- Co czujesz? - zapytała Brzoskwinka, chcąc ponownie sprawdzić umiejętności swojej pierwszej uczennicy.
- Sierpówkę, mysz i... - jeszcze raz wciągnęła nosem powietrze - coś jeszcze.
W tym samym momencie Piorun posłał im niedowierzające, na wpół wściekłe spojrzenie.
- Lis! - syknął.
Ostróżka - ostatnia członkini patrolu łowieckiego - prychnęła z niezadowoleniem.
- Lis? A co on miał by tu robić? - zapytała, ignorując potencjalne zagrożenie. Dymny pacnął ją w ucho, raczej z braku cierpliwości niż z uwagi na jej głupotę.
- Nie wiem - odpowiedział szybko kocur.
Liliowa wreszcie zdała sobie sprawę z powagi sytuacji, lustrując wzrokiem drzewa przed nimi. Z oddali dobiegło ich ciche rzężenie, a między liśćmi krzewów mignęło rudo-białe futro. Stworzenie wysunęło się z kryjówki. Poziomka nigdy nie widziała lisa, ale... nie wydawał się jej zdrowy. Jego kroki były chwiejne, z pyska ciekła piana. Kotka przełknęła głośno ślinę, próbując pozbyć się duszącego strachu.
- Schowaj się gdzieś! - syknęła do niej Brzoskwinka, lecz uczennica nie poruszyła się. Ze strachu łapy jakby wrosły jej w ziemię; nie mogła zrobić nawet kroku. W mgnieniu oka zwierzę rzuciło się na nich, błyskając białkami oczu.
To, że tutaj zostaniesz, przyniesie opłakane skutki. Schowaj się gdzieś - szeptał jej instynkt.
Dopiero krzyk Pioruna sprawił, że szylkretka wycofała się, wychodząc pod pobliski krzak głogu.
Gałązki szarpały jej futro, klując w oczy i nos. Zamknęła powieki i spuściła uszy, słysząc odgłosy walki i czując woń krwi.
Nie wiedziała, ile przesiedziała w kryjówce, ale gdy wszystko ucichło, wyjrzała na zewnątrz. Z początku wszystko wydawało się normalne: Brzoskwinka siedziała do niej tyłem, Ostróżka na uboczu. Wyszła. Dopiero po chwili dotarło do niej, że powietrze przesycone jest metalicznym zapachem, a trawa zabarwiła się na czerwono. Podeszła do mentorki na swoich krótkich łapkach, trzęsąc się ze strachu.
Nie.
Przed córką Leszczyny leżał... Piorun. Skórę na szyi i brzuchu miał porozrywaną, z ran lała się krew, niewidzący wzrok ukrył w koronach drzew. Ten głos w głowie... czy to oznaczało, że to ona mogłaby leżeć na miejscu dymnego wojownika?
Nie, nie!
W oczach cętkowanej pojawiły się łzy, ciało drgnęło. Słone krople pociekły po policzkach, z gardła wydobył się cichy szloch. Pierwsza śmierć, którą widziała.
Już nigdy nie wyjdzie z obozu sama, nigdy!
Oczy Brzoskwinki zaszkliły się, podbródek zadrżał. Poziomka nie wiedziała, jakie pręgowana miała relacje z kocurem, ale i tak byli rodziną.
- Ostróżko, i-idź z Poziomką do obozu - poleciła w miarę spokojnym głosem - zajmę się P-piorunem.
Szybko dotarli na miejsce, gdzie pręgowana kotka ruszyła do Wschodu, a uczennica wskoczyła na swoją gałąź, zwijając się na posłaniu. Strach, okropny strach przed tym, co właśnie zobaczyła. Nim zasnęła, czarne myśli zalały jej głowę. Co, jeśli lis tu przyjdzie? Jeśli znowu zaatakuje? Łzy, pełno łez.
Nawet nie zauważyła, że z pewnej odległości obserwował ją Księżyc, z odmiennym uczuciem wyczuwalnym we wzroku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz