Kocur podniósł z zaciekawieniem jedną brew. Była mu wdzięczna? Co za okaz! Większość uczniów była niewychowanymi mysimi móżdżkami, które łypały na niego okiem... Być może wyrośnie z niej jeszcze coś dobrego...
— Doprawdy? — mruknął, podchodząc do kotki bliżej. Zmierzył swoją uczennicę typowym dla siebie, chłodnym wzrokiem. — Będzie z ciebie porządny wojownik — pochwalił Jeżówkową Łapę, a pod jego wąsem można było zauważyć delikatny uśmiech. — Oczywiście — odpowiedział jeszcze na jej pytanie. — Od kogoś trzeba się przecież nauczyć.
***
Jeżówka powoli dorastała, z każdym kolejnym księżycem sięgając wyżej, mierząc dłużej, ważąc więcej. Pod puszystym futrem rysowały się mięśnie, a w głowie kotłowała się zgromadzona przez sezony treningu wiedza. Czy Judaszowcowy Pocałunek, jako jej mentor, był dumny z postępów swojej uczennicy? Cóż, nie był nimi zawiedziony, to było pewne. Nie była zła – lecz zawsze mogła być lepsza. Zawsze mogła się postarać bardziej, przynajmniej spróbować dorosnąć czekoladowemu do pięt. Marzeniem Judaszowcowego Pocałunku byłoby posiadanie perfekcyjnego, najbardziej umiejętnego ucznia, któremu mógłby przekazać wszystko, co sam wiedział i co wyznawał. Stworzyć swoją kopię, tyle że młodszą, pod którą mógłby się podpisać, jaki byłby jego chlubą. Dowodem na własną wyjątkowość i niezwykłość.
Był surowy – musiał być surowy. Oczywiście, że nikt nie przepadał za treningiem, który potrafił wykończyć i sprawić, że pod koniec dnia kładło się do legowiska i zasypiało prawie natychmiast – ale takie było życie. Nie było usłane różami, podłażącą pod nos zwierzyną i wrogami, którzy trzymali się z daleka od kociej ścieżki. Jeśli ktoś chciał zostać dobrym wojownikiem, musiał to poczuć na własnej skórze. Nie tylko Jeżówkowa Łapa, ale i każdy inny uczeń nawet nie wiedzieli, jakie mieli szczęście, by urodzić się w klanie, a nie pod więdnącym krzakiem pośrodku niczego, z łona samotnej włóczęgi, bez piszczki przy duszy. Powinni zrozumieć jakie te umiejętności dawały im przewagę i jak wdzięczni powinni być za możliwość nauczenia się ich ze swoim mentorem, a nie na własną łapę, konając z głodu.
— Wstawaj — burknął, a gdy nie otrzymał reakcji, pacnął szylkretkę w głowę. Jeżówkowa Łapa gwałtownie odchyliła łeb, wyrwana z głębokiego snu. Zerwała się jednak posłusznie z miejsca bez żadnego narzekania, mimo ospałych ruchów. I bardzo dobrze — myślał Judaszowiec, wyprowadzając ją wpierw z legowiska, a następnie z obozu. Po księżycach nieustannej ulewy nareszcie słońce zaczynało przygrzewać i wysuszać rozmiękłe od deszczu kocie grzbiety. Nareszcie wyjście na zewnątrz nie kończyło się przesiąknięciem wodą jak jakiś płaz. Miał już tego dość, a zmiany przyjmował z szerokim uśmiechem. Klan Gwiazd był dla nich łaskawy.
— Gdzie idziemy? — zapytała zaciekawiona Jeżówka, próbując dorównać krokiem swojemu mentorowi, który, jak to miał w zwyczaju, parł niezłomnie przed siebie prędkim tempem.
— Jesteś już wystarczająco doświadczona, by zacząć trenować w tunelach — odmruknął.
— W tunelach? — dogoniła go uczennica, lekko zaskoczona. — Naprawdę?
— Na niby — Judaszowiec burknął. Jaja sobie robił, to oczywiste. Takie to mądre, a jednak głupie... — Chyba się nie boisz?
— Skąd! — zaprzeczyła. — Zawsze tylko go omijaliśmy i...
— Więc czas to zmienić — przerwał uczennicy. — To nie jest miejsce dla kociaków, ale ty powinnaś się już zbliżać do mianowania, więc to odpowiedni moment, byś je poznała — wytłumaczył krótko, mając nadzieję, że dosadnie. Jeżówkowa Łapa tylko skinęła głową i podążyła za kocurem, trzymając nisko przy ziemi ogon.
Judaszowcowy Pocałunek zatrzymał się przy rozkopanym wejściu, dokładnie je obwąchując. Otaczały go wysokie głazy, które rzucały na niego przyjemny, chłodzący cień. Ziemia wyglądała na suchą, lecz w głąb tunelu nadal mogła być błotnista. Cóż, Jeżówka będzie musiała sobie poradzić, pomyślał.
— Zanim tu wejdziemy — odwrócił się do stojącej za nim uczennicy — musisz pamiętać, by zachować ostrożność. Masz się mnie słuchać, a nie pakować się w różne dziwne, ciemne dróżki. Nieznane tuneliki w każdej chwili mogą się zawalić, a ciebie przygnieść i zadusić. A stamtąd nikt cię nie wyciągnie, tym bardziej żywcem — ostrzegł ją i zauważył, jak jej uszy odchylają się do tyłu. — Nie zdziw się, jak im dalej w las, tym będzie ciemniej, wilgotniej i chłodniej. Twoje oddechy staną się płytsze, bo tam nie ma tyle powietrza, co tu, pod gołym niebem. Tylko nie panikuj — powiedział głośniej, jakby chciał wyróżnić tę zasadę. — Bo ściągniesz niebezpieczeństwo na wszystkich, nie tylko na siebie. O wypadek nietrudno.
— Wszystkich? To będzie z nami ktoś jeszcze? — zapytała Jeżówkowa Łapa.
— Na tą chwilę wyłącznie my, ale to na pewno nie będzie twój ostatni raz — odparł, strzepując uchem. Nie podobało mu się, że nie zareagowała na jego ważny wywód. — Rozumiesz wszystko, co ci właśnie powiedziałem?
Szylkretka gorliwie przytaknęła głową.
— Tak jest — odparła, co zadowoliło wojownika.
— A więc... — Judaszowcowy Pocałunek odsunął się, sprawiając, że wejście do tuneli stało tuż przed jego uczennicą. — Panie przodem.
— Mam wejść pierwsza?
— Będę szedł zaraz za tobą. Gdy własną, gołą łapą poznasz te tunele, wkrótce będziesz mogła po nich śmigać jak kret. To najlepsza metoda na naukę — zapewnił. W końcu zdobędzie najwięcej doświadczenia, prawda?
Jeżówkowa Łapa nie wyglądała na przekonaną, lecz podeszła do wejścia, stojąc nad nim niepewnie przez moment i obwąchując je bacznie. Wpatrywała się w ciemność, która tajemniczo zakrywała czarną płachtą to, co znajdowało się w głębi Sekretnego Tunelu. Judaszowiec był pewien, że jeszcze kiedyś kotka mu za to wszystko podziękuje.
— Dalej — pospieszył ją Judasz, nieco zniecierpliwiony. Biorąc głęboki wdech, Jeżówka przekroczyła piaszczysty próg kanału.
— Na początku to jak wejście w któreś legowisko, jak w naszym obozie — mruczał, gdy zapuszczali się głębiej. Zgodnie z obietnicą, mentor kotki trzymał się jej blisko; wąsy wojownika ocierały się o jej czarno-białą, puszystą końcówkę ogona Jeżówkowej Łapy. Jej ciało było spięte, jakby gotowe na każdą ewentualność i zagrożenie, które mogło się kryć w mroku.
— Lewo, lewo — instruował ją, gdy ta prawie poszła przed siebie, zamiast skręcić w boczną odnogę. — Tam jest ślepy zaułek — ostrzegł. — Musisz skonstruować sobie w głowie mapę, by na następny raz pamiętać, gdzie wejść, gdzie nie. Mam nadzieję, że już to robiłaś — burknął. Zapomniał o tym wspomnieć, ale to było przecież oczywiste.
— Oczywiście — odpowiedziała, choć Judaszowiec nie czuł w jej głosie przekonania.
Szli dalej, a światło powoli gasło, pogrążając dwójkę w rosnącej z każdym uderzeniem serca ciemności. Musieli na chwilę przystanąć, by pozwolić, aby ich oczy przystosowały się do wszechobecnej ćmy. Gdy ruszyli, wygrzane słońcem kamienie ustąpiły tym delikatnie śliskim. Musieli stawiać swoje kroki ostrożniej, by się nie poślizgnąć na mokrej skale. Jeżówkowa Łapa zdążyła kilkukrotnie się zachwiać, jednak ani razu nie spadła z przykurczonych nóg. Niektóre cieńsze odcinki tunelu zmuszały koty do ocierania się o wilgotne ściany, co muskało nieprzyjemnym mrozem łyse plamy na ciele Judaszowcowego Pocałunku. Musiał przyznać, że jego uczennica radziła sobie całkiem, całkiem. Skoro byli już tak głęboko, a on jeszcze nie musiał wyciągać jej za ogon z jakiejś skalnej szpary...
— Tam? — Szylkretowa zatrzymała się przed kolejnym napotkanym rozgałęzieniem.
— Jeśli chcesz wpaść do uskoku, droga wolna — wymamrotał. — A tam to tylko gwiazdy wiedzą, co się znajduje. W tę stronę — wskazał jej ruchem pyska ścieżkę, do czego nie musiał przekonywać jej dwa razy.
Dotarli do kolejnego rozwidlenia, lecz tym razem Judaszowcowy Pocałunek celowo nie mówił ani słowa. Pozwolił, by kotka obwąchała wszystkie trzy napotkane na ich drodze wejścia – po prawej wysokie, lecz wąskie, po środku odwrotnie, niskie, choć szerokie i największe z nich, znajdujące się po lewej. Prowadziły kolejno do ślepego zaułku, małego, podziemnego jeziorka i do właściwego wyjścia na powierzchnię. Jeżówka spojrzała się na mentora pytająco, jednak ten tylko lekko się uśmiechnął.
— Gdzie idziemy?
— Twoja decyzja.
Kocica zamrugała ze zdziwienia.
— Nie znam drogi. Nie chcę nas zwieść na manowce — tłumaczyła się.
— Zaufaj przeczuciom. Może Klan Gwiazd ci wskaże drogę...
<Jeżówkowa Łapo?>
[1202 słów; nawigacja w tunelach]
[przyznano 12% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz