Córka Świerszczowego Skoku uczepiła się pazurem skały i naprężyła mięśnie. Dwie wielkie rysy przecinały kamień, nieznośny pisk tarcia o twardą nawierzchnię poniósł się po obozie.
- Mogłabyś ostrzyć pazury o coś innego, Kamienna Łapo - mruknął Zwęglone Futro z boku, przyglądając się swojej uczennicy.
- Ja nie ostrzę pazurów - warknęła kotka.
- To co w takim razie robisz?
- Wyobrażam sobie, że ta skała to Piaskowa Gwiazda - odparła uczennica z satysfakcją.
- Brutalnie - podsumował mentor. - Chyba musisz skończyć ze swoim osobliwym sposobem spędzania czasu, bo nie da się znieść tych odgłosów. Nie chcę mieć problemów, bo moja uczennica przerywa spokój.
- I dobrze - odpowiedziała czarna. - Będę tak robiła, żeby rude sierściuchy budziły się wcześniej. Ot, miła pobudka.
Zwęglone Futro westchnął.
- Wiesz, nie powinnaś robić im na złość.
- Co? - prychnęła Kamienna Łapa, jakby ktoś oblał ją zimną wodą. - Teraz jeszcze ich bronisz? Na Klan Gwiazdy, może od razu pójdziesz do Piaskowej Gwiazdy i odmówisz jej uroczyste przyrzeczenie o tym, jaki jesteś słaby i głupi, a rude koty to potęga tego świata?
- Oni nie mają wpływu na kolor swojego futra. To, że przywódczyni ich faworyzuje, to nie ich wybór.
- Och, skończ - warknęła Kamienna Łapa. - Ten klan jest tak pomylony, że nawet kociętom odbija na punkcie rudego futra. Mam dość.
- Wojownik nie może mieć dość. Masz prawo nie zgadzać się z liderką, ale to nie czyni podstawy, by obrażać własny klan. Jesteś lojalna?
- Nawet się nie waż podważać mojej lojalności! - wybuchnęła czarna. - Jestem lojalna klanowi, nie Piaskowej Gwieździe!
Zwęglone Futro pokręcił głową z rezygnacją i westchnął.
- Mniejsza. Nie możemy tu stać i się wykłócać. Czas na trening. Chodź.
Kamienna Łapa potruchtała za mentorem, gdy ten poprowadził ją wzdłuż skał. Na otwartym terenie kotka czuła się lepiej. Mogła ochłonąć od natłoku zapachów z obozu. Dopiero, gdy się zatrzymali, Zwęglone Futro zabrał głos.
- Lubisz biegać? - spytał.
- Co? - fuknęła kotka, rzucając na niego pytające spojrzenie. - Co to w ogóle za pytanie?
Wzruszył ramionami.
- Jesteś burzaczką. Nie bez powodu mamy taką wprawę w szybkości. A ta umiejętność jest przydatna nie tylko w walce.
Czarna spojrzała na niego z ukosa.
- Biegam szybciej od ciebie, durniu - powiedziała wyzywająco.
- Nie zaprzeczę - odpowiedział mentor z lekkim uśmiechem. - Chciałbym nauczyć cię walki w ciężkich warunkach. Wiesz, nigdy nie wiadomo, czy walka nie rozpocznie się przy rzece czy stromych klifach. Potrzebujesz wprawy w zwinności i zdolności szybkiej ucieczki w wypadku zagrożenia.
- Ucieczki? - warknęła wnuczka Orlikowego Szeptu. - Ja nie chcę uciekać, tylko pokazać swoją siłę!
- Jesteś odważna, doceniam to, ale rozsądek też jest ważny. Twierdzisz, że biegasz szybko. Może czas się przekonać.
Przerwał i zawęszył, by skinąć finalnie w stronę odległego krzewu. Na otwartym terenie wokół obozu drzewa i krzewy były nieliczne i występowały rzadko.
- Chcesz się ścigać? - domyśliła się czarna.
- Naturalnie.
Nie czekał na odpowiedź, nie dał żadnego znaku, po prostu popędził przed siebie. Kamiennej Łapie serce zabiło szybciej.
- Zaczekaj, idioto! To niesprawiedliwe! - zdołała wykrztusić, gdy już wyruszyła. Przebierając dość długimi już łapami, czuła się jak liść lecący nad ziemią, niesiony przez wiatry. Była szybka. Może i dość szybka, by dogonić mentora.
Przyśpieszyła jak mogła, choć poduszki łap piekły ją niemiłosiernie od długiego nieustannego biegu. Dogoniła mentora i wyskoczyła do przodu, by znaleźć się jeszcze dalej. Była już blisko wyznaczonego krzewu i zatrzymała się u jego stóp. Zwęglone Futro dotarł zaledwie sekundę później.
- Faktycznie jesteś szybka. Wykorzystuj tę zdolność. Jesteśmy siłą na wiele sposobów. Nie musimy wcale mieć dużych mięśni i rozłożystych barków.
Kamienna Łapa skinęła głową.
- Mogłabym położyć trupem wszystkie klany.
- Nie to miałem do końca na myśli - mruknął Zwęglone Futro. - Teraz możemy zapolować i zanieść zwierzynę do klanu.
Uczennica uniosła pysk ku chmurom i pozwoliła, by wszelkie zapachy do niej dotarły. Ledwo zarejestrowała, że zaczął padać mały deszcz. Czarna wskazała koniuszkiem ogona ledwie widoczne stadko brązowych królików, a Zwęglone Futro bez słowa przypadł do ziemi. Kamienna Łapa powtórzyła ruch, choć wilgoć osadzająca się na jej brzuchu była niekomfortowa. Wyskoczyła i w chwili zawahania zwierzyny złapała w zęby jednego z królików. Przebiła tętnicę jednym uderzeniem szczęki. Mentor też upolował jednego z nich. Dwa króliki, zachodzące słońce, zimny, nasilający się deszcz i możliwość powrócenia do ciepłego azylu. Brzmiało świetnie.
- Wracajmy, zaczyna już mocniej padać. Zbiera się na ulewę - powiedział Zwęglone Futro.
- Jaki bystry - rzuciła sarkastycznie kotka.
Potruchtali w stronę obozu ze zwierzyną w pysku. Kamiennej Łapie futro stało dęba, gdy mokry deszcz spadał na nią chłodnymi warstwami. Zwęglone Futro miał rację. Teraz okropnie lało. Mieli już wejść do obozu, gdy rozległ się piskliwy głosik, jednak wypełniony czystą arogancją.
- Co wy macie tak mało zwierzyny? Macie upolować więcej!
Kamienna Łapa odwróciła wzrok. Zobaczyła rudego kociaka, Żara. Niemal nie parsknęła drwiącym śmiechem. Przeklęty malec myślał, że może jej rozkazywać. Uważał się za lepszego, bo urodził się z głupim rudym umaszczeniem. Zmarszczyła pysk i wyszczerzyła kły, licząc na to, że dzieciak się przestraszy, ale ten siedział z uniesioną brodą. Co za idiota!
- Zróbcie, co każe - odezwał się inny, melodyjny głos. Piaskowa Gwiazda.
Za jakie grzechy, Klanie Gwiazdy? Kamienna Łapa skłoniła głowę, podobnie jak Zwęglone Futro, ale nie zamierzała puszczać płazem dumy rudego bękarta. Uraził jej godność, nie mogła pozwolić mu na triumfalne spojrzenie.
- Z całym poszanowaniem, ale pada deszcz - syknęła Kamienna Łapa do przywódczyni. Nie chciała się przed nią uginać, ale musiała zachować kulturę. To liderka. - możemy dzisiaj pościć i jutro odpracować polowanie.
"Nieistotne, że prawie codziennie musiałam odpuszczać jedzenie, by rudzielce najadły się do syta" - warknęła w myślach.
- Jeśli on tak chce, to niech tak będzie. - Nie ustępowała przywódczyni. Jakby dla podkreślenia, dodała. - To rozkaz.
Wnuczka Orlikowego Szeptu z trudem powstrzymała oschłe prychnięcie. Odwróciła się gwałtownie i wyszła na polanę, nie zawracając sobie głowy pokłonem. Zwęglone Futro skłonił się i ją dogonił. Ulewa jeszcze się nasiliła, ledwie kilka chwil na otwartej przestrzeni wystarczyło, by przemokła do suchej nitki. Futro pod wpływem wilgoci przylgnęło do szkieletu i wyraźne rysy kości malowały się pod chudą sylwetką czarnej kotki.
Kamienna Łapa upolowała dwa króliki z rzędu, gdy małe stadko ruszyło wprost na nich, jakby nie zauważyło przez ulewę dwóch ciemnych sylwetek. Zwęglone Futro złapał w zęby kolejne dwa.
***
Wracali do obozu. Byli już blisko, gdy czarna nadepnęła na większą kałużę. Odskoczyła, jeżąc futro i potrząsając zamoczoną łapą. Przyjrzała się swojemu odbiciu i aż się przeraziła.
Wyraziste kości malowały się pod futrem, które przylgnęło do ciała przez wilgoć. Rysy zacierały się ostro, kotka oddychała płytko. Powieki były zapadnięte przez zbyt małą dawkę snu, a futro zaczęło rudzieć przez niedożywienie i złą dietę. Znacznie zmatowiało i zostało pozbawione typowego blasku. Przez zbyt małą ilość pożywienia, brakowało ciemnego pigmentu. Była świetnym przykładem tego, jak łatwo można zniszczyć kota przez dyskryminację.
- Wyglądam... okropnie - wybełkotała, nagle pozbawiona swojej typowej zuchwałości i błyskotliwości.
Spojrzenie Zwęglonego Futra złagodniało.
- Wszyscy tak wyglądamy. I będziemy tak wyglądać, póki to się nie skończy - powiedział. - Przeżyjemy to, Kamienna Łapo.
Ale uczennica nie była taka pewna. Nie obchodziło ją, że pada silny deszcz. Nie obchodziło ją, że stoi nad kałużą i wygląda jak skończona idiotka.
- Chcę, żeby to się skończyło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz