Uśmiechnęła się lekko do malca. Był taki zagubiony w świecie. Widziała smutny wyraz pyszczka, gdy już miała ruszyć do wyjścia. Postanowiła jeszcze chwilę zostać. Wolała, by został jeszcze jeden dzień w legowisku medyków. Wschód jej obiecał, że zajmie się nim najlepiej jak będzie umiał i o ile działanie tej trucizny nie jest śmiertelne, to powinien mieć Bza na oku. Nie dziwiła się. Widać było, jak jest wciąż osłabiony oraz obolały. Gdy tak ściskała drobnego kocurka, chciała, by ta chwila trwała dłużej. Jednak nie mogła. Śpieszyła się do reszty kociaków. Nie wiedziała co obecnie robią, czy nie stało się nim nic złego. Nigdy nie sądziła, że stanie się tak nadopiekuńcza a pewnych momentach. Niestety kiedy synowi coś się stało, wolała mieć Kolendrę i Niezapominajkę przy sobie. Niebieskiemu jednak bardzo zależało na jej obecności. Próbowała mu to wytłumaczyć, ale mową nic nie zdziała. Wskazała łapą siebie oraz wyjście. Natomiast potem Bza i jego tymczasowe legowisko. Maluch pisnął cichutko, ledwo coś słyszała. Przekaz był jasny. "Zostań". Westchnęła ciężko. Cóż, musiała spędzić z nim trochę czasu. Położyła się na podłożu, przednie łapy wyciągając przed siebie. Chwyciła mały skrawek mchu, uformowała kulkę zdatną do zabawy. Rzuciła ją vanowi, a on złapał ją w malutkie ząbki. Był szczęśliwy. Pewnie tym, że znalazła trochę dla niego czasu. Obiecała sobie ważną rzecz. Spróbuje nawiązać lepszą relację z dziećmi. Okazała się ona ważniejsza, niż się spodziewała.
- Hej! - usłyszała energiczny głos rudego medyka. Obróciła się szybko. Wracał z ziołami, obok niego dreptała Owieczka. Skinęła im głową. Kocur pochwycił kilka listków i ruszył w ich stronę. Pamiętała, jak niegdyś ona również wyruszała do lasu tylko po jakieś łodyżki, korzenie i tak dalej. Czasem całe szczęście było ciekawiej. Z powodu braku jakiejś danej rośliny, możliwe było zwykłe przekroczenie ogrodzenie. Było to coś takiego niebywałego, niesamowitego. W końcu, nikomu nie można było a ona wraz z dwójką pozostałych, mogła legalnie wyruszyć w nieznane. Teraz mogła jedynie zazdrościć tego niezwykłego przywileju. Zostając wojowniczką, niestety musiała trzymać się granic. Wolałaby je przekroczyć, ale życie rozgrywało się tu i teraz, nie gdzieś, gdzieś, gdzie nie było nikogo. Zadziwiające, jak bezmyślne mogą być koty. Takim przykładem była siostra. Trochę głupia, bo idiotka opuściła bezpieczne strony. Cóż, z taką nogą bądź jej brakiem na pewno sobie poradzi. Oczywiście myślała o tym w sarkaźmie, lecz miała nadzieję, że żyje. Nie chciałaby stracić kolejnego członka rodziny.
Bez momentalnie wybałuszył oczy. Podbiegł do matki, otwierając pyszczek w przestrachu. Zdziwiona przekrzywiła mordkę. O co mu chodziło? Nigdy nie widziała u niego podobnego zachowania. Wiele razy zachowywał się dziwnie. Czasem słyszała nawet od reszty jego rodzeństwa, jak podobno próbował naśladować inne koty oraz wydawać dźwięki. Wtedy robiła typowy facepalm, ściągając malucha z powrotem do żłobka, ganiąc za to co robił. Po co? Sądziła, że przestanie się wygłupiać. Musiał zaakceptować to wszystko, choć pewnie sam nawet nie wiedział, że oni słyszeli cokolwiek. Próbowałaby mu to wytłumaczyć. Niestety, to byłoby dziwne zachowanie. Gestykulowanie… Mimika twarzy… On to niby widział, potrafił zrozumieć. Ona za to niezbyt by potrafiła się tym posługiwać tak, by dać jasny przekaz.
- On się chyba mnie boi- uśmiechnął się smutno jej były mentor, dalej trzymając zioła. Wyciągnął je bliżej młodego, ale tamten tylko bardziej się odsunął, z wyczekiwaniem w oczach. Wydawał się przerażony, lecz… Bać się Wschodu? TEGO kota? Wprost niebywałe.
- Co ty, na pewno nie… No patrz Bez, nic strasznego- podsunęła bliżej roślinki. Wolałaby, żeby dzieciak nauczył się czegoś. Na przykład tego, że ma jeść lekarstwa! Co ona miałaby począć z nim, gdyby nie chciał jeść przydatnych rzeczy? Zachoruje a potem… Nawet nie chciała myśleć co. Zestresowana oraz lekko wkurzona spojrzała na niego ostro, piorunując wzrokiem.
- On się chyba mnie boi- uśmiechnął się smutno jej były mentor, dalej trzymając zioła. Wyciągnął je bliżej młodego, ale tamten tylko bardziej się odsunął, z wyczekiwaniem w oczach. Wydawał się przerażony, lecz… Bać się Wschodu? TEGO kota? Wprost niebywałe.
- Co ty, na pewno nie… No patrz Bez, nic strasznego- podsunęła bliżej roślinki. Wolałaby, żeby dzieciak nauczył się czegoś. Na przykład tego, że ma jeść lekarstwa! Co ona miałaby począć z nim, gdyby nie chciał jeść przydatnych rzeczy? Zachoruje a potem… Nawet nie chciała myśleć co. Zestresowana oraz lekko wkurzona spojrzała na niego ostro, piorunując wzrokiem.
<Bez? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz