- Nie wolno ci opuszczać obozu, tutaj też masz wiele zabawy a tam jest niebezpiecznie- wyjaśnił powoli niesfornemu kociakowi. Fukający, młody dzieciak, z nastroszonym futerkiem oraz ogonem w ruchu, kierował brwi ku dołu, dając jasno do zrozumienia “jestem na ciebie wkurzony śmierdzielu”. Westchnął ciężko. W tych czasach, rzadko można było trafić na prawdziwie grzeczne dzieci. U coraz większej ilości kotów, można było zauważyć przejawy braku kultury oraz szacunku dla starszych. Było to nader oburzające, jak i zarazem zadziwiające. Dlaczego? Z jakiego powodu? Nie da się zaprzeczyć, świat po prostu stawał się coraz bardziej zawiły. Do szczęścia biegła kręta ścieżka.
Z powrotem spojrzał na dzieciaka u jego stóp. Niańką nie był, jego ojcem również. Może powinien mu po prostu kazać pójść do żłobka? Spróbować wytłumaczyć, że ma sobie dać z tym spokój? Wystarczyło zrobić gniewny wyraz twarzy i dobrać odpowiednie słowa ostro powiedziane. On tak nie potrafił, zazwyczaj odnosił się do wszystkich przyjaźnie, lecz na niego miłe słówka raczej nie zadziałają, podobnie miał ze swoimi dawnymi uczennicami. Tam jednak był ich mentorem (a w przypadku Biedronki także ojcem) więc wiedziały dlaczego mają się go słuchać. łuchać. Ten tutaj pewnie widział go pierwszy raz, był dla niego nikim jak tylko zwykłym wojownikiem. Powinien kiedyś więcej pomyśleć nad sposobami przemówienia do rozumu młodemu pokoleniu. Był to dość zadziwiający temat. Gdyby udało mu się już wcześniej odkryć tą tajemnicę, byłby najlepszym mentorem na świecie. No, przynajmniej w klanie. Przechwalanie nie byłoby w jego stylu.
- A cio ty ne powes…- tupiąc nogą, Jałowek z powrotem ruszył ku stercie zwierzyny. Powtórzył się odwieczny rytuał chwycenia malucha w zęby i odniesienia go na miejsce. Zareagował dość szybko, dlatego nie musiał nawet się ruszać z miejsca.
- To powiem. Bawiłeś się na przykład… Szyszką? Em… Albo patykiem? - zapytał niepewnie, szukając jakiejś rozrywki dla malucha.
- Tiak! Chcie ciegoś wiencej!- krzyczał dzieciak, biegając w kółko obok jego łap. Spłaszczył uszy.
- Spokojnie…
- Nie! Daj mi iść!
- Iść, to ja ci pozwolę chętnie do żłobka!
- Nie!
- Tak!
Rzadko tak dyskutował. Zazwyczaj starał się zachować wszystkie standardy oraz wymagania kulturalnej dyskusji. Dzisiaj coś najwyraźniej… nie pykło. Zmienił nastrój na jeszcze bardziej ponury, a to tylko przez wkurzającego syna Jeleniego Kopytka. On to już powie wojownikowi o jego potomku! Całą masę informacji.
-I tak cię nie puszczę poza obóz. Po prostu nie możesz! - miauknął głośniej niż zwykle. Popchnął młodego w stronę żłobka. Ciekawe, czy będzie się opierać. W końcu… On był bardzo nieprzewidywalny.
<Jałowek? >
Z powrotem spojrzał na dzieciaka u jego stóp. Niańką nie był, jego ojcem również. Może powinien mu po prostu kazać pójść do żłobka? Spróbować wytłumaczyć, że ma sobie dać z tym spokój? Wystarczyło zrobić gniewny wyraz twarzy i dobrać odpowiednie słowa ostro powiedziane. On tak nie potrafił, zazwyczaj odnosił się do wszystkich przyjaźnie, lecz na niego miłe słówka raczej nie zadziałają, podobnie miał ze swoimi dawnymi uczennicami. Tam jednak był ich mentorem (a w przypadku Biedronki także ojcem) więc wiedziały dlaczego mają się go słuchać. łuchać. Ten tutaj pewnie widział go pierwszy raz, był dla niego nikim jak tylko zwykłym wojownikiem. Powinien kiedyś więcej pomyśleć nad sposobami przemówienia do rozumu młodemu pokoleniu. Był to dość zadziwiający temat. Gdyby udało mu się już wcześniej odkryć tą tajemnicę, byłby najlepszym mentorem na świecie. No, przynajmniej w klanie. Przechwalanie nie byłoby w jego stylu.
- A cio ty ne powes…- tupiąc nogą, Jałowek z powrotem ruszył ku stercie zwierzyny. Powtórzył się odwieczny rytuał chwycenia malucha w zęby i odniesienia go na miejsce. Zareagował dość szybko, dlatego nie musiał nawet się ruszać z miejsca.
- To powiem. Bawiłeś się na przykład… Szyszką? Em… Albo patykiem? - zapytał niepewnie, szukając jakiejś rozrywki dla malucha.
- Tiak! Chcie ciegoś wiencej!- krzyczał dzieciak, biegając w kółko obok jego łap. Spłaszczył uszy.
- Spokojnie…
- Nie! Daj mi iść!
- Iść, to ja ci pozwolę chętnie do żłobka!
- Nie!
- Tak!
Rzadko tak dyskutował. Zazwyczaj starał się zachować wszystkie standardy oraz wymagania kulturalnej dyskusji. Dzisiaj coś najwyraźniej… nie pykło. Zmienił nastrój na jeszcze bardziej ponury, a to tylko przez wkurzającego syna Jeleniego Kopytka. On to już powie wojownikowi o jego potomku! Całą masę informacji.
-I tak cię nie puszczę poza obóz. Po prostu nie możesz! - miauknął głośniej niż zwykle. Popchnął młodego w stronę żłobka. Ciekawe, czy będzie się opierać. W końcu… On był bardzo nieprzewidywalny.
<Jałowek? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz