- Czyli, że możesz poznać ich tajne techniki leczenia? – spytał go Fałszywy, a w jego głosie dało się wyczuć pewne zainteresowanie tym wszystkim. Bluszczykowi wpierw wydało się to trochę podejrzane. Nie był jednak na tyle nieufny, by zaprzestać dalszej rozmowie z pointem. Będzie miał się jednak na baczności, bo przecież ostrożności nigdy nie za wiele.
- Nie nazwałbym tego jakimiś tajnymi technikami leczenia. Tu raczej chodzi o to, by dzielić się wiedzą na temat różnych chorób i sposobie ich leczenia. Taka pomoc międzyklanowa, a pomaganie innym jest dobre – wyjaśnił swój punkt rozumienia, uśmiechając się delikatnie. Możliwe, że momentami widział świat zbyt pozytywnie, aczkolwiek naprawdę wierzył w dobroć innych. Gdyby cały las składał się z życzliwych i miłych kotów, wszystko byłoby łatwiejsze.
Widać było, że Fałszywy słuchał go uważnie. Nie widział tego zapewne w taki sposób. Dla niego trzeba było wykorzystać okazję do zbierania informacji o innych klanach, a nie bawić się w dobre uczynki.
- Więc nasi medycy nie wiedzą wszystkiego? - Udał nieświadomego. - Inne klany mają lepsze techniki?
Bluszczyk w duchu się skrzywił, choć na zewnątrz wciąż miał spokojny wyraz pyska.
- Myślę, że wszyscy wiedzą tyle samo. Każdy może mieć inną technikę, ale żadna nie jest gorsza. Bo w końcu chodzi o to, by pomagać – mruknął, powtarzając któryś raz swoją ulubioną kwestię o służeniu innym w pozytywnym celu.
- U wojowników to wygląda inaczej - uznał - klany mają różne techniki polowań. Wiesz, w Klanie Burzy są prawie same zające, więc oni muszą być szybcy. U nas jest inaczej. Dlatego wiedza na temat technik obcych klanów jest bardzo ważna dla mnie. - Miauknął poważnie.
- Myślę, że u medyków nie ma to aż tak wielkiego znaczenia – stwierdził niepewnie. – Co prawda na różnych terenach rosną różne roślinki, ale choroby wszędzie są takie same, a wiedza medyków opiera się mniej więcej na tym samym. Tu naprawdę chodzi tylko o to, by pomóc komuś wrócić do zdrowia – przyznał. Trzymał się swojego toku rozumowania, choć był otwarty na opinię innych.
- Ale mimo wszystko choroby są dużo groźniejsze od obcych wojowników. - Zauważył point. - Czy jeśli nie znałbyś jakiegoś lekarstwa, to byś poszedł do innego klanu po pomoc? Nawet jeśli nasz klan byłby z nim skłócony?
- Ale mimo wszystko choroby są dużo groźniejsze od obcych wojowników. - Zauważył point. - Czy jeśli nie znałbyś jakiegoś lekarstwa, to byś poszedł do innego klanu po pomoc? Nawet jeśli nasz klan byłby z nim skłócony?
- Nie wiem, wolę nie myśleć, że taka sytuacja będzie miała kiedykolwiek miejsce. Wierzę, że Firletkowy Płatek i Bursztynowy Pył znają wszystkie choroby i mnie ich nauczą. Lecz jeśli zabraknie nam kiedyś jakiś roślin, a będą rosnąć tylko na terenie innego klanu… No to chyba trzeba wtedy pójść do innych medyków i poprosić o nie. Myślę, że powinno być dla nich ważne zdrowie każdego kota. Medyk ma w końcu obowiązek leczyć każdego kota, jeśli zostanie o to poproszony. Nawet te spoza klanu. – Przypomniał sobie jeden z podpunktów kodeksu, który będzie go w przyszłości obowiązywał.
Fałszywy przewrócił oczami. Bluszczyk mógł tak mówić, jednak on wiedział swoje. W sytuacji kryzysu każdy dba o siebie. Point wątpił, iż medycy z obcych klanów będą chętni pomagac innym, jeśli ich klan znajdzie się w krytycznej sytuacji. Bluszczyk nie przeżył jeszcze tragedii, w odróżnieniu do Fałszywego. Zarówno pożar klanu, jak i wojna - w obydwóch rzeczach brał udział i wiedział, co oznacza przerażenie, niepewność, czy medykom starczy ziół dla każdego. Przecież wszyscy chcieli być pierwsi do leczenia, przez co powstawały konflikty.
- Jeśli przeżyjesz kiedyś jakąś tragedię, wspomnij sobie własne słowa. - Polecił mu. - Na wojnie nie wystarczało medyków, by ratowali umierających. Wojownicy mieli dylemat, czy nosić rannych, czy bronić słabszych. Atakowali nas ze wszystkich stron. - Powiedział mu. - Możesz mówić co chcesz, ale jak przyjdzie co do czego, to nie będziesz w stanie uratować każdego, ani pozostali medycy nie będą chcieli udzielić ci pomocnej łapy.
Van spojrzał na niego niepewnie. Od razu pojął, że u kocura musiało się trochę w życiu zadziać.
- Ja... – zaczął i urwał swą wypowiedź. W duchu się trochę zakłopotał – będę po prostu uważać i uczyć się pilniej, by nigdy nie potrzebować pomocy innych medyków.
Fałszywy tylko westchnął, a kociak doszedł do wniosku, że może czas dać mu już spokój. Pożegnał się szybko i odszedł w stronę żłobka.
- Nie nazwałbym tego jakimiś tajnymi technikami leczenia. Tu raczej chodzi o to, by dzielić się wiedzą na temat różnych chorób i sposobie ich leczenia. Taka pomoc międzyklanowa, a pomaganie innym jest dobre – wyjaśnił swój punkt rozumienia, uśmiechając się delikatnie. Możliwe, że momentami widział świat zbyt pozytywnie, aczkolwiek naprawdę wierzył w dobroć innych. Gdyby cały las składał się z życzliwych i miłych kotów, wszystko byłoby łatwiejsze.
Widać było, że Fałszywy słuchał go uważnie. Nie widział tego zapewne w taki sposób. Dla niego trzeba było wykorzystać okazję do zbierania informacji o innych klanach, a nie bawić się w dobre uczynki.
- Więc nasi medycy nie wiedzą wszystkiego? - Udał nieświadomego. - Inne klany mają lepsze techniki?
Bluszczyk w duchu się skrzywił, choć na zewnątrz wciąż miał spokojny wyraz pyska.
- Myślę, że wszyscy wiedzą tyle samo. Każdy może mieć inną technikę, ale żadna nie jest gorsza. Bo w końcu chodzi o to, by pomagać – mruknął, powtarzając któryś raz swoją ulubioną kwestię o służeniu innym w pozytywnym celu.
- U wojowników to wygląda inaczej - uznał - klany mają różne techniki polowań. Wiesz, w Klanie Burzy są prawie same zające, więc oni muszą być szybcy. U nas jest inaczej. Dlatego wiedza na temat technik obcych klanów jest bardzo ważna dla mnie. - Miauknął poważnie.
- Myślę, że u medyków nie ma to aż tak wielkiego znaczenia – stwierdził niepewnie. – Co prawda na różnych terenach rosną różne roślinki, ale choroby wszędzie są takie same, a wiedza medyków opiera się mniej więcej na tym samym. Tu naprawdę chodzi tylko o to, by pomóc komuś wrócić do zdrowia – przyznał. Trzymał się swojego toku rozumowania, choć był otwarty na opinię innych.
- Ale mimo wszystko choroby są dużo groźniejsze od obcych wojowników. - Zauważył point. - Czy jeśli nie znałbyś jakiegoś lekarstwa, to byś poszedł do innego klanu po pomoc? Nawet jeśli nasz klan byłby z nim skłócony?
- Ale mimo wszystko choroby są dużo groźniejsze od obcych wojowników. - Zauważył point. - Czy jeśli nie znałbyś jakiegoś lekarstwa, to byś poszedł do innego klanu po pomoc? Nawet jeśli nasz klan byłby z nim skłócony?
- Nie wiem, wolę nie myśleć, że taka sytuacja będzie miała kiedykolwiek miejsce. Wierzę, że Firletkowy Płatek i Bursztynowy Pył znają wszystkie choroby i mnie ich nauczą. Lecz jeśli zabraknie nam kiedyś jakiś roślin, a będą rosnąć tylko na terenie innego klanu… No to chyba trzeba wtedy pójść do innych medyków i poprosić o nie. Myślę, że powinno być dla nich ważne zdrowie każdego kota. Medyk ma w końcu obowiązek leczyć każdego kota, jeśli zostanie o to poproszony. Nawet te spoza klanu. – Przypomniał sobie jeden z podpunktów kodeksu, który będzie go w przyszłości obowiązywał.
Fałszywy przewrócił oczami. Bluszczyk mógł tak mówić, jednak on wiedział swoje. W sytuacji kryzysu każdy dba o siebie. Point wątpił, iż medycy z obcych klanów będą chętni pomagac innym, jeśli ich klan znajdzie się w krytycznej sytuacji. Bluszczyk nie przeżył jeszcze tragedii, w odróżnieniu do Fałszywego. Zarówno pożar klanu, jak i wojna - w obydwóch rzeczach brał udział i wiedział, co oznacza przerażenie, niepewność, czy medykom starczy ziół dla każdego. Przecież wszyscy chcieli być pierwsi do leczenia, przez co powstawały konflikty.
- Jeśli przeżyjesz kiedyś jakąś tragedię, wspomnij sobie własne słowa. - Polecił mu. - Na wojnie nie wystarczało medyków, by ratowali umierających. Wojownicy mieli dylemat, czy nosić rannych, czy bronić słabszych. Atakowali nas ze wszystkich stron. - Powiedział mu. - Możesz mówić co chcesz, ale jak przyjdzie co do czego, to nie będziesz w stanie uratować każdego, ani pozostali medycy nie będą chcieli udzielić ci pomocnej łapy.
Van spojrzał na niego niepewnie. Od razu pojął, że u kocura musiało się trochę w życiu zadziać.
- Ja... – zaczął i urwał swą wypowiedź. W duchu się trochę zakłopotał – będę po prostu uważać i uczyć się pilniej, by nigdy nie potrzebować pomocy innych medyków.
Fałszywy tylko westchnął, a kociak doszedł do wniosku, że może czas dać mu już spokój. Pożegnał się szybko i odszedł w stronę żłobka.
***
Był już uczniem, więc oficjalnie mógł poświęcać całe dnie nauce o roślinkach. Bursztyn był ciekawym nauczycielem, ale dopóki przekazywał mu jakąkolwiek wiedzę, liliowy uważał go za dobrego mentora. Znał już trochę medykamentów, a także potrafił rozpoznawać parę chorób i z góry wiedział, jak kogoś wyleczyć. Był z siebie całkiem dumny, bo nie spodziewał się, że to wszystko tak bardzo mu się spodoba.
Segregował w spokoju zioła, przy okazji powtarzając ich nazwy, a gdy nie mógł sobie czegoś przypomnieć, to pytał kremowego, który siedział po drugiej stronie legowiska. Starał się nie być upierdliwym, ale chciał jednak też coś wiedzieć.
Kiedy skończył, postanowił wyjść na zewnątrz i chwilę odpocząć. Od razu uderzyła go panująca w powietrzu duszność, a słońce mocno przygrzewało mu grzbiet. Skrył się w cieniu i rozejrzał po kotach, a jego wzrok zawiesił się na pewnym poincie. Akurat przechodził obok niego, więc van postanowił go zagadać.
- Cześć Fałszywa Łapo! – Uśmiechnął się przyjaźnie w jego stronę.
- Fałszywe Serce. – Poprawił go, przystając.
- O, mianowali cię? Gratulację, z pewnością będziesz jednym z najlepszych wojowników Klanu Klifu. – W jego głosie wciąż tkwiło pozytywne nastawienie. – Ja w końcu jestem uczniem, więc teraz czeka mnie dużo nauki o roślinach, ale zrobię wszystko, by być w przyszłości dobrym medykiem – zapewnił.
<Fałszywy?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz