Młody, liliowy kocurek spoglądał na rudzielca swoimi wielkimi ślepiami, uśmiechając się przyjaźnie. Pomarańczowe tęczówki wbijały się w niego, migocząc pocieszenie. Leszczynowa Bryza nadal zachodził w głowę, dlaczego to akurat on dostał tego malca na ucznia. Nie zamierzał jednak podważać zdania Wróbelka. Ot, po prostu się zdziwił, nic więcej. Kocur po prostu uśmiechnął się przyjaźnie, mimowolnie wracając myślami do tego przyjemnie radosnego uczucia, gdy zetknął się nim nosami.
— Co będziemy dzisiaj robić, Leszczynowa Bryzo? — kocurek przechylił główkę na bok, wyglądając jeszcze bardziej uroczo, aniżeli wcześniej.
— Dzisiaj... Dzisiaj Mleczowa Łapo pójdziemy po prostu na spacer. Poznasz dokładniej tereny, opowiem ci trochę o liderach innych klanów, zgoda? — miauknął spokojnie Leszczynek. Kocur wstał, zaś machnięciem ogona zachęcił swojego ucznia do podążania za nim. Spokojnym krokiem wyszli z obozu, udając się wąską ścieżką na zachodnią granicę klanu wilka. Liście topoli oraz innych drzew utworzyły swego rodzaju naturalny parasol, słyszeli więc jedynie jak krople deszczu odbijają się od nich, jednakże żadna nie spadła na ich nosy czy futra.
— Leszczynowa Bryzooo...
— Tak, Mleczowa Łapo?
— Miałeś kiedyś ucznia? — rudzielec zamrugał ślepiami. Nie bardzo rozumiał to pytanie, jednakże uznał, iż jest to zwykła młodzieńcza ciekawość. On sam truł medykom ogony, kiedy po złamaniu łap siedział u nich wiele księżyców.
— Miałem. Jednego. Wróblową Gwiazdę, wcześniej Wróblowe Serce — odparł spokojnie, wymijając kumkającą ropuchę. Mleczyk jednak przystanął i trącił zwierzątko łapą. Płaz wydał z siebie przedziwny wrzasko-rechot, co szybko zniechęciło ucznia do dalszej zabawy.
— To pewnie jesteś super mentorem, skoro twój uczeń został liderem! — pisnął. Leszczynek w odpowiedzi zaśmiał się pociesznie. Czy był aż takim super mentorem? Trochę, a nawet bardzo, śmiał wątpić. Jego umiejętności nie były jakieś cudowne, mimo, że jego naukę nadzorował Wilcze Serce. Znał się jednak dość dobrze na ziołach, czego wiele wojowników nie potrafiło pojąć. Dlaczego więc to jego Wróbelek wybrał? Może to zaufanie? Albo czysty sentyment? Nie miał zielonego pojęcia.
Czując się trochę nieswojo, postanowił zmienić temat.
— Jeśli będziesz chciał, mogę cię nauczyć czegoś o ziołach. Nie jestem tak świetny jak medycy, jednak katar wyleczę — zamruczał pogodnie — A teraz powiedz mi proszę, mama mówiła ci coś o kodeksie albo klanach?
< Mleczyku? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz