BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

24 maja 2021

Od Fałszywego Serca

 ciąg dalszy poprzedniego opo

Fałszywy siedział spokojnie w miejscu, słuchając lidera. Mianował Kalinkową Łapę. Point był zadowolony, że jego kumpela została doceniona. Dostała także piękne imię, którym może chwalić się na prawo i lewo.

- Chciałbym jeszcze coś ogłosić — Lew machnął łapą, uciszając zgromadzonych — Jaśminko, Piegusku, wystąpcie proszę. Jesteście już na tyle dorosłe, aby otrzymać imiona uczniów. Piegusku, od dzisiaj znana będziesz jako Piegowata Łapa, twoim szkoleniem zajmie się Fałszywe Serce. Wierzę, że przekaże ci on rzetelną wiedzę. 

Point nie spodziewał się tego. Był jednak zbyt dumny, by pokazać swój szok. Wyprostował się, na z lekka sztywnych łapach, wszedł na podwyższenie. Z pewnością wyglądał okazale, dumnie, poważnie. 

Spojrzał na swoją podopieczną. Piegusek pokazała mu język, marszcząc brwi. Zaraz. Chwila. moment. A gdzie jest ten cały entuzjazm?? Podekscytowanie? Drżące ze stresu łapy?? 

Dotknęli się nosami, jednak Fałszywy widział w oczach Piegusek coś na kształt znudzenia, niechęci. Zmarszczył brwi. 


Zeszli z podwyższenia. Fałszywy podszedł do kotki. Przybrał maskę życzliwego i wesołego. 

- Cześć. - Zaczął. Nie wiedział co ma robić. Małe to to i jakieś niepokojące.

- Czego się szczerzysz - uczennica nie podzielała udawanego entuzjazmu mentora. 

- No bo chcę dobrze zacząć naszą współpracę? - Zapytał. 

- Nikt mnie nie pytał czy ja chcę. - Burknęła. - Bałwan jesteś. 

- Co proszę? - Myślał, że się przesłyszał. 

- Jak to co? Mnie to prosić powinieneś o tę twoją "współpracę". Co Ty myślisz? Że kim jesteś? - Jej postawa zdradzała, iż kotka miała ego stąd aż do nieba. Mimo tego, Fałszywy nie zamierzał dać się zdenerwować przez głupiego gówniaka.

- Twoim mentorem? - Podsunął jej oczywisty fakt.

- Ha, zabawne. Poproś mnie to może się zgodzę. - Odparła pewna swego.

- Nie ma szans. - Fałszywy posiadał swoją dumę i nie zamierzał zaprzepaszczać jej, bo jakiś kociak uważa się za pępek świata. - Od jutra zaczynasz trening.

Zostawił kotkę, idąc przed siebie. Wysuwał i wsuwał pazury, ogarniając rozdrażnienie. Wredny bachor. Już on jej pokaże, co to dyscyplina. 


Następnego dnia


Był świt. Fałszywy wstał niemal od razu po przebudzeniu. Umył szybko futro, by jak zwykle pięknie się prezentować, a następnie rozciągnął się. Ruszył spokojnym krokiem ku legowisku uczniów. Zajrzał do niego, pamiętając nadal dokładnie rozkład posłań z mchu. Widział nawet swoje poprzednie miejsce.

- Wstawaj. - Polecił uczennicy, stając nad nią. Piegusek dalej słodko spała, mając go głęboko gdzieś.

- Piegowata Łapo - ponaglił ją, tym razem trącając łapą.

- Czego? - Burknęła, wybudzona ze snu.

- Wstawaj. Idziemy na trening. 

- Sam se idź. - Ułożyła głowę na mchu ponownie, zamykając oczy. - Nie uznaję cię jako mojego mentora.

- To już nie mój problem. - Odparł, łapiąc kotkę za skórę na karku i wyciągając ją z legowiska. Piegusek machała łapami, prychając na niego.

- Puszczaj mnie palancie! - Wrzasnęła, budząc pozostałych.

- Zamknij się już i odpuść - odpowiedział, kiedy puścił ją przed legowiskiem. - Nie mam najmniejszego zamiaru cackać się z tobą. Idziesz, dobrowolnie lub cię do tego zmuszę.

Fałszywy nigdy nie sądził, że jego pierwszy uczeń będzie takiego sortu. Bezczelny, uważający, że wszystko mu się należy, do tego pyskaty. Piegusek miała charakterek po ojcu, trzeba to przyznać.

- Zmusisz? A mojego ojca poznać chcesz? - Zapytała, wspominając Śnieżną Zamieć. Wyszczerzyła kiełki w zwycięskim uśmiechu.

- Twój ojciec to ma teraz taką samą rangę jak ty. Podskoczyć mi może - prychnął lekceważąco. 

W prawdzie znał się ze Śnieżną Zamiecią. Wiedział o jego temperamencie, widział przecież, jak pomagał Górskiej Łapie zaatakować tamtą zdrajczynię z klanu nocy. Mimo tego nie zamierzał okazywać skruchy, ani, że mógłby ugiąć się przed innym kocurem, nie ważne jak agresywny był. On również przeszedł trening, walczył, brał udział w wojnie. Nie robiły na nim wrażenia takie szczeniackie zagrywki. Chociaż przyznać musiał, że wolał uniknąć konfrontacji z ojcem Piegowatej Łapy. 

- Nie chcę iść. - Piegusek dalej brnęła w swoje humorki.

- Nie masz wyboru. Ruszaj. Będziesz szła przede mną, żebym cię widział. - Polecił jej. 

Kotka warknęła coś pod nosem, ruszając w końcu szanowną dupę. Fałszywy, prostując się zwycięsko, poszedł za nią. Wygrał pierwsze starcie z tym małym pierdem. 

Oboje nie wiedzieli, że z głębi legowiska uczniów, obserwowała ich dwójka żółtych oczu. 


Fałszywy zaciągnął Piegusek na spacer po terenach. Jesienna pogoda idealnie nadawała się do przechadzek. Nie było upalnie, wręcz przeciwnie. Przyjemnie chłodno, do tego śliczne kolorowe liście spadały pod ich łapy, tworząc miękki dywan. Fałszywy cieszył się widokiem, relaksował się.

- Jesteśmy na terenach Klanu Klifu, co zapewne już wiesz. - Zaczął. - Stań na chwilę.

Piegusek przewróciła oczami, zatrzymując się w miejscu. - Co powiesz na to, że przez najbliższe dni pokażę ci tereny klanu, a później zajmiemy się innymi rzeczami?

- Ile będzie trwać mój trening? - Zapytała.

- Dopóki nie uznam, że jesteś gotowa na zostanie wojownikiem. Więc lepiej rusz tyłek i się słuchaj.

- A w życiu. - Wypięła mu język.

- Jeszcze raz to zrobisz, a ci go wyrwę. - Oznajmił poważnie.

- Ha! Nie odważysz się! - Miauknęła lekceważąco.

- Zakład? - Uniósł brew. Miał nadzieję, że kotka posiadała coś takiego jak instynkt samozachowawczy i nie będzie go drażnić. 

- Nie zakładam się z takimi jak ty. - Prychnęła, odwracając wzrok. 

- Czyli jakimi?

- Z bałwanami. - Odparła drwiąco.

Fałszywemu żyłka na skroni wyszła. Co za gówniara! Wysunął pazury, jednak po chwili je schował. Hmpf! Nie będzie mu kociak niszczyć humoru. Nie zamierzał też dać się obrażać.

- Skoro ja jestem bałwanem, to ty zostaniesz sprzątaczką. - Oznajmił z cwaniackim błyskiem w oku. - Jak tylko wrócimy, pójdziesz wymienić mech starszym i zadbasz o ich dobre samopoczucie. - Położył nacisk na słowo “dobre”, by kotka sobie nie pozwalała na zbyt wiele.

- Pogrzało cię?! - Krzyknęła oburzona. - Ja nie sprzątam po innych! 

- To zaczniesz. - Wzruszył ramionami. - No, a teraz ruszaj tyłek. Wracamy.

- Nigdzie nie pójdę! 

- Zakład? - Zbliżył się do niej, z zamiarem zatargania do obozu, tak jak rano wyciągał ją z legowiska. Kotka odskoczyła. - Oh, przejrzałaś mnie?

- Już na samym początku! Nie jesteś taki cwany jak myślisz - wyprostowała się dumnie, unosząc ogon. 

- Z kolei ty mam nadzieję, że potrafisz rozbawiać. Nasi starsi potrzebują nieco radości - odgryzł się. 

- Pfff! Niedługo dołączysz do nich! Staruch jesteś!

- To w końcu staruch czy bałwan? - Uniósł brew, zapędzając ją w słowny kozi róg. 

- Obydwa! - Tupnęła łapką, mijając go. Poszła przodem. Fałszywy krok w krok za nią. Niby takie małe gówno, a ile ma energii. Na pewno poradzi sobie z wymianą mchu.


Wrócili do obozu. Kotka nie zamierzała spełnić polecenia pointa. Fałszywy wzdychając głęboko, po prostu wrzucił ją do legowiska starszych, mając w nosie protesty. Powiedział kocurom, by popilnowali jej i uraczyli miłą opowiastką. Wyszedł od nich, życząc miłego dnia.

Usiadł na uboczu. Zbliżało się późne popołudnie. Był zmęczony, a to dopiero pierwszy trening! Jak on nie zejdzie na nerwicę przez tą gówniarę, to może sam sobie order wręczyć. Lwia Gwiazda powinien go docenić, patrząc na to, jak trudną wychowankę mu dał.

Point położył się w trawie, wzdychając ciężko. Zamknął oczy, ciesząc ciszą. Odpoczywał tak dłuższy czas. Nagle usłyszał jak coś obok niego zostaje położone. Uchylił jedno oko. Zabity wróbel leżał i czekał. Za nim dostrzegł białe, krótkie łapki.

- Śpisz? - Został zapytany.

- Już nie. - Odparł, nie uraczając spojrzeniem Orlej Łapy.

- Jesteś głodny? To dla ciebie. - Podsunął mu posiłek. Fałszywy nie skomentował tego gestu. Był wręcz zdziwiony. Czemu kocur mu usługiwał? Jakby, nie żeby przeszkadzało to Fałszywemu, ale czuł się nieco...niezręcznie? Co innego, kiedy kazał mu coś zrobić, a teraz, gdy młodszy robił to sam z siebie.

- ...Dzięki - mruknął niemrawo, zaczynając jeść. 

- P-pamiętasz, jak chciałeś zaciszne miejsce? - Zapytał lekko spięty. - Z-Znalazłem.

To jąkanie się też zastanawiało pointa. Z tego co wiedział, Orla Łapa nie miał najmniejszego problemu z wysławianiem się. Gdy jednak gadał do niego, nagle się jąkał i wyglądał, jakby rozmowa z Fałszywym była dla niego stresująca. 

- To dobrze. - Mruknął obojętnie. Przez trening zapomniał, że rozpoczął gierkę z kocurem, o której on oczywiście nie wiedział. Point po prostu odpowiadał na zaczepki ucznia, bo bawił go jego widok.

- Zaprowadzić cię? - Zaproponował.

- Uhh - westchnął. - No dobra.

Wstał, idąc za karłem. Orla Łapa prowadził go aż za obóz. Zaczynało się ściemniać. Niebo przybrało piękne kolory, ozdabiając drogę przed nimi swym blaskiem. Brązowe, czerwone, złote liście, które składały się na dywan dla kocurów, wyglądały przepięknie w tej scenerii. Drzewa, chociaż wysokie, również miały w tym własną rolę. Orla Łapa drżał z nerwów. Do tego czuł na sobie wzrok Fałszywego, który go coraz bardziej stresował, ale też sprawiał, iż miał się za wyjątkowego. Ten Fałszywe Serce, przystojny, poważny kocur, silny wojownik, z nim na wspólnym spacerze...ohh, czy można pragnąć więcej? No...może do tego…

- Daleko jeszcze? - Zapytał niebieskooki, a jego ponętny głos odbił się echem w uszach karła. Rozkoszował się nim za każdym razem, kiedy go słyszał.

- Nie. - Mruknął szybko. 

Dotarli kilka uderzeń serca później. Ładne krzewy, ozdobione barwnymi liśćmi, niektóre nawet miały na sobie kwiaty. Słońce, miękko oświetlające kawałek miejsca pod gałązkami krzewów. Sceneria jak z opowieści. Cisza, spokój, oraz śpiew ptaków, mimo późnej pory. Słońce nie zaszło jeszcze do końca, zdobiąc niebo pięknymi kolorami nad głowami kocurów.

Fałszywy był pod wrażeniem, ale nie pokazał tego. Chciał tylko miejsca do drzemki. 

- P-podoba ci się? - Orla Łapa przebierał łapkami po ziemi. Fałszywy usiadł pod jednym z krzaków.

- Miło tutaj. - Stwierdził.

- Naprawdę? Cieszę się! - Miauknął z ulgą. Żółte oczy spoczęły na Fałszywym. - A ten...M-mogę się d-dosiąść?

- Po co? - Fałszywy uniósł brew. Orla Łapa zawstydził się. 

- No bo...ja je z-znalazłem...i t-też bym c-chciał…

- Znalazłeś je dla mnie. - Oznajmił niebieskooki. Mimo to wstał, okrążając Orlą Łapę. Ponowił swoją grę.  - Ale…

- Ale? - Orla Łapa spojrzał na niego. Ich pyski zdawały się być blisko siebie. Uczeń zastygł w miejscu.

- ...Możesz usiąść. - Westchnął wojownik, odsuwając się. To było dziwne. Takie drżenie w środku, coś jak...podekscytowanie? Frajda? A może coś innego, czego nie znał? 

Point obserwował uważnie każdy ruch Orlej Łapy, żeby go skrępować. To było zabawne dla starszego. Taki widok...był też interesujący. Wszystkie reakcje kocura na jego zagrywki.

- S-siadasz? - Z zamyśleń wyrwał go miękki głos. 

- Czemu nie. - Wzruszył ramionami, kładąc się w odległości od Orlej Łapy.

Niebieskie oczy zerknęły w bok, spotykając się z tymi złotymi jak zachód słońca. Arlekin zawstydził się nie na żarty. Mimo to był też w ósmym niebie. Czuł, że wie dokładnie, iż jego uczucie nie jest tylko głupim zauroczeniem. On naprawdę zakochał się w Fałszywym Sercu. Już wtedy, kiedy point był uczniem. Nie przeszkadzał mu chłodny temperament starszego. Wierzył, iż może zburzyć mur wokół kocura. Zbliżyć się do niego, może nawet wtulić w jego śliczne futerko…

Fałszywy był czujny. Nie chciał zostać zaskoczony przez jakieś zagrożenie. Zastrzygł uszami, słysząc głos Orła.

- Dostałeś ucznia? - Zapytał. 

- Tak. Piegowatą Łapę.- Mruknął bez entuzjazmu. Orla Łapa zmartwił się brakiem humoru u wojownika.

- Widziałem jak ją wyciągasz z legowiska. - Zaśmiał się.

- To po prostu głupi bachor - Fałszywy zmarszczył brwi, wysuwając pazury. Schował je po chwili z westchnieniem. - Nauczę ją dyscypliny.

Orla Łapa zamruczał z zachwytem. Był pod wrażeniem stanowczości pointa. Imponował mu na każdym kroku i wciąż było mu mało. Karzeł pragnął być w pobliżu niebieskookiego, czuć tę jego siłę, powagę, zdecydowanie, których jemu brakowało. 

-Powodzenia. - Miauknął miło arlekin. Cieszył się, że kocur spędzał z nim czas. Zastanawiało go, co może jeszcze dla niego zrobić.

Fałszywy z kolei chciał już wracać. Męczyła go obecność Orlej Łapy i to całe bycie uprzejmym. Musiał być wytrwały, ale po całym dniu treningu na serio mu się nie chciało.

- Orla Łapo?

- Hmm?

- Powinniśmy wracać - oznajmił neutralnie.

- A-ale że już? - Zapytał z lekka zdziwiony. Był wciąż zmęczony po marszu.

- Jak chcesz to tu zostań. - Wzruszył ramionami. - Ja idę.

Orla Łapa wysunął pazurki. On nie chciał wracać...pragnął spędzić z kocurem więcej czasu. Nie miał niestety jak, gdyż ich rangi były różne, do tego starszy kocur miał tyle obowiązków. Z kolei nie chciał też zostać tu sam, w lesie, bez obrońcy. Wstał więc, wołając pointa, by poczekał. Fałszywy nie zamierzał spełniać jego prośby. Po prostu dalej szedł, udając, że nagle ogłuchł. 


Wrócili do obozu. Niebieskooki niemal od razu chciał wracać do siebie. Arlekin zatrzymał go jednak, ledwo nadążając.

- Fałszywy! - Zawołał, oddychając ciężko. Wyglądał, jakby miał wypluć płuca. Żałosne. 

- No? 

- Dobranoc.

Wojownik nie skomentował. Machnął ogonem, zawracając się. Polazł do legowiska, kładąc obok Rozżarzonego Serca, zasypiając po chwili.


c.d.n 2 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz