tyle obrzydzenia, ile była w stanie.
Koteczka odciągnęła prędkim ruchem łapę od Fląderki. Nie chciała jej zbytnio dotykać, w końcu co jeśli coś z tej przeklętej istoty przejdzie na nią samą? Brzydziła się jej, żałowała, że były spokrewnione. Kotka, sama nie wiedząc czemu, postanowiła spojrzeć na nią z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. Nie chciała być siostrą… Tego czegoś. Z całego swojego serca Centuria żałowała i nie rozumiała dwóch rzeczy związanych ze swoim pochodzeniem, jej siostry i niebycia z Klanu Nocy. Czym jej matka obraziła Klan Gwiazdy, by urodzić takie coś? Młoda kotka skrzywiła się jeszcze bardziej na myśl o swojej matce. Ta była dla niej głupią kocicą. Bardzo głupią. Centuria zawsze widziała świat w dwóch odcieniach, czarnym i białym. Świat był dla niej albo dobry, albo zły, Fląderka i jej rodzice byli w tej drugiej kategorii. W końcu czemu inaczej było tak, jak było? W każdym razie Fląderka nie zareagowała zbytnio, poza tymi wspomnianymi wyżej dwoma piskami. Centuria postanowiła więc wygramolić się z legowiska, specjalnie, by być jak najdalej od swojej siostry. Chciała znaleźć swojego brata, który najwyraźniej z nimi nie leżał. Wstała więc (oczywiście uważając, by nie dotknąć przypadkiem Fląderki) i odwróciła głowę w stronę wyjścia. Już miała odwrócić ją w drugą stronę, gdy dostrzegła coś, co rozproszyło jej uwagę od poprzedniego celu… Coś czarnego, spadającego właśnie na ziemię przed żłobkiem. Zaciekawiło to Centurie. Kotka poczuła, że to wreszcie coś godnego jej uwagi, nie to, co Fląderka. Myśli kotki natychmiast powędrowały więc w stronę tego czegoś. Szybkimi ruchami długich jak na jej wiek łapek, poszła w stronę owego czarnego przedmiotu. Centuria lubiła ozdabiać się różnorakimi rzeczami, więc miała nadzieję, że mogłaby wsadzić to sobie w futro. Szybkim ruchem więc pochyliła głowę ku temu czemuś. Piórko, czarne i piękne. Idealne na ozdóbkę! Wzięła szybko piórko w pysk, po czym wsadziła je sobie w futerko na klatce piersiowej. Uśmiechnęła się przy tym sama do siebie. Centuria po prostu uwielbiała się zdobić, a kolor czarny zawsze uważała za coś pięknego… O drogi i szanowany Klanie Gwiazdy, ile by ona dała, by sama być barwy czarnej, chociażby na parę uderzeń serca! Kotka stała tak dłuższą chwilę w wyjściu ze żłobka, marząc o czarnym futerku, gdy zauważyła białą kotkę, zbliżającą się w jej kierunku. Czy to nie była przypadkiem matka Korzonkowej Łapy, czy jak tamta miała na imię? Centurii od razu zrobiło się żal Borówkowej Słodyczy. Brzydziła się jej córki z powodu koloru jej futra, urodzenie takiego czegoś musiało być według Centurii strasznym upokorzeniem dla białej kotki… Pojawiło się też drugie uczucie, ciekawość. Czym Borówkowa Słodycz obraziła Klan Gwiazdy, by urodzić takie coś? W każdym razie postanowiła się z nią przywitać:
— Dzień dobly pani wojowniczko Bolówkowa Słodycz, jestem pani kociak Centulia należąca do Klanu Nocy — powiedziała, po czym, nie mogąc się przed tym powstrzymać, postanowiła zapytać o coś wojowniczkę. — Wstydzi się pani tego czegoś, co pani ulodziła? Czym pani oblaziła dlogi i szanowny Klan Gwiazdy?
<Borówkowa Słodyczo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz