Roześmiała się, widząc przerażenie w oczach kocurka. Leszczynowa Bryza... Miała wrażenie, że już go kiedyś spotkała, może na którymś zgromadzeniu. Był dosyć charakterystyczny ze swoim wściekle rudym futerkiem. Przyjrzała mu się uważniej. Miał urocze puchate policzki, błyszczące niebieskie oczy i paskudną szramę na policzku. Przez swój wzrost (Iskra przewyższała go prawie o głowę) i delikatną budowę sprawiał wrażenie świeżo upieczonego wojownika, ale smutek w spojrzeniu zdradzał, że ma za sobą niejeden trudny księżyc.
- J-jesteś Iskra, p-prawda? Leszczyn-na mi ciągle o t-tobie trajkot-tała.
Posłała wojowniczce uśmiech. Świetnie ze sobą wyglądali. Energiczna Leszczyna i nieśmiały i Leszcz, dwa rudzielce.
- Och, to niedobrze - miauknęła do kocurka z uśmiechem. - Mogę się okazać dużo mniej ciekawa niż w jej opowieściach.
- Ej! - Wojowniczka wystawiła jej język. - Powinnaś być mi wdzięczna!
Czekoladowa roześmiała się tylko.
- Miło mi cię poznać, Leszczu. - W jej żółtych ślepiach lśniły iskierki rozbawienia. - Miło wrócić do domu…
Przez pyszczek rudego przemknął cień. Uśmiechnął się niepewnie.
- N-nie wątpię. Długo wędrowałaś?
- Wystarczająco, żeby zrozumieć, że pora wrócić - miauknęła z tym samym uśmiechem, choć w jej oczach zalśnił smutek. - Wiecie, że na wschód od Owocowego Lasu mieszka grupa psów żywiąca się tylko owocami? Całe szczęście, że nie dotarli do naszego lasu.
Obie z Leszczyną wybuchnęły śmiechem.
- Naprawdę? Bujasz! - Ruda szturchnęła ją w bark.
- No może troszkę… - miauknęła rozbawiona Iskra. - Ale za to…
Owocowy Las rozbrzmiewał gwarem ich rozmowy, aż słońce nie skryło się za horyzontem.
*przed dostaniem ucznia, początek Pory Zielonych Liści*
Musiała gdzieś tu być. Wiele można było Iskrze zarzucić, ale na pewno nie to, że miała kiepską pamięć do ziół. Kiedy tylko znalazła jakąś interesującą roślinę, potrafiła wrócić w tamto miejsce, choćby miała do przejścia pół świata. Szła wzdłuż granicy z Klanem Wilka, wypatrując delikatnych, fioletowych kwiatów. Babcia wiele jej opowiadała o właściwościach tej rośliny i obiecała pokazać ją Wschodowi. Musiała ją tylko najpierw znaleźć.
Jej uwagę przykuł szelest trawy po drugiej stronie granicy. Wyprostowała się, wypatrując nadchodzącego kota. Na jej pysku momentalnie pojawił się uśmiech, kiedy tylko zauważyła na kogo trafiła.
- Leszcz - miauknęła na powitanie. - Nieprawdaż, że miło wrócić do domu?
<Leszczynku? Przepraszam, że dopiero teraz xd>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz