Od Zajęczego Omyku dowiedział się, iż kremowa jest jej córką. Tym bardziej chciał mieć kotkę po swojej stronie. Z Zając był już niemal przyjaciółmi, jednak brama do znajomości Miętowego Strumienia nadal pozostawała dla niego zamknięta. Może jak zaznajomi się z córką zastępcy, to wtedy kocur łaskawie na niego spojrzy? Point nie ukrywał, że chciał w gronie znajomych silnego wojownika, który w przyszłości będzie liderem.
Wciągnął powietrze. Odnalazł Rozżarzone Serce jak wracała z patrolu. Rozmawiała o czymś żywo z Kalinkową Łapą. Znajomość jednej z nich ułatwi mu zadanie.
- Cześć - point przywitał się uprzejmie, podchodząc do nich. - Nie przeszkadzam wam?
Kotki stanęły, a Kalinka machnęła wesoło ogonem.
- Ależ skąd! - Miauknęła. - Szkoda, że nie byłeś z nami na patrolu! Było superowo!
- Tak? Pobiłaś jakichś wrogów klanu? - Udał żartobliwy ton. Ugh, na co komu dobry humor.
- Nie do końca - mruknęła. - Ale i tak było fajnie!
- A ty, Rozżarzone Serce? Jak się bawiłaś na patrolu? - Zapytał młodszą kotkę.
- Świetnie. - Odpowiedziała z dumnym uśmiechem.
- Może będziesz chciała pójść później na polowanie? - Zaproponował kremowej. Kalinka odeszła od nich chwilkę wcześniej.
- A wiesz, że bardzo chętnie? - Ożywiła się. Widocznie zaczynała czuć się dobrze w towarzystwie liliowego. - Upoluję sobie kolację! Jakąś wielgachną mysz albo lepiej! Może jakiegoś ogromnego ptaka? Nigdy nie umiem się zdecydować a ty?
- Mnie to obojętne. - Miauknął trochę przytłoczony słowotokiem młodszej. - Ale nie lubię wiewiórek.
- Nie lubisz?? Nie wiesz co tracisz! Powinieneś spróbować! Są bardzo smaczne, ale ich futro trochę łaskocze. - Mówiła dalej. - Może zobaczymy, czy na stosie jakaś jest? Będziesz miał okazję!
- Co? Nie, nie trzeba, naprawdę! - Miauknął nieco nerwowo. - Nie mogę ich jeść… medyk mi tak mówił.
Wyjaśnił szybko. W sumie to nie minął się z prawdą. Alergia na wiewiórki przecież wykluczała je z jego diety. Nie kłamał, jak to miał w zwyczaju. Ha!
- Aaa rozumiem teraz! - Pokiwała głową. - Ale nie wiesz co tracisz i tak!
- Masz rację. - Przytaknął. - Jesteś głodna? Tak długo musiałaś chodzić, że pewnie burczy Ci w brzuchu.
- I to jak! - Zgodziła się, po czym poszła za starszym do stosu.
Spędzili miło czas, podczas jedzenia. Fałszywy wciąż grał zabawnego kocura, mimo, że w rzeczywistości najchętniej by poszedł w ustronne miejsce, by odpocząć. Przebywał w towarzystwie różnych kotów tylko dlatego, by wyrabiać o sobie dobrą opinię. Wychowany, miły, towarzyski - takim go widziano. Do tego pracowity, gdyż chodził często na patrole czy polowania, oferował pomoc pozostałym, więc był pomocny jak tylko mógł. Ideal normalnie. Jednak wewnątrz tego kocura o przystojnym pysku znajdował się mrok. Można by rzecz, iż Fałszywy był chodzącym zirytowaniem. Na wszystko najchętniej by splunął, zajmując się sobą i własnymi zajęciami. Gdyby mógł, chodziłby na patrole oraz polowania sam, ponieważ męczyły go niektóre koty. Oczywiście, było kilka, które tolerował, takie jak Zając. Kotka mimo swoich zapędów do tulenia go i miziania była przekochana. Fałszywy nie mógłby jej dać na czarną listę.
Z kolei granie zainteresowanego czyimiś wywodami, śmiech i bycie towarzyskim… no bez przesady. Fałszywy owszem, potrafił to zrobić całkowicie szczerze, ale nikt mu nie dawał ku temu powodów. Każdy kot, na którego nie natknął, miał w sobie coś, co go wkurwiało. Poza jego braćmi. Ich musiał chronić oraz uczyć bycia silnymi, jednakże oni nie wymagali od niego ciągłego uśmiechu na pysku czy zainteresowania rozmową. Fałszywy był cholernym arogantem, impertynentem, kto wie co jeszcze. Patrzący na innych z pogardą, lekceważący cudzą siłę, zwłaszcza osobników z obcych klanów. Im to już w ogóle, jedyne co by zrobił, to zaorał pysk, wyśmiał i jeszcze zwyzywał. Fałszywy był też bezczelny, mimo, iż nie miał za bardzo okazji, by to pokazać.
Same wady, co nie? Może, jakby miał naprawdę dobry humor, albo spotkałby kota, który go nie wkurwia tak jak inni, pokazałby swoją wrażliwą stronę. Bądź co bądź, potrafił okazać pozytywne cechy. Mogło wydawać się, że ich nie ma, a tu proszę. Fałszywy naprawdę był pomocny, mądry, chętnie uczył innych, albo wręcz przeciwnie - sam zdobywał wiedzę. Chronił słabszych, jeśli miał na to ochotę. Bo powiedzmy sobie szczerze, ktoś, kto nie okaże wdzięczności w zamian za okazane wsparcie, nie był go wart. Głównie dlatego point jedyne co robi, to patrzy krzywo na innych i im dokucza, tak czy inaczej. Uważa ich za gorszych od siebie. Mimo tego jest rozsądny, wie, gdzie są granice. Dlatego nie podskakuje Miętowemu Strumieniowi czy Lwiej Gwieździe. Nic by na tym nie zyskał, ba, straciłby. Zostałby zdegradowany, a to była największa skaza na dumie.
Wyrwany z zamyśleń poprzez szturchnięcie, odwrócił pysk. Dojrzał Rozżarzone Serce. Kotka uśmiechnęła się do niego szeroko. On z obojętnościa czekał, aż powie co chciała.
- To jak? Idziemy na polowanie? - Zapytała ochoczo.
- Pewnie. Czekałem na to. - Miauknął point, przybierając towarzyską maskę.
Wstał, idąc za kremową. W międzyczasie, kiedy szukali chętnych na polowanie, on rozmyślał. Jeśli zaprzyjaźni się z córką zastępcy, czy szepnie mu kilka dobrych słów o nim? Dla niebieskookiego liczyły się tylko profity ze znajomości. Bo po co innego takowe zawierać? Żeby sobie w oczy popatrzeć?? Dlatego postanowił zacząć spędzać w jej towarzystwie więcej czasu. Nawet jeśli samice go nieco odrzucały. Wszystko wina jego zjebanej matki, która na szczęście gryzie od dawna piach. Gdyby Maślakowy Zagajnik była normalna, on pewnie miałby inne podejście do płci pięknej. A że zryła mu dzieciństwo to cóż…
Kiedy znaleźli komplet na polowanie, ruszyli. Fałszywy standardowo szedł na przedzie, żeby nieco się oddalić i móc skupić na polowaniu. Poza tym nie był już uczniem, by podlizywać się wojownikom.
Jakiś czas później udało mu się upolować mysz, więc zaczął wracać w miejsce w którym się rozdzielił z pozostałymi. Musiał przywołać na pysk uśmiech, mimo, że był cholernie zmęczony. Miał wiele podejść do polowania, jednak kończyły się fiaskiem. Ta jedna myszka była jego zbawieniem. Wstyd pokazać się bez zdobyczy przed innymi.
Poczekał na pozostałych. Rozżarzone Serce zajęła go rozmową na czas czekania. Niebieskooki coraz mniej maskował swoje prawdziwe odczucia. Było widać, że jest zmęczony i wkurzony, jednak córka zastępcy wydawała się być na to ślepa. Zabiegała o jego uwagę, w kółko zajmując coraz to nowszymi nowinkami z Klanu. On jedynie przewracał co jakiś czas oczami, przytakując, z raz czy dwa faktycznie angażując się w rozmowę.
Kiedy wrócili pozostali, mógłby im łapy wycałować. Uwolnił się od Rozżarzonej, wracając czym prędzej do obozu. Odłożył mysz, biorąc dla siebie sikorkę. Dał nogę w ustronne miejsce, kładąc się. Zjadł posiłek, po czym ułożył głowę na łapach. Miał na dzisiaj dość. Zbliżał się wieczór. Najchętniej położyłby się już spać, by naładować energię na jutrzejsze udawanie. Jednak los go nienawidził.
- Fałszywy! - Usłyszał nad sobą. - Nadal nie mogę uwierzyć, że zostałeś wojownikiem! Chociaż to dobrze, bo ci się należało. Jesteś taki silny i fajny!
Orła Łapa jakby nie widząc, że tylko wkurwia liliowego, dalej coś tam ględził. Jak to było, że zjawiał się, kiedy Fałszywy był poirytowany i wyczerpał na dziś bycie uprzejmym? Przez ten mały szczegół point wyładowywał swoją złość na nim. Ale co poradzić?
- Daj mi spokój. - Burknął.
- Czemu?
- Zmęczony jestem. - Odparł, zamykając oczy. Zaczął myśleć "jego tu nie ma, jestem sam. Orła Łapa stąd poszedł", ale gdy znów je uchylił, arlekin nadal siedział i na niego patrzył. Dramat.
- A mogę z tobą poleżeć? - Zapytał i już pchał dupsko, by się ułożyć.
- Nie. - Fałszywy zabronił mu. Orzełek odsunął się nieco, ale tylko troszkę.
- Dlaczego? Nie widziałem cię cały dzień! - Odparł żółtooki.
- Co z tego? Nie mam obowiązku spędzać z tobą swojego cennego czasu. - Mówił zirytowany, powstrzymując się od podniesienia głosu.
- Ale dzisiaj byłeś cały czas z Rozżarzoną! - Miauknął. - A ze mną nie!
- Co mnie to? Siedzę z kim chcę.
- Też jestem twoim kolegą! Czemu ze mną nie spędzasz tyle czasu?? - Orzełek miał pretensjonalny ton.
- A co? Zazdrosny? - Fałszywy zapytał unosząc brew.
- N-nie! - Miauknął, uciekając wzrokiem.
Starszy westchnął ciężko. Podniósł się, wymijając Orlą Łapę.
- Zostaw mnie w spokoju dla własnego dobra. - Polecił mu.
- A będziesz spędzać ze mną więcej czasu? - Zapytał.
- Nie.
Orzełek naburmuszył się. Nadął policzki, patrząc na oddalającego się pręgowanego. Nie zamierzał zaprzestać swoich działań. Z jakiegoś powodu chciał być bliżej starszego od siebie. Spędzać z nim więcej czasu, pogadać. Cały czas powtarzał sobie, że te jego złe humorki są na pokaz. Fałszywy na pewno grał niedostępnego! Ale dla Orzełka to nic takiego.
Fałszywy z kolei poszedł do legowiska, ciesząc się faktem, że spał w innym miejscu, niż ten biały spaślak. Polazł na swój mech, kładąc się na nim. W końcu! Klanie Gwiazd nawet nie wiesz, jak ciężko było przetrwać ten dzień bez zaorania komuś pyska.
Wzdychając głęboko, poszedł spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz