Powrót do klanu wilka podziałał na kocura niczym kubeł zimnej wody na głowę, podczas skwarnego dnia. Mimo wszystko był szczęśliwy, że nareszcie wrócił do domu. Że plotki były kłamstwem... Uśmiechał się przez łzy, na wspomnienie dnia, kiedy to ponownie, po wielu księżycach, wtulił się w futro starego ojca ze łzami w oczach.
Teraz minęło kolejne paręnaście księżyców, chociaż Leszczynek miał wrażenie, jakby było to parę setek. Szczęście, jakie dawały mu rozmowy z byłym uczniem a obecnym liderem, spędzanie czasu z rodziną... to wszystko jednak nie odwiodło go od wracania myślami do dni, które spędził między kotami z owocowego lasu. Cały czas rozmyślał nad tym, jak ma się Wschód, co u Szyszki, czy Leszczyna się zmieniła... Myślał też o Iskrze, tajemniczej kotce, którą mimo wszystko bardzo polubił i z radością nazywał swoją przyjaciółką.
Tęsknił za nimi wszystkimi, marzył, że spotka ich jeszcze jednego wschodu słońca. Nie chciał jednak opuszczać klanu wilka, póki czuł, że tu jego miejsce i że jest potrzebny - zamierzał zostać. Nawet, jeśli miałby spędzić tu swoje ostatnie dni.
Kocur nie mógł jednak odmówić sobie dalekich wędrówek w najdalsze zakątki terenów klanu wilka, czasem nawet poza nie. Chętnie udawał się na nie z Dębową Piersią. Kocur był głupolem, jednakże miał szczere serce. Leszczynek to doceniał całym sobą. Uwielbiał dzielić się z nim swoimi opowieściami z wędrówek. Czasem łapał się na tym, że ponownie miał ochotę ruszyć w nieznane, mimo iż wtedy był przerażoną kupką nieszczęścia, teraz gdy dorósł, trochę tęsknił za przyjemnie łaskoczącą go ekscytacją.
Z rozmyślań wyrwał go szelest oraz dziwnie znajomy zapach. Nastawił uszu, zaś futro na jego karku mimowolnie się uniosło. Ostrożnie stawiał krok za krokiem, powoli wyłaniając się z gęstwiny.
Zamrugał ślepiami, nie potrafiąc uwierzyć w to, co właśnie widział.
— Leszcz — miauknęła na powitanie. — Nieprawdaż, że miło wrócić do domu?
Wąsy rudzielca zadrżały z radości. Doskonale pamiętał tą dziko pręgowana kupę futra! Przyspieszył kroku, przeskakując kilka kamieni, by jak najszybciej znaleźć się przy granicy.
— I-iskra! — wydukał zszokowany, oddychając ciężko. — Nawet nie wiesz... Ja... Dobrze cię widzieć! Tak się cieszę...! Opowiadaj! Co u Wschodu, nadal przekazuje sobie czułostki ze swoją ukochaną, w najmniej odpowiednim momencie? Jak się ma Leszczyna! O! I koniecznie opowiedz co u Szyszki! — miauczał, drżąc z ekscytacji. Czekoladowa kotka zamruczała rozbawiona, uśmiechając się pogodnie.
— Strasznie niespokojny z ciebie duch — stwierdziła, przymykając ślepia — Znacznie bardziej niespokojny, niż cię ostatnio widziałam.
— Wybacz. Ja... ja po prostu tęsknię, za wami wszystkimi — miauknął z lekka zakłopotany, ruszając wzdłuż granicy za kotką, która zdawała się czegoś szukać — Wiesz, cały czas zastanawiałem się, czy wszystko gra.
— Więc odnalazłeś nareszcie spokój? Widzę radość w twoich oczach ale też coś, co cię gryzie.
Leszczynek otworzył mordkę, by coś powiedzieć, jednakże szybko ją zamknął, machając głową na boki. Przyspieszył kroki, doganiając Iskrę.
— Tylko problemy miłosne — skwitował krótko, wzruszając barkami. Obserwował jak czekoladowa wodzi ślepiami po trawie — Pomóc ci? Widzę, że czegoś szukasz — miauknął, uśmiechając się pogodnie.
< Iskro? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz